Korzystając z nadarzającej się okazji postanowiłem wybrać się na "szybką" wyprawę motocyklem w Bieszczady. Nie chciałem zapeszać, bo mogło coś nie wypalić, jak to w życiu bywa, więc nie "chwaliłem się" przed wyjazdem o moich zamiarach. Ostatni raz byłem tam w 1980 roku


Niestety, wyprawa mogła być jedynie dwudniowa, bo tyle miałem "czasu", ale chodziło mi o przedsmak poznania tamtych rejonów, a na dłuższy pobyt turystyczno-krajoznawczy zorganizuję sobie w przyszłości kilkudniowe wolne.
Uprzednio namiętnie czytałem opisy wypraw koleżanek i kolegów z KCM, "przestudiowałem" internet, prześledziłem warianty tras i nadeszła chwila realizacji planu. Sprawdziłem prognozy pogody na sobotę i niedzielę. Zapowiadali słońce i ponad dwudziestostopniowe temperatury


https://www.google.pl/maps/dir/Gliwice/ ... 303242!3e0
Dzień pierwszy - sobota 30.05.2015
No więc startuję

Przygotowany do drogi, z niewielkim zapasem prowiantu (w końcu jutro przecież wracam) nabieram wiatru w żagle. Wyłączam komórkę, nie mam zegarka - jestem wolnym człowiekiem

Byle dojechać do Ustrzyk cało i zdrowo, już pal licho widoki po drodze (mogłem jechać przez Suchą Beskidzką,Rabkę, Nowy Sącz), ale czas nagli.....
Droga mija spokojnie - DTŚ-ką do Katowic, potem droga na Olkusz do Krakowa, a tam "wpadam" na A4 i tak ma być do Rzeszowa.
Może droga monotonna, ale jednak szybka. Pogoda "w dechę". Słoneczko - jest idealnie. Ruch w normie, na autostradzie za Krakowem nawet poniżej "normy". Luzik. No ale nie zawsze musi być tak błogo............Już tam na horyzoncie zaczynają zbierać się ciemne chmury, które czarnieją z minuty na minutę. Cholera jasna - myślę sobie w duchu. Człowiek wybrał się na wyprawę, a tutaj pogoda płata figle


Jestem na wysokości Brzeska, na niebie ciemny granat i błyski w tle. No ładnie


Nic. Piję kawę i czekam. Po kilkunastu minutach coś jakby przestawało padać

Jadę. Niebo dalej granatowe, ale bokami jeszcze ładne jasnoniebieskie. Kombinuję. Wpadnę do Tarnowa i odbiję w kierunku Nowego Sącza. Może ominę to mokre g.... Cały czas się waham, może "dociągnę" do tego Rzeszowa w miarę nieprzemoczony? Po drodze różnie. Raz deszczyk (na szczęście nie ulewa), raz brak opadów. Dojeżdżam do Tarnowa. No i stało się. Zaczyna się ulewa. Dobra. Odpuszczam trasę na Rzeszów. Odbijam w prawo. Jest szansa jechać na południe. Tam jest trochę "jaśniej". Jadę już bardziej trasą "widokową", wiec prędkość przelotowa spada.