Rankiem ,bardzo zresztą wczesnym obudził mnie "śpiew " ptaszków ,oj lubią sobie poskrzeczeć z rana .W obozie jeszcze spokój
Ekipa postawiła w tym dniu na plażowanie ,mnie Toscania coraz bardziej zapraszała ,szumem wiatru w gałęziach drzew i tymi ptaszkami ,do zwiedzania .W planie miałem odwiedzić Pisę i przejechać się doliną chianti do Sieny ,a w drodze powrotnej zajrzeć do muzeum Vespy w Pontederze .Słonko już miło przygrzewało ,kiedy wstukałem w GPS-a Pisa i

.Wyszło nie całe 20 km ,więc motor jeszcze się nie zdążył rozgrzać ,gdy zobaczyłem w porannej mgle taki widok

Już po chwili zaparkowałem Cruiserka pod murami i szukam wejścia ,wyprzedzając liczne grupy turystów z przewodnikami "nie spać ,zwiedzać "

nigdy to nie będzie moja bajka ,

ale jak ktoś lubi ,swoją drogą ,może za ... lat ,na wypasionej emeryturze z ZUS

kto wie ,podobno niedługo ma się WSZYSTKO zmienić na lepsze

.Zaraz po przejściu przez bramę zobaczyłem plac mirakoli "wszystkich cudów" ,czy jakoś tak to pisało .Tylko w przewodniku napisali ,że ludzie tam odpoczywają na trawie ,a tym czasem widzę tylko kilka dziewczyn ,które siedzą na środku i robią za folklor

.Przelazłem przez łańcuchy odgradzające chodniki od trawnika ,bo z niego wychodziły lepsze ujęcia

i dalej pstrykać na wynos ,bo kupa kilometrów przede mną .Najlepsze są te miejsca gdzie wszyscy próbują tę wieżę wyprostować ,a jak by się im udało ,to gdzie by pojechali


chociaż teraz zauważyłem ,że są i tacy co ją chcą przewrócić

.Wieża zaliczona ,pruję dalej.Włosi mają modę budowania przy samej ulicy i o ile w czasach kiedy jeździli na koniach ,to może było OK ,to teraz w wielu miasteczkach są wahadła ,bo TIR nie minął by się nawet ze skuterem

Czas na przerwę ,bo upał coraz bardziej daje i jak na życzenie,przejeżdżam przez ryneczek miasteczka ,a tam kościółek .Ogólnie ,to jestem bardzo zadowolony ,że należę do takiego klubu ,który ma dużo przedstawicielstw w (prawie )całym świecie

,a w starych kościołach jest zawsze chłodno ,cicho i można odsapnąć .Nie omieszkałem też podziękować ...i prosić .Pierwsza z prawej ,to za powodzenie w wyprawie

Aku podładowane ,lecim dalej i znowu po jakimś czasie ,w oddali widzę ciekawe kształty

.

Biorę azymut na toto i już po chwili stoję przed bramą

Ponieważ czas gonił ,kliknąłem kilka razy i wracam ,a przede mną idą motocykliści z Francji (poznałem po języku).Gdy grupa przechodziła obok mojego motorka ,jeden z nich wskazał go i mówi ... żi słi ... czinese ...poloń... (tyle fonetycznie wychwyciłem

),ale jego zdziwiona mina ,jak by zobaczył UFO tłumaczyła bardziej niż słowa o co mu chodzi .Oglądnęli motorek i poszli dalej ,do swoich maszyn .Wsiadłem i żeby zawrócić ,musiałem przejechać obok nich i standard LWG ,a oni machają i pozdrawiają

, ale tak jakoś serdecznie ,zrobiło mi się miło ,chociaż teraz tak myślę czy to był szacun ,czy pierwszy raz widzieli takiego desperata

.Tak oto jadąc niespiesznie i w pięknych okolicznościach przyrody dojechałem do Sieny.No i oczywiście znowu była brama ,ale wjechać można tylko jak się może

.

Chciałem dojść i zobaczyć słynny sieneński rynek w kształcie muszli ,na którym Bond brał udział w palio ,taka ichniejsza " wielka warszawska"

.

Było dosyć daleko od tej bramy ,a ledwo doszedłem ,to już musiałem wracać

,czas nie jest z gumy. Za murami czekał wśród kolegów mój wierny towarzysz ,a że silnik dalej był tak gorący ,że nie dało się go dotknąć ,postanowiłem jeszcze coś przekąsić

W drodze powrotnej byłem już troszkę zmęczony ,zbyt dużo wrażeń jak na jeden dzień i wypatrzyłem idealne miejsce na popołudniową drzemkę ,postawiłem motorek w cieniu ,zdjąłem butki i pół godzinki nyny na tej ławeczce

Potem szybkie zakupy na wieczór i dojechałem do fabryki Piaggio .

Relacja z muzeum będzie osobno .Spotkałem tam natomiast polskie małżeństwo z dziećmi (z Warszawy),którzy trafili tutaj ,podobnie jak ja ,po lekturze książki "Z widokiem na Italię" . Mówili ,że jak dzieci podrosną to marzy im się odbyć podobną podróż czerwoną Vespą przez Toskanię

,życzę im tego z całego serca ,widać było ,że nadajemy na tych samych falach .Porozmawialiśmy chwilkę ,zrobili mi zdjęcie i pożegnaliśmy się .

Ja rypnąłem jeszcze fotkę z myślą o kalendarzu KCM i pojechałem nad morze się potaplać ,bo byłem już przegrzany ,a musiałem założyć bluzę z długim rękawem bo mnie słoneczko spaliło drogą.

Jak wróciłem do obozu w laczkach i kąpielówkach ,to DaJan zrobił mi zdjęcie i wysłał do tematu .Takie mnóstwo doznań wszelkich trochę mnie zmęczyło ,ale ja tu wrócę (bardzo chcę)
link do zdjęć
https://goo.gl/photos/vqGEE8GJUTiT5zRc9