Dzień ósmy. 20.08.2015.
No niestety trzeba ruszać w stronę domu. Tą trasę zrobimy w dwa dni. Dalibyśmy radę w jeden ale byłaby to już lekka walka, a przecież motocyklem jeździmy dla przyjemności. Po trzech dobach w Zakuciu czas się żegnać. Mówimy do widzenia z nadzieją że za roku tu wrócimy. Pierwszym dzisiejszym celem jest Sandomierz. Zobaczymy gdzie "walczył" dzielny ojciec Mateusz. Jedziemy przez Jasło, Dębicę, Mielec i Tarnobrzeg. W tym ostatnim mieście spowalnia nas wypadek. Ruch wstrzymany przez policję w obu kierunkach. Lewym pasem przy podwójnej ciągłej wychodzę na czoło zatoru i od razu dostaję porządny opierdziel od pani policjantki. Ale po chwili rozmowy łagodnieje i przepuszcza nas dalej. Do Sandomierza dojeżdżamy w porze obiadowej więc w czasie zwiedzania szukamy lokalu coby się posilić.



Decydujemy się na lokal gdzie podają (jak się okazało) przepyszne naleśniki.


Bardzo nam się podoba Sandomierz. Nie wiedziałem że to tak duże miasto. A starówka, choć ciągle z górki lub pod górkę, przepięknej urody. Całość psuje tylko fakt że wszystko tam wiążą z ojcem Mateuszem. Wycieczki meleksem "szlakiem ojca Mateusza", ciastka ojca Mateusza, Nawet duże zdjęcia w sklepach - sprzedawczyni z ojcem Mateuszem. Po prostu przesyt tego ojca Mateusza. Ale po za tym miodzio. Ale jedziemy dalej bo w Kazimierzu Dolnym umówiliśmy się z dobrze Wam znanym Hrabią i Jego przesympatyczną żoną Alicją. Gdy wreszcie docieramy czekają na nas na rynku jedząc pizzę. Razem spacerujemy po zabytkowej części miasta. Razem kupujemy pamiątki.
Tu Alicja, Sławek i Magda w tle nieprzeciętnej urody VTX państwa Hrabiów.

Jeszcze fotki z Kazimierzowskiego rynku.


Fajnie jest spotkać się w trasie ze "starymi" znajomymi. Trochę smutno że tak krótko ale obiecujemy sobie że w przyszłym sezonie to.....
No nic jedziemy dalej. Teraz w Puławach przekraczamy Wisłę. Prawą stroną mijamy Radom. Zaraz za Radomiem tankujemy i jako że robi się późno postanawiamy szukać noclegu. Nie przejechaliśmy nawet 50-ciu kilometrów i w miejscowości Klwów wynajmujemy pokój w hotelu Lwowskim. Tak na marginesie jest to nasz najdroższy nocleg z całego wyjazdu (160 zł), ale za to śniadanie królewskie.
Dziś każdy śpi w swoim łóżku !

Przejechaliśmy dnia ósmego około 400 kilometrów i chyba był to najcieplejszy dzień ale nie narzekamy nadal jest zajeb...cie !
Przybliżona mapka z dziś
https://www.google.pl/maps/dir/Zakucie/ ... m0!1m0!3e0Pozdrawiam. Peliks.