Kryptonim Synewyr czyli drugie podejście

Wycieczki krajowe i zagraniczne oraz relacje z ich przebiegu

Re: Kryptonim Synewyr czyli drugie podejście

Postautor: Luca dodano: 13 gru 2016, 16:38

garfik pisze:Ta "nowinka" jest starsza niż większość tu obecnych :D

No ja takie coś pierwszy raz z bliska widziałem, więc dla mnie jak najbardziej była to 'nowinka' :D
Awatar użytkownika
Luca
Klubowicz
 
Posty: 5105
Rejestracja: 25 mar 2008, 09:30
Lokalizacja: KIELCE okolice
Motocykl: Jinlun250*XVS*GL1500*HD
Płeć: mężczyzna

Re: Kryptonim Synewyr czyli drugie podejście

Postautor: Grzeno dodano: 13 gru 2016, 21:27

Luca pisze:Po kawałku i kiedyś dobrniemy do końca: :)

Dajże spokój tyle to nawet w szkole nie czytałem :D
Charlej Chininson/V-Stromx2/VN-900/NC750X
Awatar użytkownika
Grzeno
Klubowicz
 
Posty: 1466
Rejestracja: 25 mar 2008, 09:32
Lokalizacja: Gdańsk (na blachach) GD ....
Motocykl: CHARLEJ CHININSON/Vstrom/VN900
Tel. kom.: 792550845
Płeć: mężczyzna
Wiek: 44

Re: Kryptonim Synewyr czyli drugie podejście

Postautor: Luca dodano: 14 gru 2016, 10:57

Grzeno pisze:Dajże spokój tyle to nawet w szkole nie czytałem :D

Powiem Ci, że ja też a z wypracowań z polskiego najczęściej miałem 'tszy na szelkah' :]
Awatar użytkownika
Luca
Klubowicz
 
Posty: 5105
Rejestracja: 25 mar 2008, 09:30
Lokalizacja: KIELCE okolice
Motocykl: Jinlun250*XVS*GL1500*HD
Płeć: mężczyzna

Re: Kryptonim Synewyr czyli drugie podejście

Postautor: Luca dodano: 15 gru 2016, 13:48

Kolejna porcyjka, nie za dużo, żeby się Grzeno nie zmęczył ;)

c.d.
Dojechałem w końcu do Drahova, takie małe miasteczko jakich wiele. Nic specjalnego, więc się nawet nie zatrzymywałem.
Teraz przynajmniej jestem pewien, że wjechałem na drogę nr T0720, która zaprowadzi mnie wprost do rezerwatu Synewyr. Dreszczyk emocji jest, czy aby na pewno droga jest przejezdna do samego końca, a może skończy się tak jak w zeszłym roku, jak droga T0728 we wsi Komsomolśk ? ?
Z każdym przejechanym kilometrem robi się ciekawiej, góry rosną a wioski gdzieś znikają.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 554493.jpg

Jednocześnie droga staje się coraz gorsza, dziura na dziurze , więc prędkość podróżowania drastycznie spada. Uprawiam teraz jazdę slalomem a każdy mój błąd odczuwamy ja i Jelon.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 554171.jpg

Nigdzie mi się nie śpieszy, spokojnie kontempluję okolicę i co jakiś czas pstrykam fotę.
A to jakieś wolnopasące koniki się trafią, a to jakiś ciekawy pojazd wpadnie mi w oko.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 554157.jpg

U nas takich cudów techniki się nie spotyka, a tu co rusz to jakiś cud. Chętnie bym się takim pojazdem kawałek przejechał.
Gdy tylko wspiąłem się na wzniesienie, ukazała mi się betonowa zapora. Niby wcześniej na mapie widziałem jakąś plamkę, symbolizującą wodę, ale i tak byłem mile zaskoczony.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 553763.jpg

Zapora jest całkiem spora i szczelnie otoczona drutem kolczastym. Chyba nie chcą żebym tam wchodził? Może względy bezpieczeństwa a może po prostu nie lubią tu obcych.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 553491.jpg

Widok do tyłu też jest super, zatem postanowiłem się tu trochę rozejrzeć, czy aby na pewno nie ma gdzieś tajemnego przejścia i przy okazji jeszcze porobię trochę zdjęć.
Zasieki są konkretne i co jakiś czas pojawia się tabliczka z ostrzeżeniem, więc na siłę się nie pcham bliżej zapory.
Tak się teraz zastanawiam, że to właśnie z tej zapory może brać wodę ta zabytkowa elektrownia, którą widziałem w zeszłym roku, jadąc w stronę domu, drogą nr P21. Wtedy wodę doprowadzała tajemnicza rura, wychodząca z wnętrza góry.
Zaraz poszukam tej zeszłorocznej foty. O już jest.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 057050.jpg

Sprawdziłem też, czy na zdjęciu satelitarnym będzie coś widać i dziwnym zbiegiem okoliczności akurat w tym właśnie miejscu, widać tylko chmury.
Pewnie jest to obiekt strategiczny i Ukraińcy kazali to ocenzurować. Nie pozostało mi nic innego jak samemu sobie dorysować co trzeba. Jeśli odpowiednie, ukraińskie służby to teraz czytają, zapewne następnym razem wjadę na teren Ukrainy a z wyjazdem już mi nie pójdzie tak łatwo. Zamkną mnie w ciemnym pokoju z lampką, świecącą prosto w oczy i wyperswadują mi tą niczym nie uzasadnioną inwigilację ich kraju.
Wracając do meritum sprawy, to według mojej chorej wyobraźni będzie wyglądało to jakoś tak, albo coś koło tego i tamtego, że ten tego.
Samej zapory też nie widać, jednak jest gdzieś poniżej, osłonięta chmurami. Sądząc po całkowitym, rzeczywistym kształcie zbiornika, będzie gdzieś tak jak narysowałem. Z położeniem samej elektrowni już nie jest tak prosto, ale jak będę kiedyś tamtędy jechał to specjalnie odpalę GPS-a i zanotuję współrzędne a potem oczywiście sprawdzę, czy prawidłowo wytypowałem. Pewnie już o tym nie napiszę, ale uparty jestem, więc możecie być pewni, że to kiedyś zrobię o ile jeszcze zawitam w tamte strony.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 057097.JPG

Pora jechać dalej. Droga biegnie jeszcze kawałek pod górę, po czym zaczyna lecieć w dół. Resztki asfaltu szybko znikają i pozostaje tylko dziurawy szuter.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 553489.jpg

Czuję się teraz jak w zeszłym roku na drodze nr T0728. Bardzo podobny klimat, niemalże identyczny. Ruchu nie ma żadnego, jadę zupełnie sam. W końcu wydaje mi się to podejrzane i głupie myśli same biegają po głowie, że pewnie znowu będzie jak w zeszłym roku i znowu dojadę do miejsca, gdzie nie dam rady i znowu będę musiał wracać z podkulonym ogonem.
Aż z tego wszystkiego się zatrzymałem i wysiliłem się na karkołomną czynność. Wyciągnąłem kluczyki ze stacyjki, wcisnąłem do zamka kufra, przekręciłem i rześko otworzyłem kufer. Wygrzebanie właściwej mapy było już tylko formalnością. No zawsze mogłem się pomylić i wyciągnąć tą ze Słowacją, jednak od razu ustrzeliłem dziesiątkę i wyciągnąłem tą właściwą. Na mapie wygląda, że już nie jest tak daleko, że droga jest całkiem normalna. Nie pocieszyło mnie to ani trochę, bo w zeszłym roku też tak wyglądało, że już, że jeszcze ciut i będę u celu i co i wylądowałem w czarnym lesie w górskiej rzece.
Już miałem zdobyć się na desperacki krok i wywalić wszystko z kufra, bo gdzieś na dnie powinien się znajdować, pożyczony od BabyLucy smartfon z GPS-em, lecz w ostatniej chwili powstrzymał mnie dźwięk. Był to dźwięk starej ciężarówki, walczącej z podjazdem.
Skoro coś pcha się w tą samą stronę co ja, to droga musi być przejezdna. Z ciekawości zaczekałem aż ciężarówka przejedzie obok mnie. Był to chyba stary Ził, czy też Gaz z drewnianą paką, wypełnioną workami z cementem.
Ciężarówka ledwo dawała radę na podjeździe, wzbijając kłęby czarnego, duszącego dymu, ale się nie zatrzymywała nawet na chwilę. Do czasu jednak, bo zaraz usłyszałem takie głośne ryp i silnik zgasł. Po czym kierowca wyszedł z szoferki głośno przeklinając. Chyba dobrze wiedział co jest grane, bo od razu wyciągnął odpowiednie narzędzia i zabrał się za naprawianie sprzęta.
Przejechałem wolno obok, patrząc, czy da jakiś znak, żeby mu w czymś pomóc. Kierowca zaczął w coś walić dużym młotem, więc wolałem nie ryzykować i pomalutku się oddaliłem, omijając drogowe jamy.
Naprawa jednak nie trwała długo, bo zanim zdążyłem całkowicie zniknąć, dobiegł do mnie dźwięk ponowne uruchomionego silnika.
Droga cały czas biegła wzdłuż zbiornika, jednak mało co było widać przez gęste drzewa. Tylko miejscami były jakieś większe prześwity, przez które mogłem sobie zerkać.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 552931.jpg

Pod koniec szutrowego zjazdu, zaczęły się pojawiać pierwsze ślady współczesnego osadnictwa. BabaLuca jest archeologiem z wykształcenia to mi się pewnie dostanie za to ‘współczesne osadnictwo’, ale przynajmniej jest piękny drewniany płotek.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 552930.jpg

Zbiornik wodny robi się coraz węższy, choć nadal głęboki, sądząc po kolorze ciemnej zieleni, czyli jestem coraz bliżej źródła tego wodnego spiętrzenia.
Wygląda, że na drugim brzegu trwa jakaś mała przerwa w leśnej pracy. Tylko jak oni tam wjechali tą ciężarówką? Mostu nigdzie nie widać.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 552927.jpg

W końcu dotarłem do jakiejś kolebki cywilizacji. Tylko co to może być za kolebka?
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 552414.jpg

Nazwy nijak nie da się rozszyfrować, ale i tak się cieszę, bo szanse na dotarcie do celu wzrastają. Długo nie musiałem czekać i jest pierwsza oznaka sukcesu. Tabliczka potwierdzająca, że jestem już w Rezerwacie Synewyr.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 552409.jpg

W międzyczasie pojawiły się jeszcze miejscowe utrudnienia, jednak z każdym kolejnym kilometrem droga nabierała coraz większej ogłady.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 552407.jpg

Ponowne ujrzenie zawiązków asfaltu, tylko potwierdzało, że będzie dobrze.
Słońce grzeje niemiłosiernie, mnie dopada już znużenie i głód, zatem przyszła pora na dłuższą obiadową przerwę.
Kompleks bunkrów powojennych skutecznie mnie zatrzymał. Jelon do cienia a Luca pieszo na mały zwiad.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 552399.jpg

c.d.n.
Awatar użytkownika
Luca
Klubowicz
 
Posty: 5105
Rejestracja: 25 mar 2008, 09:30
Lokalizacja: KIELCE okolice
Motocykl: Jinlun250*XVS*GL1500*HD
Płeć: mężczyzna

Re: Kryptonim Synewyr czyli drugie podejście

Postautor: Luca dodano: 21 gru 2016, 16:38

c.d.
Bunkrów jest kilka, jednak są pozamykane kłódkami. Obejrzałem wszystko z zewnątrz i nie pozostało mi nic innego jak zabrać się za stworzenie kulinarnego dzieła.
Rozłożyłem się na środku ścieżki do pierwszego bunkra, tylko dlatego, bo był tam błogi cień i zacząłem od tego co najważniejsze. Otóż najważniejsze w sztuce kulinarnej to dobrze zagotować mokrą wodę.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 551611.jpg

Przy użyciu radzieckiej benzynowej kuchenki, po mistrzowsku zagotowałem mokrą wodę. Te kuchenki podobno od czasu do czasu wybuchają i stąd ich nazwa ‘smiert turisty”. Byłyby jaja, gdyby mi teraz wybuchła i rozsadziła jeden z bunkrów. Wojnę przetrwały a teraz przyjechał taki Poljak i wysadził bunkier w powietrze.
Nigdzie się nie śpieszyłem, to miałem czas na zrobienie sobie porządnych kanapek na ukraińskim chlebie, ugotowanie zupy z proszku i na deser kawusi, też z proszku. Ledwo co to wszystko zjadłem. Chleb kupiłem już krojony, bo innego nie było, ale za to jak krojony. Nie tak jak u nas, kromeczki cieniuteńkie, że się przez nie widać. Tutaj pojedyncza kromka sama w sobie ma ze dwa centymetry grubości, a jak jeszcze się na nią coś położy to ciężko potem zmieścić wszystko w paszczy.
Podczas konsumpcji, gdy miałem całą gębę zapchaną, podjechał chiński skuter z dwoma osobami na pokładzie. Idą wprost na mnie, mając dziwne miny. Ja pewnie też.
Podeszli bardzo blisko, nie mówiąc ani słowa i ledwo co przecisnęli się obok mojego obozowiska. No tak, przecież zastawiłem całą ścieżkę do bunkra. Po czym słyszę jak kierowca skutera opowiada jakąś historię o tych bunkrach, swojemu pasażerowi. Po czym wyciągnął plik kluczy i ku mojemu zdziwieniu otworzył wejście do jednego z bunkrów.
Obaj zniknęli w czarnej czeluści, oświetlając sobie drogę latarkami. Długo się nie zastanawiałem, pośpiesznie przełknąłem to co miałem w otworze gębowym i pobiegłem za nimi. Zaraz potem bezczelnie wlazłem do bunkra i pytam po polsku, czy ja też mogę? Pan przewodnik się nieco zdziwił, ale kiwnął głową, że tak.
W bunkrze było dosyć ciemno i ciasno. Panowie mieli latarki do oświetlania sobie drogi a ja tylko czerwony laser z aparatu fotograficznego. Najwyraźniej światło z latarek nie wystarczało, bo ukraiński turysta, czyli ten pasażer ze skuterka, uderzył się o coś głową.
Pan przewodnik wiele się nie zastanawiając, ściągnął z półki hełm z czasów II Wojny Światowej, prowizorycznie odmuchał z kurzu i kazał ukraińskiemu turyście założyć na głowę.
Ten posłusznie wykonał rozkaz i już później paradował w starym, pordzewiałym hełmie.
Wszystkiego można było dotknąć, przymierzyć, czy też polizać jak ktoś lubi. Ja natomiast się skupiłem głównie na fotografowaniu.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 551070.jpg

Wolałem niczego nie dotykać, bo wszystko wyglądało bardzo autentycznie i niektóre pociski, czy też granaty, najprawdopodobniej wypełnione były całkiem jeszcze dobrym materiałem wybuchowym. Raz nawet nieźle się wystraszyłem, gdy bez uprzedzenia pan przewodnik zaczął kręcić korbą od ręcznej syreny przeciwlotniczej. W tak małym pomieszczeniu, wypełnionym śmiercionośnymi gadżetami, usłyszeć przeraźliwe wycie syreny, zaliczam raczej do bezcennych przeżyć.
Serce mi potem kołatało przez dobrych kilka minut. Akurat byłem odwrócony plecami i przez pierwszy ułamek sekundy nie wiedziałem co się dzieje, czy właśnie był wybuch i wylatujemy w powietrze, czy może to już koniec świata?
Moja reakcja, pana przewodnika wielce rozbawiła i pewnie potem przez resztę dnia opowiadał, jak to wystraszony polski motocyklista, spieprzał z bunkra w podskokach.
Panowie poszli zwiedzać kolejne podziemne bunkry, a ja już miałem wystarczającą ilość wrażeń na ten dzień i sobie odpuściłem. Z resztą chyba im o to chodziło, żebym za nimi nie łaził, bo specjalnie za mną nie machali, żebym szedł dalej w las.

http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 550711.jpg

Ponieważ rzeczka była tuż obok to postanowiłem sobie tam w spokoju wypić kawusię. W sumie to nawet nie musiałem dopijać tej kawy, bo dziwnym trafem poobiednia ochota na drzemkę, zupełnie mi przeszła.
Nad rzeczką pełno dzieciarni i jak to w tym kraju bywa w gorący dzień, oddają się narodowemu sportowi, czyli karkołomne skoki z mostu, wprost do rwącej rzeki.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 550704.jpg

Akurat gdy uruchomiłem aparat, przestali skakać. No ale dwóch w wodzie jeszcze ustrzeliłem.
Pora kończyć tą sjestę, bo nie wiem ile mnie jeszcze drogi dzisiaj czeka? Korzystając z sąsiedztwa małych, wyrozbieranych lokalsów, pytam czy daleko jeszcze do wsi Kolochava?
Malec robi oczy, jakby wariata zobaczył i mówi:
Kołociawa a ło tu i pokazuje palcem na drugą stronę mostu.
No tak wystarczyło przejechać przez most, żeby znaleźć się w miejscowości, jadąc do której w zeszłym roku, padłem z sił i musiałem zawrócić. Teraz mogłem śmignąć z łatwością przez zwykły, betonowy most i ot tak już byłem he he.
No dobra, ale gdzie jest ta przeklęta droga T0728? Powinna tu gdzieś być? Na razie cały czas jadę T0720. W końcu jednak dojechałem do punktu strategicznego w postaci krzyżówki.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 550702.jpg

Łatwo rozpoznać tą krzyżówkę, bo jest tam na piedestale wyeksponowany jakiś stary wóz opancerzony.
Dalej w lewo biegnie droga T0720 w stronę Jeziora Synewyr, a w prawo zaczyna się T0728 i biegnie do wsi Komsomolśk.
Nie dało mi i oczywiście zamiast od razu jechać nad jezioro, skręciłem na drogę przeklętą T0728. Jadę i nie wierzę własnym oczom, jest najprawdziwszy asfalt. Mało tego, ktoś sobie jaja zrobił i namalował centralnie białą, przerywaną linię, co jest rzeczą na Ukrainie niespotykaną, poza oczywiście najgłówniejszymi drogami krajowymi.
Kołociawa jest bardzo dużą wioską, bo jedzie się i jedzie. Domów sporo i niektóre całkiem zadbane. Nawet pojazdy pod domami jakby z nieco wyższej półki. Wcześniej turystów nie było widać a teraz jest nawet wysyp. Widziałem z dziegieć osób, obładowanych plecakami, które schodziły z gór.
Jadę już sporą chwilę drogą T0728 a tu cały czas wymalowany asfalt. Już nawet zacząłem się zastanawiać, czy aby przez ostatni rok, nie zrobili nowej drogi do samego Komsomolśka?

http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 550310.jpg

Nic się jednak nie zmieniło, nagle asfalt się urywa, potem jest podjazd szutrem a dalej to już tylko las, stromizny i rzeka. Na powtórkę z rozrywki jakoś nie miałem ochoty i jak tylko szuter się zaczął to zarządziłem taktyczny odwrót.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 801945.jpg

Teraz już nic nie kombinuję, tylko prosto jadę w stronę słynnego Jeziora Synewyr.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 550306.jpg

Do jeziora oczywiście nie dojechałem tak prędko, bo musiałem po drodze wstąpić jeszcze na małe conieco.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 550020.jpg

Tak wiem, to już zakrawa na nałóg i jest nudne, ale jak o tym piszę to znowu czuję ten smak.
Do jeziora spodziewałem się drogi o podwyższonym stopniu trudności a tu elegancki asfalcik. Niekiedy nawet lepszy jak na drodze głównej. Krajobraz za to typowo górski. Jadę sobie w wąwozie, obok rzeczka a po bokach wysokie, strome, zalesione góry. Cieszy mnie to niezmiernie, bo nie dość, że okolica naprawdę ładna to jeszcze w ten mocno upalny dzień, pojawił się bardzo przyjemny chłodek.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 549587.jpg

Asfalt jak na Ukrainę to pierwsza klasa, miejscami jakby dopiero co położony. Po chwili okazało się, że faktycznie dopiero co położony, bo natrafiłem na pracujących drogowców.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 549580.jpg

Pamiętacie taką rosyjską bajkę Wilk i Zając? No to właśnie na takim walcu drogowym wilk gonił zająca. Od razu jak zobaczyłem ten o to walec, to szukałem czy nie ma gdzieś w pobliżu wołka he he. Nu zajec my pagadi…
Po drodze przywitałem się z trzema wesołymi miśkami. Ot takie drewniane figurki to się zatrzymałem na szybką fotę.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 549175.jpg

Jednak jak się później okazało nie były to takie zwykłe miśki. To były miśki ostrzegawcze, ale może jednak o tym opowiem gdzieś pod koniec.
Wracając jeszcze do walca drogowego, to kawałek dalej były roboty drogowe, zakrojone na szerszą skalę. Kładli nowiutki asfalcik. Metody mają jednak trochę inne jak teraz u nas, ale nawet wychodził im ten asfalt całkiem przyzwoicie. Najważniejsze, że smoły nie żałowali.
W miejscu robót oczywiście był jeden pas całkowicie zdewastowany a na drugim ruch wahadłowy i to bez żadnych świateł. Po prostu kto pierwszy ten lepszy, albo kto większy ten ma większą rację, by akurat teraz jechać.
Wyczekałem na odpowiednią chwilę i rura do przodu. Zbliżam się do stojącego do mnie tyłem pana z długą, oblepioną smołą lancą i w ostatniej chwili widzę jak pan się zamachnął od lewa do prawa a z lancy trysnęła panoramicznie roztopiona smoła. Ja już byłem tuż przy robotniku z rozpylaczem i w ostatniej chwili, instynktownie depnąłem oba hamulce na raz. Jelon zanurkował i stanął jak wryty w miękki, jeszcze ciepły asfalt.
Brakło jakiś metr i bylibyśmy razem z Jelonem panoramicznie spryskani gorącą smołą. Aż mi serce wlazło do samego gardła. Nie chce nawet myśleć jakie byłyby tego konsekwencje.
Robotnik z wielkim zdziwieniem się odwrócił, po czym odciął dopływ płynnej smoły.
Kiwnął tylko głową na przeprosiny i pokazał ręką, że mogę jechać dalej i że ponownie nie zaatakuje mnie smołą, na przykład dla niepoznaki od tyłu.
Powoli na jedynce, wjechałem Jelonem na świeżo rozlaną smołę i jadę najwolniej jak się da, żeby czarne świństwo nie rozniosło się po całym motocyklu. Opony elegancko pokryły się smołą, niczym wałek do malowania farbą a potem wjechałem w drobno rozsypane kamyczki.
Domyślacie się co było dalej. Kamyczki przykleiły się do opon, niczym mak do obwarzanka a potem wraz ze wzrostem prędkości zaczęły wystrzeliwywać w przestrzeń z impetem, waląc po biednym Jelonku.
Mimo wszystko i tak się cieszyłem, że spotkanie ze smołą skończyło się tylko niewielkim uszczerbkiem na honorze i myciem rozpuszczalnikiem kilkanaście tygodni później.
Dojechałem do końca drogi asfaltowej, zakończonej sporym parkingiem, na którym było tylko kilka pojazdów.
Okazało się jednak, że za dwadzieścia parę hrywien, umundurowany strażnik odsunął drewniany szlaban i mogłem podjechać pod samo jezioro.
Droga wąska z resztkami asfaltu, prowadziła na samą górę. Nachylenie drogi jest duże i większość musiałem pokonać na pierwszym biegu, bo dwójka nie dawała rady. Może gdyby można było rozwinąć większą prędkość to Jelon wyskoczyłby na drugim biegu, ale zła nawierzchnia i kilka ciasnych mijanek z osobowymi samochodami, zjeżdżającymi z góry, uniemożliwiała szybszą jazdę.
Wspinając się coraz wyżej, dziwiłem się jak w takich warunkach wymijają się tutaj dwie osobówki i jednocześnie cieszyłem się, że właśnie teraz zdobywam tą górę motocyklem a nie samochodem. Choć podobno za kasę, można też podjechać do jeziora wynajętym busem.
Malownicze Jezioro Synewyr ukazuje się w ostatniej chwili, gdy jest się już na końcu drogi.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 549171.jpg

c.d.n.
Awatar użytkownika
Luca
Klubowicz
 
Posty: 5105
Rejestracja: 25 mar 2008, 09:30
Lokalizacja: KIELCE okolice
Motocykl: Jinlun250*XVS*GL1500*HD
Płeć: mężczyzna

Re: Kryptonim Synewyr czyli drugie podejście

Postautor: Mariuszz dodano: 22 gru 2016, 10:33

:oklasky: No Luca - trzeba przyznać- pisane to Ty masz. :oklasky:
Awatar użytkownika
Mariuszz
Klubowicz
 
Posty: 1210
Rejestracja: 25 lis 2013, 09:18
Lokalizacja: Bielsko-Biała
Motocykl: Suzuki DL 650
Płeć: mężczyzna
Wiek: 60

Re: Kryptonim Synewyr czyli drugie podejście

Postautor: Luca dodano: 22 gru 2016, 11:27

Mariuszz pisze::oklasky: No Luca - trzeba przyznać- pisane to Ty masz. :oklasky:

Ale to tylko od czasu do czasu, jak mnie coś najdzie ;)
Awatar użytkownika
Luca
Klubowicz
 
Posty: 5105
Rejestracja: 25 mar 2008, 09:30
Lokalizacja: KIELCE okolice
Motocykl: Jinlun250*XVS*GL1500*HD
Płeć: mężczyzna

Re: Kryptonim Synewyr czyli drugie podejście

Postautor: LadyDragon dodano: 22 gru 2016, 15:20

Zaintrygowałeś mnie tymi misiami ;)
Awatar użytkownika
LadyDragon
Klubowicz
 
Posty: 1478
Rejestracja: 15 sie 2011, 23:43
Lokalizacja: Głogów, dolnośląskie :)
Motocykl: plecaczek
Tel. kom.: 500721926
Płeć: kobieta
Wiek: 54

Re: Kryptonim Synewyr czyli drugie podejście

Postautor: Luca dodano: 22 gru 2016, 15:54

O misiach będzie, ale pewnie dopiero w nowym roku, bo teraz nie dam rady. :)
Awatar użytkownika
Luca
Klubowicz
 
Posty: 5105
Rejestracja: 25 mar 2008, 09:30
Lokalizacja: KIELCE okolice
Motocykl: Jinlun250*XVS*GL1500*HD
Płeć: mężczyzna

Re: Kryptonim Synewyr czyli drugie podejście

Postautor: Luca dodano: 23 gru 2016, 11:13

Udało mi się jeszcze coś naskrobać, tak do poczytania na Święta ;)

c.d.
Zanim jednak zacznę podziwiać piękne okoliczności przyrody, muszę gdzieś bezpiecznie zaparkować Jelona. Obok jeziora jest spory budynek, wyglądający na schronisko, ale nic nigdzie nie pisze, czy można wejść i co tam jest. Wokół budynku jest parking, sporo mniejszy niż ten na dole. Teraz stoi na nim kilka starych, niezniszczalnych, radzieckich Ład, jeden wypasiony SUV i furmanka z żywym koniem. Jak się komuś nie chce schodzić piechotą na dół, to spokojnie może zjechać na tradycyjnej furmance.
Zaparkowałem Jelona jak najdalej od łażących turystów i wyruszyłem na podbój jeziora.
Było już dosyć późno i dzięki temu przy jeziorze zostało niewiele ludzi. Gdy wyjeżdżałem to sporo turystów schodziło pieszo na dół, czyli teraz będzie bardziej kameralnie.
Z drewnianego pomostu pięknie było widać całe jezioro, skąpane w zachodzącym słońcu.
Miałem szczęście, bo trafiłem na młodą panią fotograf z której fotograficznych zdolności nie omieszkałem skorzystać.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 548678.jpg

Czego efektem było uwiecznienie zdobycia (w pocie czoła) Jeziora Synewyr, dopiero za drugim podejściem oczywiście. Jakby nie patrzeć, zajęło mi to caluśki okrągły rok.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 548675.jpg

Woda wygląda na krystalicznie czystą, więc mała kąpiel na pewno mi nie zaszkodzi.
Niestety przed nurkowaniem powstrzymał mnie skutecznie zakaz, dostrzeżony niemalże w ostatniej chwili.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 548023.jpg

Pływać nie wolno, łowić nie wolno, łapać raka za ogon nie wolno, to co tu wolno? Otóż wolno chodzić. To też wziąłem nogi za pas i postanowiłem przejść na drugą stronę jeziora. Nie po wodzie tak jak sobie myślicie, tylko kulturalnie brzegiem jeziora dookoła. Obok była nawet ścieżka, ale tuż przy tafli jeziora było ciekawiej i przy okazji mogłem się zaprzyjaźniać z rybkami. Zaprzyjaźniania z rybkami przecież nie zabraniali, łowić tylko nie wolno było.
- panie a co pan tak upychasz te ryby po kieszeniach?
- aaa to są moi przyjaciele i bardzo chcą iść ze mną …
Nie śpiesząc się, doszedłem w miłych okolicznościach przyrody na drugą stronę jeziora.
Można też wybrać inną opcję i wylądować na wysepce na samym środku jeziora, ale to trzeba najpierw wypożyczyć tratwę i trochę powiosłować.
Mój wybór pieszego desantu nie był taki zły, bo klimat na drugiej stronie jeziora okazał się równie przyjemny.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 546907.jpg

Słońce zachodziło i cień zaczął pożerać, najpierw jezioro a potem las, zmieniając w mgnieniu oka otoczenie na bardziej tajemnicze i mroczne.
Po drugiej stronie jeziora ktoś wybudował z potężnych bali jakąś dziwną konstrukcję.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 547532.jpg

Na pierwszy rzut oka ciężko określić co to jest, bo ani to schronienie przed deszczem ani nic służącego do wypoczynku po niemałym spacerze.
Dopiero jak podszedłem bliżej i zobaczyłem z drugiej strony, mogłem to zakwalifikować do kategorii dzieła sztuki. Czyli nikomu do niczego nie potrzebne, ale oko cieszy ,bo jest.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 547529.jpg

Moja ignorancja była tylko chwilowa, bo jak się stanie pod tymi potężnymi balami o średnicy ponad metra i wysokości, że łochocho to robi wrażenie. Mało tego, jak się później dowiedziałem to te rzeźby nie są tak wydłubane od niechcenia, tylko wiąże się z tym pewna historia, o której wówczas nie miałem pojęcia.
Otóż dawno, dawno temu, żyła sobie córka lokalnego hrabiego o imieniu Syń i ta córka, któregoś dnia spotkała biednego pasterza o imieniu Wyr i się w nim bezgranicznie zakochała.
Gdy się o wszystkim dowiedział hrabia ojciec, to kazał zabić biednego pastuszka. Wynajęte zbiry szybko pozbawiły młodzieńca życia, zrzucając na niego dużą bryłę skały.
Gdy Syń, córka hrabiego poszła na umówione spotkanie z ukochanym i zobaczyła go martwego, to zaczęła rzewnie płakać i tak płakała i płakała i płakała, aż ze strumienia łez utworzyło się wielkie jezioro o wodzie czystej jak miłość ukochanej i błękitnej jak jej oczy, a lokalna ludność na pamiątkę tego tragicznego wydarzenia, nazwała powstałe z łez jezioro jako Synewyr od imion Syń i Wyr. Podobno w słoneczny i bezwietrzny dzień, czasami widać na środku jeziora tą skałę, która pozbawiła życia młodzieńca.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 546904.jpg

Oficjalna wersja jest jednak taka, że jezioro powstało w skutek silnego trzęsienia ziemi, które miało miejsce dziesięć tysięcy lat temu. Jezioro jest też nazywane Tajemniczym Okiem Zakarpacia, leży na wysokości 989 m n.p.m. i w najgłębszym miejscu ma 22m. Nasze Morskie Oko jest wyżej, bo na 1395 metrach i w najgłębszym miejscu ma prawie 51m głębokości. Jednak to są Tatry a tu bardziej Bieszczady, by brać pod uwagę, bo niemalże ten sam klimat. Czyli weźmy takie nasze Jeziorka Duszatyńskie, z których to położone najwyżej jest na wysokości 701m n.p.m. i ma maksymalnie sześć metrów głębokości.
Gdy byłem centralnie po drugiej stronie jeziora, niespodziewanie usłyszałem głośne Pii Pii Piii. W Jelonie włączył się alarm ostrzegawczy. Kradną, pomyślałem. Na Jelonie zostały wszystkie bambetle i ktoś się do nich dobiera. Jelon ma alarm z czujnikiem drgań i wystarczy, że niepowołana osoba go poruszy to od razu odzywa się alarm ostrzegawczy. Nie wiem co mam teraz robić, czy biec co sił w nogach czy zacząć lamentować? Bieg o ile dam radę zajmie mi kilka ładnych minut a w tym czasie to złodziej będzie już daleko. Na szczęście skończyło się na sygnale ostrzegawczym i alarm ten właściwy (czyli ciągłe wycie) się nie uruchomił. Znaczy się napastnik został skutecznie odstraszony, lub po prostu zabrał co chciał i już go nie ma.
Nie biegnę, ale idę przyśpieszonym krokiem z walącym sercem od adrenaliny. Po kilku minutach alarm ostrzegawczy znowu się odezwał, trzema głośnymi piknięciami i zamarł. Dźwięk po wodzie dobrze się niesie to wszyscy nad jeziorem słyszeli. Na wszelki wypadek sprawdzam, czy dokumenty i kasę mam przy sobie, bo może się okazać, że do przemieszczania się zostały mi tylko stare, wojskowe buty, które właśnie mam na nogach.
Dobiegłem w końcu do parkingu na którym zostawiłem Jelona. Kamień z serca, Jelon tak jak stał, tak stoi i kompletnie nic nie zginęło. Pewnie jakieś dzieciaki oglądały sprzęta i jak to dzieciaki, trzeba za kierownicę złapać, pokręcić manetką, sprawdzić ile ma max na liczniku itp., itd. Z tego szczęścia postanowiłem się napić kwasu z widokiem na jeziorko.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 546421.jpg

Mimo, że tym razem zamówiłem kwas malenkij to i tak był to najdroższy kwas jaki do tej pory piłem. Zazwyczaj płaciłem za 0,5L siedem, osiem hrywien, no maksymalnie dziesięć a tutaj zapłaciłem całe dwadzieścia za 0,3L (czyli jakieś 3,40zł). Normalnie zdzierstwo, ale jak się chce delektować smakiem kwasu, prosto z dystrybutora w takim miejscu z taakim widokiem to trzeba słono bulić. Z resztą u nas nad Morskim Okiem to pewnie za zwykłą wodę mineralną zapłaciłbym więcej.
W górach po zachodzie słońca, dzień się kończy wyjątkowo szybko a ja nadal nie mam noclegu, więc trzeba się zbierać stąd.
Zostały już tylko resztki turystów, schodzących pośpiesznie w dół. Postanowiłem nie hałasować i zjechałem na dół z wyłączonym silnikiem. Oba hamulce jednocześnie trzymały Jelona w ryzach, żeby za bardzo się nie rozpędził i to w zupełności wystarczyło.
Przy zjeździe nie obyło się bez małej, niewinnej przygody. Otóż zjeżdżałem sobie po cichu, bez warkotu silnika, omijając poszczególnych turystów. Niektórzy mieli nawet spore plecaki z pełnym ekwipunkiem. Z reguły udawało mi się wszystkich bezpiecznie omijać aż do dwóch zajętych rozmową, młodych turystek. Szły środkiem drogi i były tak zagadane, że nie zwracały uwagi na otoczenie. Nie chciałem im przerywać, tej pewnie interesującej rozmowy, więc się przez kilkanaście sekund toczyłem za nimi, ćwicząc przy okazji technikę wolnej jazdy.
W pewniej chwili jedna z nich się odwróciła, w mgnieniu oka zrobiła wielkie oczy i natychmiast wrzasnęła z całych sił, jednocześnie odskakując na pobocze drogi. Najnormalniej w świecie się przestraszyła i to całkiem solidnie. Całe szczęście, że nie wszystkie kobiety tak reagują na mój widok.
Pewnie sam bym się przestraszył, gdybym niespodziewanie za sobą zobaczył czarnego motocyklistę. Znaczy się ubranego na czarno a w środku to zupełnie biały, no może lekko opalony.
Na dolnym parkingu to już nikogo nie było. Jest za to jakiś ogromny hotel, czy też pensjonat, ale jak nie muszę to zazwyczaj szukam tańszego rozwiązania.
Przypomniało mi się, że jak tu jechałem to minąłem grupkę motocyklistów, palących ognisko nad rzeką. Może tam mnie przygarną?
Panowie drogowcy zaczęli już sprzątać swoje zabawki. Nawet całkiem ładny kawałek asfaltu zdążyli położyć. Jeszcze raz było mi dane, zaciągnąć się bezcennym zapachem roztopionej, gorącej smoły, którą dzisiaj niemalże zostałem oblany.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 544642.jpg

Teraz na wszelki wypadek ominąłem smolarzy szeroookim łukiem.
Do obozowiska ukraińskich motocyklistów, dojechałem dosyć szybko i bez żadnych niespodzianek. Oczywiście miałem wejście smoka. Wjechałem między ich motocykle, zgasiłem maszynę i poszedłem się przywitać. Wszystkie oczy są zwrócone w moją stronę i śledzą co też tu przyjechało? Przywitałem się ze wszystkimi, kulturalnie po polsku i od razu walę prosto z mostu. Czy mogę tu obok waszych namiotów rozbić i swoją pałatkę?
Oczywiście pokiwali głowami, że nie mają nic przeciwko temu, żebym spędził z nimi noc a że byli gościnni to od razu chcieli mi dać kielicha na powitanie. Niestety musiałem odmówić pod pretekstem, że zaraz się ściemni i po ciemku nie dam sobie rady z rozstawieniem namiotu. Tak jak powiedziałem, tak też zrobiłem i od razu poszedłem rozstawić namiot, po uprzednim ustaleniu położenia mojej nowej parceli, tuż nad rwącą, górską rzeczką.
Wszyscy zebrali się wokół ogniska, bo wraz z zapadnięciem zmroku zrobiło się dosyć chłodno. Nie dało się wmieszać w towarzystwo niezauważenie, bo tylko czekali aż przyjdę, by mi podarować kolejnego kielicha. Trochę głupio tak nie skorzystać z cudzej gościnności, ale musiałem odmówić. Wyjaśniłem jednak, że od czterech lat już nie piję (a może to już od pięciu?) i dlaczego i o dziwo bez problemu uszanowali moje wyrzeczenie.
Jak nie chce pić no to może przynajmniej coś zje? Nagotowali makaronu w kociołku nad ogniskiem i jeszcze coś zostało. Miałem jednak ukraińską kiełbasę, którą wiozłem cały dzień w słońcu, to do jutra raczej nie przetrzyma, więc upiekłem nad ogniskiem. Potem dopiero sobie uświadomiłem, że dzisiaj jest piątek a ja w piątek mięsa raczej nie jadam. Za to chętnie pijam herbatę i gorącej herbaty już nie odmówiłem. Woda zagotowana nad ogniskiem w kociołku, tylko, że pokrywka nie była właściwie położona i miałem herbatę z bonusem w postaci sadzy i kawałków zwęglonego drewna. Pluł przecież przy ludziach nie będę, bo w końcu się obrażą, że nawet ich herbata mi nie smakuje, zatem łykałem grzecznie herbaciany płyn, razem z kawałkami niedopalonych patyków.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 541942.jpg

Jak się okazało była to tylko namiastka inicjacji w łykaniu osobliwości, wbrew własnemu rozsądkowi.
Z każdą godziną robiło się coraz weselej i bariera językowa robiła się coraz mniejsza a pod koniec to już jej wcale nie było. Każdy gadał co chciał i zakładał, że wszyscy wszystko rozumieją.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 541938.jpg

Oczywiście były rozmowy polsko-ukraińskie i ukraińsko-polskie, ale staraliśmy się unikać tego co nas dzieli a bardziej skupiać na tym co nas łączy. Było wszystkich ze dwadzieścia osób, łącznie z kilkoma motocyklistkami a zapamiętałem tylko jedno imię Sasza. Resztę zapomniałem. Okazało się, że jest ich prawie drugie tyle, tylko reszta śpi gdzieś w bardziej cywilizowanym miejscu. Nie wszyscy chcieli pod namiotem i część ma załatwiony dach nad głową na tą noc.
Pytali dlaczego tu przyjechałem i dlaczego jadę sam i czy się nie boję? Pytali też dlaczego tak mało motocyklistów z Polski tutaj zagląda? Stwierdziłem, że pewnie przez wojnę nie chcą tu jeździć i temat zszedł na Putina. Oni się tam boją, że Ruskie wjadą czołgami i zagarną cały ich kraj. Jeden z motocyklistów podszedł do mnie i powiedział, że jest wojskowym i właśnie jest na przepustce. Nie był bezpośrednio na froncie, ale jego koledzy byli i tylko ze strachem czeka, kiedy przyjdzie jego kolej.
Zazdroszczą nam, że my jesteśmy za tą wielką, bezpieczną granicą i że możemy być wolni i możemy jeździć sobie motocyklami gdzie tylko chcemy, po całej zachodniej Europie.
Potem zaczęli mi pokazywać zdjęcia i filmiki, że oni też mają fajne góry i po nich śmigają.
Widziałem świetne zdjęcia z połonin, jak zdobywali je na swoich maszynach. Mają jaja, bo kilka fotek było z naprawdę karkołomnych podjazdów. Na jednej z nich kierowca siedział na obłoconym motocyklu, dwóch z przodu ciągnęło linę a trzeci jeszcze pchał z tyłu.
Fajnie się bawią, tak z fantazją. Podoba mi się takie podejście do Karpat. Dziewczyny też dają radę i nie ustępują w górskich zmaganiach. Aż się normalnie rozmarzyłem, że ja też tak chcę, jak kozica, skakać po niedostępnych górach.
Zrobiło się już bardzo późno, bateria w bumboxie padła, ognisko przygasło i zrobiło się dosyć zimno. Już nie pamiętam, czy była druga, czy trzecia w nocy, jak skapitulowałem i poszedłem do namiotu spać. Cieszyłem się jak nie wiem co, że mam go już rozłożonego i nie muszę robić tego teraz.
Zostało mi jeszcze tylko umyć zęby w zimnej, górskiej rzece i to zupełnie po ciemku. Niewiele brakło i miałbym bardzo orzeźwiającą kąpiel. Tak to jest jak się chodzi po nocy po śliskich rzecznych kamieniach.
Wracając natknąłem się na sesję zdjęciową. Aparat na statywie, skierowany w stronę gwiazd z długim czasem naświetlania. Nie wiedziałem, że można tak świetne zdjęcia gwiazd zrobić przy pomocy zwykłej lustrzanki.
No dobra, bo zaczynam już smęcić. Pora zakończyć ten dzień.
Acha, miało być jeszcze o tych wyrzeźbionych niedźwiedziach co je po drodze spotkałem, ale to może przy sobocie o tym wspomnę.




Podsumowanie dnia:
Przejechanych kilometrów : 276
Widzianych krajów: Słowacja i Ukraina
Awarie: Jelon nadal śmiga

Mapka sytuacyjna
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 541647.JPG
Awatar użytkownika
Luca
Klubowicz
 
Posty: 5105
Rejestracja: 25 mar 2008, 09:30
Lokalizacja: KIELCE okolice
Motocykl: Jinlun250*XVS*GL1500*HD
Płeć: mężczyzna

PoprzedniaNastępna

Wróć do Podróże

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości