Kryptonim Synewyr czyli drugie podejście

Wycieczki krajowe i zagraniczne oraz relacje z ich przebiegu

Re: Kryptonim Synewyr czyli drugie podejście

Postautor: Jack dodano: 04 lut 2017, 16:08

No to miałeś kolejny ciekawy nocleg :D
Romet Kadet 50 -> Romet Mińsk 125 -> Romet Soft 125 -> Romet R 250 -> Yamaha FJ 1200 A-> HONDA CBF 600 S
Awatar użytkownika
Jack
Klubowicz
 
Posty: 2324
Rejestracja: 15 cze 2012, 23:34
Lokalizacja: Podbeskidzie
Motocykl: Honda CBF 600 S
Płeć: mężczyzna
Wiek: 57

Re: Kryptonim Synewyr czyli drugie podejście

Postautor: Mist dodano: 04 lut 2017, 21:27

Oj czyta się, czyta z wypiekami, jest klimat, napięcie w odpowiednich chwilach.... :oklasky:
mist
"nie jest błędem zrobić błąd, błędem jest trwanie w błędzie"
Awatar użytkownika
Mist
Klubowicz
 
Posty: 900
Rejestracja: 20 gru 2015, 17:03
Lokalizacja: Katowice
Motocykl: Junak M12, FLSTCI
Tel. kom.: 726230066
Płeć: mężczyzna
Wiek: 70

Re: Kryptonim Synewyr czyli drugie podejście

Postautor: Luca dodano: 13 lut 2017, 15:53

Dzięki za komentarze. :) Motywuje mnie to do dalszej pisaniny.
W sumie to już został tylko sam powrót o którym można, by napisać, że szczęśliwie wróciłem do domu i temat zakończyć, ale, że są chętni do czytania to się jeszcze trochę postaram. ;)
No to lecimy dalej:

Dzień piąty, niedziela 7 sierpnia.

Zaczęło już świtać, wiatr nadal wieje i jest tak zimno, że nie chce się wychodzić z ciepłego śpiworka. Nie chcę jednak przegapić wschodu słońca i zmuszam się do wstania, co po dwóch nocnych balowaniach, nie było takie łatwe. Zbieranie starych, zastałych kości trochę mi zajęło, ale w końcu odważyłem się i wysunąłem łeb z namiotu. Co jest? Przecież miał być ładny widok z rana? Nie ma nic, kompletnie nic. Gęsta, biała mgła dookoła i tyle. To ja tu koczuję całą noc, jak jakiś dzikus, po to tylko, by rano obudzić się przy pięknych widokach a tu takie kwiatki? Znaczy się nie kwiatki, tylko mgła, bo kwiatków też nie widać.
Byłem prawie pewien, że skoro tak szybko wczoraj chmura sobie przyszła, to i szybko odejdzie.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 810466.jpg

Nawet moi nowi znajomi twierdzili, że rano ładnie będzie. Nic to, góra utarła mi nosa i tyle. Nie zawsze przecież musi być, tak jak się chce. Za to jak się innym razem coś uda, to człowiek się bardziej cieszy i docenia sprzyjające okoliczności przyrody.
Przy ognisku nie ma nikogo. Alosza gdzieś poszedł i ognisko zgasło a zarzekał się, że będzie całą noc podkładał do ognia.
Ubrałem się solidnie i udałem na mały rekonesans. Jelonek tak jak stał, tak stoi. Sprawdziłem wczorajszy przebieg i wyszło zaledwie 197 kilometrów. To i tak lepiej jak w zeszłym roku. Kilometrów nakręciłem niewiele, ale co z tego jak i tak wczorajszy dzień solidnie mnie zmęczył. Potwierdza się reguła, że czym mniej kilometrów, tym więcej niezapomnianych wrażeń.
Zataczam coraz większe kręgi w poszukiwaniu moich nowych znajomych i zastanawiam się gdzie też się podziali? Musiałem jednak wrócić się do namiotu po kask, bo tak wiało, że zaczęła mi marznąć łysina. Chodziłem potem jak kosmonauta po księżycu i odkrywałem coraz to nowe połacie ziemi pod stopami.
W końcu z mgły wyłonił się zarys czegoś kanciastego. Podszedłem bliżej i kopara mi spadła do samej ziemi.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 810460.jpg

Ford Escort, tutaj? Czego, jak czego, ale Eskorta to bym się w życiu nie spodziewał. Myślałem, że natrafię bardziej na jakaś ciężarówkę 4x4 a nie na osobowego Eskorta. Trochę mam doświadczenia w ujeżdżaniu tego typu sprzęta i wiem, że to auto nie miało prawa tu wjechać, jeszcze z czterema dorosłymi osobami na pokładzie. Przy czym Aloszę to można było spokojnie policzyć za dwie osoby. Szyby zaparowane, słychać tylko jak radio cicho gra, czyli pewnie wszyscy jeszcze śpią. Chyba mnie zobaczyli, bo drzwi się otworzyły. Alosza się znalazł. Zasnął przy ognisku i ognisko zgasło, a jak zgasło to zimno go sponiewierało i w nocy potulnie przyszedł do Saszy, prosić o azyl w samochodzie.
Nadal nie dowierzałem oczom, że oni przyjechali tu Escortem i mówię o tym Saszy a on dumnie odpowiedział:
- inny nie da rady a ja dam, trzeba umieć jeździć
- no Sasza, ale ja wiem jak niskie zawieszenie ma Eskort i jak łatwo przywalić o coś spodem a tutaj na płytach betonowych to można rozpruć całą podłogę na pół.
Sasza dumny jak paw, jeszcze bardziej niż przed chwilą, że na kimś zrobił wrażenie, powtórzył.
- a ja dam radę wszędzie, wot co
Sasza oprowadził mnie dookoła samochodu i pokazał co poprzerabiał w samochodzie, żeby móc jeździć tam, gdzie zwykła osobówka jeździć nie powinna. Głównie podniósł całe zwieszenie, żeby zwiększyć prześwit. Tak na oko z dziesięć, może nawet piętnaście centymetrów auto poszło do góry.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 810459.jpg

Przy okazji dowiedziałem się co oni tutaj robią? Otóż przyjechali na wieczorne i poranne zbieranie borówek, czy jak kto woli jagód. U nich nie jest to zakazane i można sobie zbierać na połoninach za pomocą specjalnego grzebienia.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 810458.jpg

Pamiętam, że gdy byłem mały to i u nas w Bieszczadach zbierali borówki właśnie takimi grzebieniami. Widziałem jak potem rozsypywali je na kocach i wybierali liście. Teraz już tego robić nie wolno.
Wróciliśmy wszyscy do ogniska, by się trochę ogrzać, bo chyba każdy miał dosyć tego nocnego zimna. Po Jelonie dobrze widać jaki wiaterek mieliśmy i to w osłoniętej niecce.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 809343.jpg

Koło samochodu wiało znacznie bardziej. Nawet nie chce myśleć co się działo na szczycie.
Zamarzyła mi się gorąca zupka z rana i od razu podjąłem odpowiednie czynności. Jak to bywa w takich chwilach, gdy człowiek czegoś bardzo chce to napotyka na niespodziewany opór materii. Tak i tym razem, zupka postanowiła żyć swoim własnym życiem i rozprzestrzeniła się po całym dobytku.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 809340.jpg

Torebka musiała gdzieś strzelić na wertepach i teraz makaron jest wszędzie. I tak nie mam co narzekać, bo znam takiego co mu się śledzie odkręciły podczas jazdy Jinlunem 250 i cała garderoba nadawała się potem tylko do prania. Makaronu się szybko pozbyłem w krzakach. Niech sobie ptaszki zjedzą. Ponieważ podczas mojego podróżowania nie jednego już doświadczyłem, schowałem jeszcze jedną zupkę w innym, bezpiecznym miejscu. Taka zupka na czarną godzinę, gdybym niespodziewanie utknął gdzieś w głuszy bez jedzenia. W prawdzie czarna godzina nie nadeszła, ale chęć zjedzenia czegoś gorącego, wzięła górę i już z cieknącą ślinką, grzałem wodę na gorące danie. Jak widać na zdjęciu to mogłem sobie do zupki dodać świeżych pięciopalczastych ziół.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 809337.jpg

Moi towarzysze najpierw się trochę śmiali z mojej kuchenki turystycznej, myśleli, że odpalam ją po to, żeby się od niej ogrzać, ale później z zazdrością patrzyli na gotującą się wodę. Zwłaszcza, że nie mogli rozpalić ogniska, bo drzewo zawilgło, mimo, że było pod dachem w garażu. Taka mgła potrafi się jednak wszędzie wcisnąć. Sami potem rozpalali cienkie patyczki od ognia Prymusa i z pożyczonego żaru w końcu udało się rozpalić ognisko. Oczywiście chciałem częstować zupką, ale z kurtuazji nikt nie chciał, więc zażerałem się sam.
Gdy się ognisko rozpaliło na dobre, od razu zrobiło się przyjemniej. Moi towarzysze zjedli wczorajsze resztki, pozostawione przy ognisku, po czym pokręcili nosami i stwierdzili, że pogody już dzisiaj nie będzie i trzeba wracać. W takich warunkach jagód zbierać nie będą.
Pożegnaliśmy się wylewnie i zniknęli we mgle. Nie marnując czasu, nastawiłem drugą porcję wody, tym razem na kawę w celu dopełnienia rozkoszy kulinarnej, tego poranka. W tym zimnie, gorąca, chińska zupka z Radomia, smakowała jak nigdy a o pysznej kawusi to już brakuje mi słów.
Zanim woda zdążyła się zagotować to słyszę takie chełt, chełt chełt i cisza. Rozrusznik przestał kręcić i Turbo Eskort nie chce odpalić. Tak to jest jak się na zimnie, całą noc słucha radia w samochodzie.
Pobiegłem we mgłę, szukać osamotnionych rozbitków. Samochód o tyle niefortunnie był zaparkowany, że z jednej strony było lekko pod górkę a z drugiej stromo w dół. Trzeba było najpierw wypchać samochód pod tą górkę w stronę drogi betonki, żeby móc go rozpędzić na łagodnym pochyleniu. Wszyscy mieliśmy co pchać, ale jak tylko zaczął się spadek, silnik od razu zaskoczył. Jeszcze raz przyszedł czas pożegnania i dziękowania za nocne towarzystwo.
Byłem przekonany, że teraz to już rozstajemy się na zawsze, ale jak się okazało byłem w błędzie. O tym jednak opowiem później.
Odnalazłem drogę do kawusi i pomału zabrałem się za zwijanie obozowiska. Składanie, mokrego namiotu i upychanie go do hermetycznego wałka nie jest przyjemne ani przy wkładaniu, ani później przy wyciąganiu. Zwłaszcza, gdy wszystko potem przechodzi wilgocią i po całym dniu potrafi się również zaśmierdzieć. Czyli idealne warunki do rozwoju bakterii gnilnych na moim nowiutkim namiocie.
Chwilami jakby zaczynało się trochę przecierać, po czym znowu mgła gęstnieje i odbiera nadzieję na ujrzenie okolicznej panoramy. Cudnie byłoby, gdyby mgła trochę opadła i widoczne byłyby tylko same szczyty, ale takie widoki zdarzają się niezmiernie rzadko i trzeba mieć dużo szczęścia, żeby akurat trafić na taką gratkę krajobrazową.
Odnalazłem w kufrze komórkę BabyLucy z GPS-em i wybrałem się na szczyt. Aparat telefoniczny za nic nie chciał się uruchomić. Po kilka razy wyciągałem baterię i w końcu zaskoczył. Być może zawilgotniał tak jak wszystko w około.
Na szczycie bez kasku się nie da wysiedzieć, bo uszy odmarzają i resztkę włosów mi wywieje, a to przecież środek lata jest. Mimo, że nic nie widać to jednak satelity złapałem.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 809331.jpg

Zaskoczony jestem, że Połonina Równa jest tak blisko Polski. Pewnie gdy widoczność jest dobra, to nasze polskie góry są jak na dłoni. Niestety teraz to mogę sobie tylko podziwiać mleczną otchłań.
Ponieważ we mgle otaczające nas ukształtowanie terenu nie jest takie oczywiste, wybrałem się na poszukiwanie najwyższego miejsca, jednocześnie wpatrując się we wskazania GPS-a .
Wychodzi na to, że tam gdzie jest krzyż, to faktycznie jest najwyżej. Telefon pokazał 1519 metrów nad poziomem morza. Z ciekawości sprawdziłem później w domu i Net twierdzi, że Riwna, czyli najwyższy szczyt Połoniny Równej ma odrobinkę poniżej 1500m n.p.m. a ja tu mam powyżej i nie wiem dlaczego?
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 808738.jpg

Może błąd w obliczeniach i komunikacji z satelitami, albo po prostu nie jestem na Połoninie Równej, tylko na jakiejś innej he he. No co, we mgle może się człowiekowi pomylić.
Dłużej czekał na poprawę pogody nie będę, bo już dziesiąta dochodzi. Objuczony Jelon już na mnie czeka. Cały mokry od mgły, ale odpalił od pierwszego. Stary, poczciwy Jelonek, nie zawodzi, nie to co jakieś naszpikowane elektroniką, nowoczesne wydumane smartfony.
Taki dźwięk pracującego silnika w takim miejscu od razu dodaje otuchy i na sercu robi się cieplej. Naprawdę lubię ten motocykl i czuję z nim silną więź emocjonalną. Tyle fajnych przygód co z nim miałem, to drugiego takiego już chyba nie znajdę.
Pora wracać do domu. Szybko odnalazłem we mgle ‘betonkę’ i rura z górki na pazurki.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 808729.jpg

c.d.n.
Awatar użytkownika
Luca
Klubowicz
 
Posty: 5105
Rejestracja: 25 mar 2008, 09:30
Lokalizacja: KIELCE okolice
Motocykl: Jinlun250*XVS*GL1500*HD
Płeć: mężczyzna

Re: Kryptonim Synewyr czyli drugie podejście

Postautor: Mist dodano: 13 lut 2017, 21:17

Pięknie, dzieje się :oklasky: :)
mist
"nie jest błędem zrobić błąd, błędem jest trwanie w błędzie"
Awatar użytkownika
Mist
Klubowicz
 
Posty: 900
Rejestracja: 20 gru 2015, 17:03
Lokalizacja: Katowice
Motocykl: Junak M12, FLSTCI
Tel. kom.: 726230066
Płeć: mężczyzna
Wiek: 70

Re: Kryptonim Synewyr czyli drugie podejście

Postautor: Luca dodano: 15 lut 2017, 15:02

Kolejny kawałek:

c.d.
Czasami mgła robiła się bardziej przeźroczysta i mogłem zobaczyć jaki zjazd w dół mnie czeka. Czym niżej się sturlałem, tym robiło się przyjemniej. Wiatr słabł, mgła też i z każdym metrem robiło się coraz cieplej. Chwilami nawet zaczynało być coś widać.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 808219.jpg

W końcu nastąpił ten moment i wyjechałem z tej upartej chmury. Upartej, bo ciągle tkwiła uczepiona szczytu góry. Z dołu wyglądała jak takie, białe, puchate niewiniątko, słodko otulające szczyt. Tylko w rzeczywistości było tam mrocznie, zimno, wietrznie i wilgotno, bo to zła chmura była.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 808221.jpg

Na razie to jadę w stronę tajemniczego żółtego punktu, bo nareszcie widzę gdzie jadę.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 808217.jpg

Tajemniczy żółty punkt okazał się żółtą Tavrią. Po tym jak widziałem na szczycie Escorta, to na tej wysokości taka ruska Tavria nie robi już na mnie wrażenia.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 808214.jpg

Za żółtą maszyną jest niezła przepaść i dlatego nic dalej nie widać. Szybko się jednak zorientowałem co robi tutaj ten porzucony samochód o tak wczesnej, niedzielnej porze.
W pobliżu jest pełno krzaków borówki i zapewne zbieracze nie marnują czasu.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 808213.jpg

Postanowiłem też się dołączyć, by dołączyć smakowitą borówkę do dzisiejszego jadłospisu.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 807995.jpg

Pychota, że palce lizać. Krzaki były jednak tak przetrzebione, że nazbieranie palcami litra, zajęłoby mi z godzinę. Zadowoliłem się kilkoma garściami i oblizując się fioletowym językiem, ruszyłem dalej.
Jedzie się teraz całkiem przyjemnie, bo widoczność się poprawiła i wraz ze spadkiem wysokości wprost proporcjonalnie rośnie temperatura a odwrotnie proporcjonalnie rośnie siła wiatru, czyli w sumie to tak po chłopsku wioterek jus tak nie wieje w łocy.
Nadal jednak muszę skupiać uwagę na drodze, bo co jakiś czas są głębokie przerwy między płytami, uskoki i wystające ze skruszonego betonu, stalowe pręty żebrowane.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 807991.jpg

Niektóre są ładnie pozaginane w stronę podłoża, ale trafiają się też sterczące i można łatwo rozpruć oponę, a wtedy żaden kapciarz nie załata takiej poharatanej gumy.
Powietrze jeszcze nie jest zbyt przejrzyste, ale już mogę zobaczyć tą ogromną przestrzeń, która mnie otacza. Przy dobrej pogodzie ze szczytu Połoniny musi być niesamowity widok.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 807816.jpg

Później wjechałem już w las i obszerne widoki się skończyły.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 807533.jpg

Nawet nie wiem kiedy i już byłem przed wioską, otoczoną poletkami uprawnymi. Widać, że cena złomu na Ukrainie jest niska, bo od czasu do czasu można spotkać porzucone sprzęty.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 807339.jpg

Może się mylę i jest to jeszcze całkiem sprawny sprzęt w ciągłym użytku. A ja już go chciałem na kilogramy sprzedawać.
Wjechałem do wioski i ku mojemu zdziwieniu, przy jednym z pierwszych domów, zobaczyłem moich znajomych, opartych o płot. Śledzili mnie wzrokiem jak sobie zjeżdżam z góry. Zaczęli machać, ja też, więc się zatrzymałem. Myślałem, że oni są z bardziej daleka i dlatego zostali na noc a tu okazuje się, że to są miejscowi tubylcy. To dlatego Alosza tak nalegał, żeby go zwieźć w nocy na dół. Ja myślałem, że chce na sam dół a nie tylko do połowy góry. Z resztą w nocy i tak bym nie pojechał nawet do połowy.
Wracając jednak do samego spotkania w wiosce, to tak byłem zdziwiony i zaaferowany całą sytuacją, że nie zauważyłem, że zatrzymałem się przy wielkiej minie przeciwczołgowej.
Znaczy się, chodzi mi o wielką, krowią kupę. Zatrzymałem się i chcąc się podeprzeć, władowałem całego buta, centralnie w śmierdzącą kupę. Tak mi mięciutko noga wlazła, ale nie dałem po sobie poznać i dalej rozmawiałem ze znajomymi tubylcami. Pożyczyliśmy sobie wszystkiego najlepszego na dalszą drogę życia i energicznie ruszyłem w dół. Jak tylko zniknąłem za zakrętem to od razu zjechałem na trawę i zacząłem pozbywać się świństwa z obuwia. Za nic nie dało się tego całkowicie wyczyścić a to co zostało na stopce zawiozłem aż do domu w Polsce. Jakby się dobrze przypatrzeć to ślady tego zdarzenia można odnaleźć do dzisiejszego dnia.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 807106.jpg

Wyczyściłem co się dało, ale smrodu nie mam czym zlikwidować i pewnie będzie się jeszcze za mną ciągnął przez długie kilometry. Umyć nie ma jak, to będę sobie wietrzył po drodze he he.
Ponieważ dzisiaj jest niedziela to z braku kościoła, postanowiłem zaglądnąć do pobliskiej cerkwi. Nie mogłem znaleźć drogi dojazdowej, więc zostawiłem Jelona i wybrałem się pieszo. Ścieżki też nie mogłem znaleźć, zatem ruszyłem na przełaj. Okazało się, że ścieżka jest i biegnie między domami. Cerkiew mimo, że widać, że kiedyś była odnawiana to w pobliżu nie widać żadnego życia. Wszystko pozamykane i wygląda na to, że mało kiedy ktokolwiek do niej zagląda.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 807333.jpg

Za to przy wejściu były ciekawe obrazy, więc i tak warto było się trochę potrudzić.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 807331.jpg

Po opuszczeniu wioski, droga szutrowa już nie była taka straszna jak wydawała mi się wczoraj i pozwoliłem sobie na większą prędkość. Oczywiście nie bez znaczenia było, że teraz jadę w dół a nie wspinam się mozolnie pod górę.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 807108.jpg

Poszło szybko i już byłem na samiutkim dole a tam cywilizacja pełną gębą. Czyli pełno krów lezących środkiem drogi.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 807107.jpg

Teraz byłem już znacznie bardziej wyczulony na cuchnące miny przeciwczołgowe, rozsiane po asfalcie.
Zrobiło się całkiem ciepło, zatem przy pierwszej okazji zatrzymałem się przy wiejskim barze, by zrzucić z siebie trochę garderoby i pokosztować miejscowego kwasu.
Bar całkiem spory i w klimacie głębokiej komuny. Normalnie, jakby się tam czas zatrzymał i nawet ekspedientka ubrana jak za tamtych czasów. Tylko nieco bardziej sympatyczna, niż wtedy ekspedientki bywały. Zamówiłem kawę i pół litry kwasu. Takiego zestawu to chyba jeszcze nie zamawiałem. Dostałem jedno i drugie od ręki. Niestety kawa bez mleczka, bo mlieka niet. Pewnie krowa jeszcze na pastwisku.
Stanąłem przed nie lada dylematem, czy najpierw wypić kawę a potem kwas, czy odwrotnie, a może trochę tego a potem tamtego? Tylko od którego zacząć?
Wygrał kwas, czyli zacząłem od kawy. Mam taki zwyczaj, że dobre zostawiam sobie na koniec a te gorsze biorę od razu na klatę. Nie, żebym sobie kawę na klatę wylał, ale właśnie ustaliłem hierarchię wartości. Kwas jest lepszy od kawy, przynajmniej tutaj na Ukrainie i basta.
Wypiłem czarną kawę i wcale nie była taka zła a potem zabrałem się z pietyzmem za delektowanie się chlebowym kwasem. No i się nie pomyliłem. Kwas był debeściak.
c.d.n.
Awatar użytkownika
Luca
Klubowicz
 
Posty: 5105
Rejestracja: 25 mar 2008, 09:30
Lokalizacja: KIELCE okolice
Motocykl: Jinlun250*XVS*GL1500*HD
Płeć: mężczyzna

Re: Kryptonim Synewyr czyli drugie podejście

Postautor: LadyDragon dodano: 15 lut 2017, 16:14

Łukaszu...myślę, że przy kolejnej wizycie za wschodnią granicą będziesz mieć duuuuuuże zamówienia na kwas chlebowy ;) Ciekawe te Twoje wyprawy :D
Awatar użytkownika
LadyDragon
Klubowicz
 
Posty: 1478
Rejestracja: 15 sie 2011, 23:43
Lokalizacja: Głogów, dolnośląskie :)
Motocykl: plecaczek
Tel. kom.: 500721926
Płeć: kobieta
Wiek: 54

Re: Kryptonim Synewyr czyli drugie podejście

Postautor: Mist dodano: 15 lut 2017, 19:58

I jak to bywa już zaczynam się wkurzać że opowieść zmierza do końca _boisie - wszystko co dobre, szybko się kończy :swir:
Luca, masz wprawę, styl, poczucie humoru - przymierz się do kolejnej formy, może nie tylko reportaż, ale też coś z fikcją: opowiadanie, powieść :D
mist
"nie jest błędem zrobić błąd, błędem jest trwanie w błędzie"
Awatar użytkownika
Mist
Klubowicz
 
Posty: 900
Rejestracja: 20 gru 2015, 17:03
Lokalizacja: Katowice
Motocykl: Junak M12, FLSTCI
Tel. kom.: 726230066
Płeć: mężczyzna
Wiek: 70

Re: Kryptonim Synewyr czyli drugie podejście

Postautor: Luca dodano: 16 lut 2017, 12:47

LadyDragon pisze:.... będziesz mieć duuuuuuże zamówienia na kwas chlebowy ;)

Nooo a potem będę po kolei wznosił toasty i wypijał Wasze zdrowie do ostatniej kropli kwasu :D

P.S.
Ten w plastikowych butelkach też nie jest taki jak ten prosto z dystrybutora w szklanym kuflu. Trzeba po prostu tam pojechać, dobrze się zmęczyć a potem napić się oryginalnego kwasu.
Awatar użytkownika
Luca
Klubowicz
 
Posty: 5105
Rejestracja: 25 mar 2008, 09:30
Lokalizacja: KIELCE okolice
Motocykl: Jinlun250*XVS*GL1500*HD
Płeć: mężczyzna

Re: Kryptonim Synewyr czyli drugie podejście

Postautor: Luca dodano: 16 lut 2017, 12:59

Mist pisze:... przymierz się do kolejnej formy, może nie tylko reportaż, ale też coś z fikcją: opowiadanie, powieść :D

Opisywanie faktów jest znacznie łatwiejsze a do fikcji, trzeba mieć nie lada wyobraźnię. ;)
Jak zostanę długotrwale bezrobotnym, to może podejmę taką próbę i jak coś wypocę to od razu poddam Wam pod opinię.
Awatar użytkownika
Luca
Klubowicz
 
Posty: 5105
Rejestracja: 25 mar 2008, 09:30
Lokalizacja: KIELCE okolice
Motocykl: Jinlun250*XVS*GL1500*HD
Płeć: mężczyzna

Re: Kryptonim Synewyr czyli drugie podejście

Postautor: Luca dodano: 16 lut 2017, 16:23

Jeszcze odrobinkę i dobrniemy do samego końca :)

c.d.
Droga nr T0712 się skończyła i dojechałem do drogi głównej nr H13 w okolicy miasteczka Pereczyn. Kierunkowskaz na prawo i już łapię azymut na właściwy kierunek, czyli na Polskę.
Po drodze wjechałem w region nawiedzony przez jakąś straszną wichurę, bo potężne drzewa były połamane jak zapałki.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 807104.jpg

Jakoś tak opornie Jelon wchodzi w zakręty. Szybka diagnoza i już wiem, że mam jeszcze mniej powietrza w przednim kole niż miałem. Czyżbym przebił koło na tych betonowych płytach?
Jadę dalej i co jakiś czas zerkam, co się dzieje z przednią oponą. Nie widać, żeby powietrze gwałtownie schodziło, ale widać, że jest stanowczo za mało i jadę na pół-flaku. Zjechałem na najbliższą stację benzynową i szukam kompresora. Nigdzie nie widzę, więc pytam pana z obsługi i się dowiaduję, że kompresor był, ale się spalił, czy coś w tym rodzaju. W każdym bądź razie powietrza nie uzupełnię.
Stacja benzynowa jest z tych większych i ma nawet sklep z podstawowymi gadżetami, ale pompki nie ma. Pan z obsługi stacji, przejął się moją sytuacją i kazał mi czekać. W końcu pod dystrybutor zajechał jakiś samochód osobowy i pan od razu zapytał kierowcę, czy nie ma w bagażniku pompki? Niestety nie miał. Potem przyjechał kolejny samochód i kolejny i kolejny i żaden nie miał pompki ze sobą. Aż dziwne. Wszystkie te samochody były w miarę nowe i może dlatego nikt nie woził, bo nie potrzebował? Nareszcie przyjechała stara, rozklekotana Łada. Ten kierowca na pewno w bagażniku będzie miał mały podręczny warsztat. No i faktycznie pełno rupieci miał, ale pompki niet.
Dłużej czasu nie chciałem marnować, więc podziękowałem panu ze stacji za życzliwość i chęć pomocy i odjechałem.
Na dziurach aluminiowa felga jeszcze nie dobija do podłoża to jechać się da. Może w następnej benzyno-dajni będą mieli sprężone powietrze. Niestety wjechałem w taki region, że nie było nic przez długie kilometry. Za to były fajne, klimatyczne wioseczki z ciekawymi domkami. Tutaj jakby trochę bardziej ludzie dbali o obejścia wokół domostw.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 806861.jpg

Dzisiejszy dzień już nie był taki gorący jak wczorajszy, ale pić też się chce. Już chyba nawet nie muszę pisać co mi po głowie chodzi.
W napotkanym sklepie kwasu niestety nie było, ale życzliwi tubylcy dali mi namiary na bar w którym na pewno będzie. Za 5km miał być bar i faktycznie był. Taki trochę wyglądający, jakby dawno stał nieczynny, ale nic bardziej mylnego. W środku życie tętniło a jaka atmosfera.
Po prostu trzeba być, żeby to poczuć. Była gęsta mgła od papierosów i musiałem się przedzierać, żeby odnaleźć panią barmankę.
Pani barmanka, była nieodłączną częścią całego klimatu i również robiła wrażenie. Odzwyczaiłem się już od lokalów w których ciężko jest złapać oddech i nie widać z kim się co pije. Pośpiesznie zamówiłem 0,5L kwasu i jak tylko otrzymałem wielki, ociekający pianą, gruby kufel, wypełniony po brzegi ciemno złocistym kwasem, wyszedłem na zewnątrz, by nabrać świeżego powietrza.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 806858.jpg

Wieś wygląda na opustoszałą, bo wszyscy szanujący się obywatele siedzą sobie w barze.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 806850.jpg

Ponieważ to był jeden z lepszych kwasów jakie do tej pory piłem, postanowiłem wysnuć tezę, że czym większa speluna, tym lepszy kwas. Jak się w późniejszych dziejach okazało, moja teza była słuszna do chwili, gdy w jednym ze speluniastych barów podali mi kwas w plastikowym kubku i kwas nie smakował jak kwas, tylko jak siki barmanki. Sięgnąłem wtedy dna i od tej pory wyznacznikiem zdatności do spożycia kwasu są stojące obok szklane kufle. Jak zobaczycie gdzieś plastikowe to pod żadnym pozorem nie pijcie tam kwasu.
Teraz jednak pragnienie ugasiłem wyśmienitym chlebowym nektarem, wystarczyło jeszcze tylko odnieść gruby kufel, na jednym głębokim wdechu i już mogłem ruszać w dalszą drogę.
Mimo dziurawej jezdni tak mi się dobrze jechało, że zupełnie zapomniałem o zbyt niskim ciśnieniu w przednim kole.
Jak już wspominałem, Ukraina się zmienia i jest coraz więcej miejsc, gdzie znużony turysta może bezpiecznie spędzić noc i nie wychodząc nigdzie też dobrze zjeść.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 806845.jpg

Jest nawet moja ulubiona tablica informacyjna, więc za chwile będzie znowu ciekawie.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 025064.jpg

Są też jakieś zasieki i budka strażnicza, ale nikogo nie widzę to śmigam dalej. Po drugiej stronie od razu pojawiają się serpentynki. Jelonek się dzielnie wspina a ja podziwiam widoki.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 025059.jpg

Serpentyny zaprowadziły mnie wprost na Przełęcz Użocką.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 025053.jpg

Na środku przełęczy kolejne zasieki. Tym razem nie na żarty. Opuszczone szlabany, ludzie uzbrojeni po zęby i nie prejdiosz dalej.
Ciekawe dlaczego akurat w tym miejscu? Może dlatego, że właśnie do tego miejsca sięga nasz polski cycek, ta najdalsza wypustka w prawym dolnym rogu mapy i wystarczy zrobić susa w las i za chwilę będzie się w Polsce.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 022195.jpg

Przyjechał jakiś samochód, sprawdzili mu bagażnik i dokumenty i puścili. Czyli można jechać dalej, zatem podjechałem i ja pod szlaban. Sprawdzili paszport, spisali numery rejestracyjne, wypytali mnie skąd jadę, co tu robię i gdzie dalej zamierzam się udać? Oczywiście szczegółów im nie opowiadałem, wystarczyło, że byłem w Rezerwacie Synewyr i teraz będę jechał na Lwów.
Pan mundurowy potwierdził, że na pewno tą drogą do Lwowa dojadę. Zmartwił mnie tylko stan asfaltu, bo po drugiej stronie jak okiem sięgnąć wszystko było sfrezowane. Na pytanie czy daleko tak będzie, usłyszałem, że jeszcze 10km. Było chyba więcej, ale już się nie czepiajmy takich mało ważnych detali.
Wszyscy wiemy jak fajnie się prowadzi motocykl po frezowanym asfalcie. Mało tego, tutaj nie dość, że przejechała tędy drogowa frezarka, to jeszcze zostawiła niemalże cały urobek za sobą. Zamiast wywieźć ten skruszony asfalt to sobie tak zalega na jezdni. Teraz mam pod kołami ni to szuter, ni to niewiadomo co.
Najpierw zacząłem wolno, tak na trzecim biegu i nawet Jelonek się trzymał toru jazdy, ale z czasem zrobiło się nudno i droga się niesamowicie dłużyła.
Dobrze, że ruch był mały, bo miałbym przerąbane. Wystarczy, że jakaś osobówka nadjechała z przeciwka i już byłem cały w kurzu a czasem nawet spod kół zabłąkanym kamyczkiem obrywałem. Samochód osobowy ma nieporównywalnie lepsze podparcie na czterech kołach i można sobie pozwolić na znacznie większą prędkość.
Po dłuższej chwili, gdy mi się wydawało, że nabrałem już wprawy, postanowiłem nieco przyśpieszyć. Najpierw poszedł czwarty bieg w obroty a potem nawet chwilami piąty.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 022192.jpg

No i jak mnie w jednym miejscu nie szpulnie, to do dziś nie wiem jak się wyratowałem. Zimny pot obleciał i ponownie przeprosiłem się z trzecim biegiem. Czasami tylko, gdy byłem pewien swego, zapinałem czwórkę, ale tylko na prostych odcinkach i gdy byłem na drodze zupełnie sam. Kiedyś jak położą tutaj asfalt to będzie naprawdę fajna, malownicza droga.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 022184.jpg

Bardzo dobrze widać stąd nasze polskie Bieszczady. Od tej strony jeszcze ich nie oglądałem.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 022182.jpg

Nareszcie dojechałem do świeżutkiego, pachnącego nowością asfalciku. Normalnie raj dla motocyklowej duszy. Króluje dzika przyroda, na drodze prawie nikogo, droga wije się jak wstążka i pod kołami idealna nawierzchnia. Z tej radości razem z Jelonem się trochę zapomnieliśmy i było pięknie. Poczucie bezgranicznej wolności, wiatr we włosach i te sprawy.
Dzicz się skończyła i dojechałem w rejony bardziej cywilizowane. Nadal jednak jest fajnie i jest na czym oko zawiesić. Takiego patentu to jeszcze nie widziałem, zapora, most kolejowy i tunel w jednym.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 020107.jpg

Zbiornik wodny niczego sobie, asfalt się tylko pogorszył i muszę nieco zwolnić.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 020100.jpg

Omal i bym przeoczył kolejny powód do świętowania. Jelonkowi wyskoczyły na budziku same bałwanki, czyli osiemdziesiąt osiem tysięcy, osiemset osiemdziesiąt osiem kilometrów, osiemset osiemdziesiąt osiem metrów i osiemset osiemdziesiąt osiem milimetrów. O setnych i tysięcznych milimetra już wspominał nie będę, ale na pewno takie same ósemki w którymś momencie tej właśnie drogi (H13) się przytrafiły he he.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 020094.jpg

c.d.n.
Awatar użytkownika
Luca
Klubowicz
 
Posty: 5105
Rejestracja: 25 mar 2008, 09:30
Lokalizacja: KIELCE okolice
Motocykl: Jinlun250*XVS*GL1500*HD
Płeć: mężczyzna

PoprzedniaNastępna

Wróć do Podróże

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość