Ostatecznie wyruszyliśmy we dwóch, trzeciemu koledze mechanik naprawia motka, już cztery miesiące, dobry jest!
I tak w skrócie...
Dzień pierwszy. Łosice - Czarna Górna w Bieszczadach czyli Bieszczadzka Przystań Motocyklowa.
Jedziemy w tym duecie na dłuższą wycieczką po raz pierwszy, ale od razu znakomicie się dogadujemy. Na trasie nic ciekawego, po za ciągłą ucieczką przed czarną chmurą,
która przed Przemyślem obrała kierunek na Ukrainę.
Co prawda jeszcze dopada nas deszcz na serpentynach w okolicach Birczy, ale na krótko. Na którymś winklu (w deszczu) złapałem uślizg kół, ale tym razem (z pomocą buta) wyszedłem zwycięsko

W Czarnej mała niespodzianka; na "naszym" kawałku trawnika wyrósł domek holenderski, a tam co roku za drzewkami rozbijaliśmy namioty. Ludków dużo. Wieje, ale ciepło, przez chwilę kropi deszczyk.
Swojaczek, kanapeczka, pogaduchy i idziemy spać.
Dzień drugi.
Rano już piękna pogoda... Kawa, pakowanie i kierunek Tokaj...
Krótki postój na siku

W Wetlinie pod samotnym dystrybutorkiem tankujemy; podłoże z kamyków, stromizna, żeby chwycić końcówkę węża trza zsiąść z motka. Więc zsiadam, a osiołek fik, mimo, że stał na bocznej stopce... szyba czołowa pękła, lusterko obłamało się. No żesz k...va. Ale spoko... lusterko naprawiam klejem do metalu, ale skubaniec wolno schnie, więc idziemy na śniadanie do karczmy.
Po powrocie nadal schnie, więc przytraczam lusterko do bagaży i bez lewego ruszamy na Węgry. W Smolniku w Zagrodzie Hryszczata ostatecznie pozbywam się resztki szyby, stelaże do kufra i od tej pory cruiser staje się nekedem

Granicę przekraczamy w Radoszycach, pogoda super, wręcz upalnie.
W Słowacji w spożywczaku robimy zakupy i dalej...
Tym razem jadę bez nawigacji, nawet specjalnie w mapę nie zaglądam, przecież nie raz już tędy jechałem. I ta pewność siebie spowodowała, że zamiast na Trebisov jedziemy na Kosice. Zafundowałem nam dodatkową wycieczkę...


Obowiązkowa fotka pod tablicą państwa;
W Tokaju w towarzystwie dwóch chłopaków z Gorlic, zwiedzających świat stopem, pijemy wszystkiego po trochę. Ledwie zdążyliśmy rozstawić namioty rozszalała się burza. Imprezka odbywa się w altanie, woda i tu się pojawia i tworzy pod stopami jeziorko.
To sygnał, że trza iść spać. Przy wtórze walących piorunów śpię jak dziecko

I jeszcze mapka z drugiego dnia;
Dzień trzeci.