dzień 5 c.d.
Kawa wypita, leniwie pakuję akcesoria do plecaka i idę po przekątnej dziedzińca, gdzie widzę coś w rodzaju kapliczki.

Z daleka wyglądało to może na kapliczkę, ale z bliska bardziej pasuje mi na łaźnię, w której pielgrzymi mogliby obmyć zmęczone stopy.

Obok mini basen, a w nim rybki, nawet jedna czerwona. Woda niezbyt czysta, nagrzana słońcem, a jednak one sobie tu żyją.

Przyjemnie tu, odczuwam taki wewnętrzny spokój, jeszcze by się posiedziało, ale dzień upływa, a zwiedzania dużo. Odpalam Cruisera, uliczką pod górę dojeżdżam do muru i jadąc wzdłuż niego parkuję przed bramą. Parking spory, są też miejsca dla jednośladów. Czy płatny? Nie widzę żadnej tablicy z cennikiem, zresztą za bardzo się tym nie przejmuję...

Plecak na plecy, kask do ręki i po chwili jestem po wewnętrznej stronie murów. Na wprost otwarte drzwi starego kościółka... wchodzę. Chwilę oglądam, robię zdjęcia...

Nie mogę sobie pozwolić na dokładne zwiedzanie, bo czasu zabraknie. Mały plac, znów kościół, jakiś urząd,

idę dalej wąską ulicą

kolejny nieduży podwórzec cały zastawiony stolikami pod parasolami. Usiadł bym na chwilę, zamówił kawę, ale czas... Pod ścianą zabytkowy kran z wodą, obmywam twarz i ręce.

Kolejna uliczka,wszystkie są wąskie, z nawierzchnią z płyt kamiennych, pod ścianami w donicach krzewy, kwiaty... jest klimat.

Co krok sklepiki różnej branży. Butelki z winem stoją wprost pod nogami lub na ścianach.

Jestem coraz bardziej zauroczony... Wchodzę do sklepiku z pamiątkami, kupuję żonie magnesy (to już tradycja - z każdej podróży muszę),

w następnym chcę kupić wino, ale ceny od 8 euro w górę trochę mnie zniechęcają (niedługo przyzwyczaję się do tych cen). Ale za to w kolejnym kupuję ser;

i tu też ceny wygórowane, ale muszę spróbować lokalnych wyrobów. Biorę najmniejszy kawałek sera, a i tak płacę 6,70e.
Pienza potrafi zaczarować, idzie człowiek (znaczy turysta), głowa mu chodzi jak radar, chce jak najwięcej zobaczyć, jak najwięcej zapamiętać...
Chciałoby się tu pomieszkać, chociaż kilka dni, żeby nacieszyć się klimatem tego miasteczka. Jest schludnie, kolorowo od kwiatów ustawionych pod ścianami


Pienza mnie urzekła. Czuję się jak dziecko w wielkim sklepie z zabawkami!
Nie wiem, ile czasu już tu jestem, ale chyba pora się zbierać. Ile zobaczyłem Pienzy? Na pewno za mało. Czy tu jeszcze wrócę?
Zazdroszczę tym co mieszkają bliżej, choćby na południu Polski - w dwa dni motocyklem można tu dojechać.
Wracam na parking, wyciągam mapę, dokąd teraz? Cortona, ale przecież nie najkrótszą drogą. Pojadę na południe doliną Val d'Orci, aż do rezerwatu Lucciola Bella. A później skręcę na północny wschód w kieruneku Arezzo.
Odpalam moto, żegnam się z Pienzą jadąc wokół miasta pod murami, a kiedy droga odbija w lewo zaczyna się zjazd slalomem w dół, można by zgasić silnik i przejechać tak kilka kilometrów

.
Na południe leniwie jadę drogą SP18, widoczki cały czas jak z pocztówki

a gdy dojeżdżam do SP53 skręcam w lewo w stronę rezerwatu.
Krajobraz nic się nie zmienił, nadal ten sam pagórkowaty z drogami obsadzonymi cyprysami

Po kilku kilometrach jazdy po prawej zauważam coś jakby parking, na który zjeżdżam. Mam ochotę na drugą kawę i muszę skosztować kupionego sera. Leży potężna kłoda drewna, posłuży za stół


Jest to nie tyle parking, ile placyk, na który można zjechać, żeby nie zatrzymywać się na ulicy. Wszystko po to, żeby "rzucić okiem" na stare potężne drzewo. Pod nim leży wielki konar już pozbawiony kory.

Teren wokół ogrodzony płotem, jest tablica informacyjna, ..
https://lh3.googleusercontent.com/pw/AC ... authuser=0Nawet na googlowej mapie zaznaczono tą atrakcję

Po przeciwnej stronie drogi kolejna alejka do posesji, po obu stronach rosną cyprysy, a jakże...


Kiedy kończę tą skromną biesiadę zajeżdża auto, para młodych Włochów. Dziewucha pyta czy może wypuścić pieski z samochodu? A, proszę bardzo... tylko, że to nie pieski a wielkie psy, taki mógłby nogę odgryźć

Ser nie za specjalnie mi smakuje; jest twardy, kruchy, taki sobie w smaku. A może mam nieodpowiedni gust?
W nawigacji ustawiam cel; Cortona. . Gps prowadzi przez rezerwat. Niespodziewanie wjeżdżam do miasteczka, nawet nie odczytałem jego nazwy. Trochę kluczę, bo i nawigacja ogłupiała. Za drugim razem trafiam na właściwą drogę wylotową i opuszczam to stare miasto. To chyba La Foce, ale głowy nie dam
(Zdjęcia z kamerki rozmazane... przetarłem wilgotną chusteczką

)


Znów wjeżdżam na pagórkowaty teren porośnięty lasem. Już nie wiem czy nawigacja mi sprzyja czy to mój wróg.
I czy jestem w rezerwacie czy nie, ale chyba tak bo straszna dzicz. Zaczynają się serpentyny w górę i w dół, ale na szczęście mam cień, tylko asfalt robi się coraz gorszej jakości,



droga coraz węższa, aż w pewnej chwili dojeżdżam do znaku "zakaz ruchu", o co chodzi?

Z tyłu po lewej widzę bramę, a więc ktoś tu mieszka. Przed bramą droga skręca w prawo w dół...

Asfalt całkowicie się kończy, jadę po szutrze, miejscami pojawia się piasek.


ale nie jestem tu sam, w tumanach kurzu pojawia się autko, gdzieś musi być cywilizacja...

Rany, gdzież ta nawigacja mnie zaprowadziła, ale nie mam wyjścia, muszę jej zaufać...
Przejeżdżam przez mały mostek, by za nim ujrzeć zabudowania. Uff, chyba jestem wśród ludzi. Około godziny zeszło mi nim pokonałem rezerwat.

Wracam do cywilizacji

. Mijam kilka wiosek, przeciskam się pod autostradą Florencja - Rzym, wjeżdżam do miasteczka o nazwie Tre Berte, w którym widzę małą stacyjkę z benzyną. Podjeżdżam pod dystrybutor. I tu małe zaskoczenie; wychodzi starsza pani i chwyta za pistolet. Będzie tankowała? A jakże. Cały czas coś mówi, oczywiście po włosku - nic nie rozumiem. Żeby cokolwiek powiedzieć mówię "full please", teraz i ona zaskoczyła, że ja nie swój

Leje, leje, nie reaguje na moje "stop", aż przelała. Ale po raz pierwszy mam tu zatankowane do pełna. Przynosi terminal, płacę kartą, prawie jak u nas

Jest nawet otwarta łazienka, woda co prawda ledwie się sączy, ale trochę się odświeżyłem, bo piasek miałem wszędzie

Do Cortony zostało niespełna 40 km. Jadę o dziwo po bardziej płaskim terenie,
Po niedługim czasie znów krajobraz zmienia się na górzysty.
Mając wg nawigacji 5 km do celu już widzę; na dużym wzniesieniu w słońcu czerwienieją mury. To Cortona.

c.d.n.