Rumunia 2011

Wycieczki krajowe i zagraniczne oraz relacje z ich przebiegu

Rumunia 2011

Postautor: Deamiens dodano: 15 sie 2011, 15:33

Już dłuższy czas temu w temacie o WKCM 2011 pisałem, że planuję odwiedzić Rumunię, tyle że wasz termin mi nie odpowiadał. Może to i lepiej, bo jak sam sobie zaplanowałem, tak sam zrobiłem - własnym tempem, własną drogą :) Chociaż patrząc z perspektywy czasu, popełniłem 2 zasadnicze błędy - wziąłem klasyczne, papierowe mapy zamiast nawigacji, i pojechałem motocyklem innym niż enduro. Ale o tym później.

Na początek zdjęcia, co prawda nie oddadzą nawet w 10% tego co widziałem, ale cóż, lepsze to niż nic.
https://picasaweb.google.com/kepa.damian/Rumunia2011

DZIEŃ I
http://maps.google.com/maps?saddr=Plage ... =1,2,3&z=7

Ten wyjazd od początku był jakiś pechowy. Zamiast wystartować sobie wczesnym rankiem, musiałem jeszcze odwiedzić urząd miasta, bo dzień wcześniej "przypomniało mi się" że od ponad tygodnia jeżdżę z nieważnym prawem jazdy, a od ponad 2 tygodni czeka do odbioru nowe. Za to ludzie przed urzędem mieli ciekawostkę w postaci lekko załadowanego motocykla :)) Na szczęście biurokracja poszła sprawnie i już po 9 wyjechałem z Lublina. Trasa przez Janów-Nisko-Rzeszów nuda, nie ma o czym mówić. Jako że specjalnie nigdzie mi się nie śpieszyło, to w Tylawie odbijam w lewo na Komańczę, w Komańczy jeszcze szybkie tankowanie i przez Radoszyce na Słowację. Co ciekawe, od Kraśnika do Komańczy albo lekko kropiło, albo mocno padało, po przejechaniu gór - na Słowacji sucho i słonecznie.

A na Słowacji jak w innej bajce - drogi o odczuwalnie lepszej nawierzchni, ruch minimalny, kierowcy jadąc przez wioski trzymają leciutko ponad 50, rowerzyści jeżdżą w kaskach... Aż sam trzymałem się przepisów. Wzdłuż drogi do Humenne co kilkadziesiąt metrów stoją Słowacy z grzybami - co jak co, ale lasów to faktycznie im nie brakuje. Drogi pooznaczane ładnie, na mapę zerkałem tylko w celu upewnienia się na które następne miasto mam lecieć. Kilometry uciekały w spokojnym tempie aż zaczął się robić wieczór i zatrzymałem się na jakimś kempingu jakiś kawałek od Węgier. W barowym menu znalazłem 52% śliwowicę którą oczywiście musiałem przetestować - ale niczym specjalnym mnie nie urzekła. Spotkałem tam dwóch Turków, którzy zrobili trasę Turcja - Bułgaria - Rumunia - Ukraina - Rosja - Estonia - Łotwa - Litwa - Polska i właśnie byli w trakcie powrotu do Turcji, przez Węgry, Rumunię i Bułgarię. Niby nic specjalnego, gdyby nie fakt że zrobili to na rowerach. Trzeba przyznać, że niektórzy to potrafią :)
Awatar użytkownika
Deamiens
Forumowicz
 
Posty: 1312
Rejestracja: 20 cze 2010, 20:47
Lokalizacja: Lublin
Motocykl: DR800, DL1000
Tel. kom.: 696082016
Płeć: mężczyzna
Wiek: 36

Rumunia 2011

Postautor: Peliks dodano: 15 sie 2011, 15:59

Pełen Szacun :pliz: . Najlepsze jest to,że pojechałeś motocyklem w którym Tamikowi rozkęcały się śruby po przejechaniu kilkunastu kilometrów!. Mam prośbę - opisz zdjęcia. Jestem pod wrażeniem. Pozdrawiam. Peliks.
Awatar użytkownika
Peliks
Klubowicz
 
Posty: 1340
Rejestracja: 17 wrz 2009, 00:03
Lokalizacja: GWE
Motocykl: Burgman AN400 K9
Tel. kom.: 662066637
Płeć: mężczyzna

Rumunia 2011

Postautor: mike_russ dodano: 15 sie 2011, 18:23

:zaskoczony: Brawo! :oklasky: :)) Jednak Kinia dała radę i Waść na niej :oklasky:
Wiesz, naprawdę się cieszę że jej nie kupiłem, do roboty to Lis w zupełności wystarczy, by się tylko kurzyła nie wykorzystana ;)
Szacun! :oklasky:
Awatar użytkownika
mike_russ
Sympatyk
 
Posty: 2120
Rejestracja: 12 sie 2009, 22:25
Lokalizacja: Poznań
Motocykl: Zipp Raven "Dzikus"
Płeć: mężczyzna
Komunikator: GG 13140250
Wiek: 43

Rumunia 2011

Postautor: skopi dodano: 15 sie 2011, 18:34

Szacun :pliz: noprosze a jednak Tamika maszyna potrafi sie nie rozkręcać.
Zdjęcia super tylko troszke opisu bysie przydalo
Awatar użytkownika
skopi
Forumowicz
 
Posty: 1181
Rejestracja: 25 maja 2009, 22:21
Lokalizacja: Bydgoszcz
Motocykl: Fastran FR250-3
Tel. kom.: 792108065
Płeć: mężczyzna
Wiek: 60

Rumunia 2011

Postautor: jarb dodano: 15 sie 2011, 18:36

No cóż :oklasky: :oklasky:
Jarek
Obyś tyle razy do domu wrócił, ile razy z niego wyjedziesz,,,
Awatar użytkownika
jarb
Sympatyk
 
Posty: 1394
Rejestracja: 04 lis 2008, 23:11
Lokalizacja: Wejherowo
Motocykl: Aktualnie rower
Tel. kom.: 883764001
Płeć: mężczyzna
Wiek: 56

Rumunia 2011

Postautor: Zbigniew dodano: 15 sie 2011, 21:16

Pięknie :oklasky: , ale widzę że miałeś przygodę z pozrywanymi śrubami .
Pozdrawiam
Zbyszek
Zbigniew
Klubowicz
 
Posty: 964
Rejestracja: 04 paź 2009, 16:17
Lokalizacja: GCZ Koczała
Motocykl: Lifan LF250
Tel. kom.: 604643449
Płeć: mężczyzna
Wiek: 63

Rumunia 2011

Postautor: mlynaszz dodano: 15 sie 2011, 21:19

Zasłużone brawa.

Kompletuj tekst, wybierz odpowiednie foty i prosimy Agnes, by wrzuciła opis Twojej wyprawy na stronę główną. :buttrock:
Awatar użytkownika
mlynaszz
Zarząd KCM
 
Posty: 3131
Rejestracja: 08 sie 2008, 07:22
Lokalizacja: Bydgoszcz
Motocykl: CHN->JP->I->GB->JP
Płeć: mężczyzna
Wiek: 51

Rumunia 2011

Postautor: Deamiens dodano: 15 sie 2011, 21:50

DZIEŃ II
http://maps.google.com/maps?saddr=Route ... psrc=6&z=8

To był dzień niespodzianek... I to sporych. A mapka z tego dnia jest tylko orientacyjna, faktyczna trasa dość się różniła, o tym zaraz. Rano raz, że niespecjalnie się czułem ( wczorajsza śliwowica?), to okazało się że jeden z pałąków w stelażu namiotu pękł/złamał się. Na szczęście po rozbudzeniu samopoczucie wróciło do normy, a po wzmocnieniu złamanego elementu kluczem do zaworów i obklejeniu taśmą uznałem, że dalej będzie spełniał swoje zadanie.

Na Węgry nie pojechałem główną trasą, tylko odbiłem na Pacin. Jakieś 3 kilometry przed granicą stał sobie patrol słowackiego odpowiednika straży granicznej, oni popatrzyli na mnie, ja na nich, i tyle było kontroli na tej granicy. Samo przejście już w ruinie, widać że otwarcie granic budynkom nie służy. W Pacin`ie odbiłem na wschód, jak mi sugerowała mapka, po kilkunastu kilometrach z ciekawości spytałem nawet o drogę - i to był ostatni raz w tym kraju, gdzie mi się udało dogadać po angielsku. Miły pan poinformował mnie, że mam jechać dalej prosto a za rzeką w prawo. Czyli tak jak głosi mapa. No i pojechałem, prosto główną drogą. Dziury takie że szok, po drogach szwęda się drób, a rzeki nie ma. Po przejechaniu 60km coś mnie tknęło, że się zgubiłem. Miejscowości które mijam nawet nie ma na mapie, więc pytam jakiejś babki (tak koło trzydziestki) o angielski. Później pytam na migi gdzie jestem, żeby mi to pokazała na mapie. I pokazała - kilka kilometrów od Pacin`a, tylko że na zachód... OK, może nie zrozumiała o co mi chodzi, znalazłem jeszcze jednego autochtona, znowu pytanie na migi o to miejsce - tylko że facet pokazuje mi to samo... Wyszło na to, że przejechałem ponad 60km po to, aby się cofnąć się o jakieś 30. Super. Jadę dalej (wracam?) przez miejsce, w którym pierwszy pytany jegomość kazał mi jechać prosto do rzeki, i na najbliższym rozjeździe zamiast w główną, skręcam w skrajnie dziurawą drogę - i po kilku km dojeżdżam do rzeki. "Droga" przypłynęła po kilku dobrych minutach, skasowali mnie euro za przejazd i zadowolony lecę dalej. W jakiejś miejscowości jest drogowskaz na Mandok (na który się kierowałem) wskazujący drogę z zakazem wjazdu - roboty drogowe. Jakby mi było mało przygód po tamtej stronie rzeki... Drogi w okrutnym stanie, ja coraz bardziej podkurwiony jadę po jakichś objazdach, aż wreszcie udaje mi się wyjechać w odpowiednim kierunku. W Vasarosnameny ta sama akcja - miasto tragicznie oznaczone, kilka razy wyjeżdżam z niego w złym kierunku, nikt nie mówi po angielsku - istna szopka. A jak się okazało, to nadal był dopiero początek... Na szczęście w Mateszalka ładnie udało mi się wyjechać na Rumunię, nawierzchnia zaczęła być płaska, to i humor jakby się poprawił, spokojnie przeleciałem te ok 30km.

Na przejściu nadal jest kontrola graniczna, choć trudno powiedzieć co kontrolują - mundurowy wziął mój dowód osobisty, spojrzał na niego, na mój kask (albo na twarz, o ile widział przez tworzywa sztuczne), oddał mi dowód i chyba życzył miłego dnia albo kazał jechać dalej. Trudno powiedzieć. Pierwszy prawdziwy szok przeżyłem kilka kilometrów dalej - Satu Mare. Rumuni jeżdżą bez świateł, kierunkowskazów czasem użyją, a czasem nie, dookoła furmanki, jakieś psy... Z trudem wydostałem się na interesującą mnie drogę 19, na której rozrywką były stada krów, furmanki, samochody wyprzedzające gdzie tylko się da (albo i nie da, widziałem osobówkę uciekającą na pobocze - miękkie oczywiście - przed ciągnikiem siodłowym który właśnie wyprzedzał inny ciągnik), roboty drogowe co kilka km... Aż na którymś dołku coś pierdolnęło. Głośno. Zjeżdżam na pobocze, jak najdalej od drogi żeby mnie ktoś nie rozjechał, i szukam co to było. *&^%$. Złamał się amortyzator. Została sprężyna i górne i dolne mocowanie, wszystko w środku w częściach. Za to jak ładnie się wygina... Chociaż to całkiem ciekawe rozwiązanie - wahacz dwuramienny na jednym amortyzatorze. Zrezygnowany wróciłem do Satu Mare, zameldowałem się w czymś na kształt motelu (w którym nawet mogłem porozmawiać po angielsku - choć bardzo podstawowym) z myślą, że jutro powolutku spróbuję wracać do Polski, bo lawetować tego motocykla po prostu by się nie opłacało, bardziej ekonomiczne byłoby zostawienie go w Rumunii... Ale od słowa do słowa, właściciel motelu zainteresował się moto, podzwonił, powiedział że ma znajomego który ma warsztat i jutro pojedziemy, bo dziś już za późno. Bariera językowa spowodowała, że nic więcej w sumie się nie dowiedziałem, ale jakaś iskierka nadziei się zapaliła... Zrobiło się późno, więc przynajmniej chciałem się wyspać, zwłaszcza że Rumunia ma przesunięcie czasowe, co mnie rozwalało aż do końca wyjazdu.
Awatar użytkownika
Deamiens
Forumowicz
 
Posty: 1312
Rejestracja: 20 cze 2010, 20:47
Lokalizacja: Lublin
Motocykl: DR800, DL1000
Tel. kom.: 696082016
Płeć: mężczyzna
Wiek: 36

Rumunia 2011

Postautor: krysz dodano: 15 sie 2011, 21:56

Brawo Damian. I także proszę o krótkie opisy zdjęć.
"Nieważne jaki masz motocykl, ważne gdzie nim byłeś"
http://chomikuj.pl/krysz2/Podr*c3*b3*c5 ... uiser*27em
Awatar użytkownika
krysz
Klubowicz
 
Posty: 1570
Rejestracja: 21 cze 2011, 21:52
Lokalizacja: Łosice
Motocykl: Keeway Cruiser
Tel. kom.: 602433923
Płeć: mężczyzna

Rumunia 2011

Postautor: Deamiens dodano: 15 sie 2011, 22:58

DZIEŃ III
http://maps.google.com/maps?saddr=DJ194 ... psrc=6&z=7

Motel przy dość głównej w sumie drodze ma kilka specyficznych cech - można się wstępnie zapoznać ze zwyczajami kierowców (co chwilę rozlegało się trąbienie samochodów), jak również ma darmowe budzenie rano - zwiększone natężenie trąbienia. Na zegarku widzę 5:40, o ile dobrze pamiętam odpowiada do 6:40 w danym miejscu. Powolutku przygotowuję się do życia, idę odkryć moto spod plandeki, pojawia się właściciel i zaprasza na kawę. Nie wybiła 7:30 (!) a on mi mówi że lecimy do warsztatu. No cóż, może to przesunięcie czasowe jakieś inne jest, albo tu są inne zwyczaje... Ja na moto, on w Skodę Superb - i po chwili lecimy środkiem drogi do centrum Satu Mare. On czyści drogę klaksonem, ja przy licznikowych 110 ledwo się za nim trzymam. Na jednym amortyzatorze... "Warsztat" przypomina z grubsza rzecz biorąc złomowisko, ale nie ma co oceniać książki po okładce - mój przewodnik coś porozmawiał z mechanikiem, powiedział mi ile mam zapłacić i pojechał. Ten zaś pogrzebał coś na zapleczu, przyniósł garść amortyzatorów, dobrał pasujący długością, na migi powiedział mi abym odsunął jedną sakwę, odkręcił i dał mi stary, przymierzył nowy, poszedł znowu na zaplecze... Słyszałem wiertarkę, tokarkę i szlifierkę kątową - ale gdy wrócił, amortyzator nie dość że pasował to i działał. W Polsce pewnie byłoby "nie mamy części, my tego nie robimy", a tam 20 minut i mam dorobiony amortyzator. Odgoniłem od siebie natrętne myśli, że przecież one mają różną twardość, zapłaciłem i zadowolony poleciałem znaną już drogą 19. Rano chociaż nie było na niej krów...

O ile motocykl działa, o tyle Rumunia z każdym kilometrem bardziej mnie przeraża. Większy pojazd ma pierwszeństwo. Nie jest to oczywiście regułą, ale skoro występuje w ok. 20% przypadków, to lepiej z góry założyć taką sytuację niż się rozbić przez moment nieuwagi. Ponadto, mniej więcej od Negresti-Oas zaczęło się coś, co można by na siłę nazwać serpentynami. I wszystko byłoby pięknie, gdyby miejscowi kierowcy trzymali się swojego pasa. I gdyby w środku łuku nie zaczynały się okropne wyrwy w asfalcie (bo już nie dziury) albo po prostu asfalt ustępował miejsca tzw. kocim łbom... A przecież jesteśmy na głównej, bodajże krajowej drodze 19! Średnia prędkość rzędu 30kmph, bo pomijając wcześniejsze cechy dróg, za każdym zakrętem może się czaić jakieś zwierzę. Albo stado, różnie to było, ale co najmniej 1 na 10 zakrętów skrywał jakąś niespodziankę.

Dojechałem do wioski Sapanta, w którym planowałem obejrzeć ten przewijający się przez różne relacje Wesoły Cmentarz. Szkoda tylko, że na ten sam pomysł wpadło kilkadziesiąt jak nie lepiej innych turystów (a cmentarz sam w sobie jest mały), dodatkowo stragany naokoło powodowały tak jarmarczny nastrój, że przed cmentarzem zawróciłem i kierunek droga 19 dalej. Ale kątem oka zauważyłem na poboczu enduro na blachach PL... Nawrót, chwilę pogadaliśmy, okazało się że para wracała właśnie z Rumunii do Polski i ostrzegli mnie, aby pod żadnym pozorem nie jeździć po zmroku - Rumuni nawet w nocy bezstresowo jeżdżą bez świateł, dodatkowo jest większe natężenie furmanek. Super... Ale za to poradzili mi zjechać z 19`stki (a właściwie już 18`nastki) w dolinę Izy - trasa Vadu Izei - Sacel. Muszę przyznać, że było warto - przez kilkadziesiąt km przeważała kilkudziesięcioletnia zabudowa z momentami pięknie rzeźbionymi bramami do domów i ogrodzeniami.

Po powrocie na 18`nastkę zaczęła się wspinaczka w górę - i do fatalnej nawierzchni doszła mgła. Prędkość w porywach 50, a ja się powoli zastanawiam czy nie olać tego wszystkiego i uciekać do cywilizacji. Tak się zastanawiałem, zastanawiałem aż wjechałem na jakąś przełęcz, coś ponad 1400m. Wokół beztrosko pasą się zwierzęta, z czego 3 konie przy drodze, oczywiście samopas, no bo gdzie uciekną / kto je zabierze. Kilka fotek na prawo i lewo, a na liczniku 260km od tankowania a przez ostatnie 80km nie było żadnej stacji. Na baku zdarzało mi się robić do 280... Podczas zjazdu zapinam piątkę, przepustnice zamknięte i się turlam. Nawierzchnia zaczęła być jednolita, tzn. jednolicie dziurawa - za to bez niespodzianek typu piach czy kocie łby. I wierzcie lub nie, ale gdy w końcu doturlałem się do stacji miałem 350km przebiegu od wcześniejszego tankowania. 5,8 RON za litr, ale co zrobić, do następnej już na pewno bym nie dotarł. Wlałem dobrze ponad 11l...

Po kolejnych, tym razem kilkunastu, kilometrach szok - droga łączy się z inną, o szerokim, równym asfalcie - jak tak patrzę na mapę, to wjechałem na drogę E576/E58/17, kilkanaście km przed Campulung Moldovenesc. Ogień w tłoki ile się da, więcej patrzę w lusterko niż przed siebie, ale już zacząłem się przyzwyczajać do rumuńskiego stylu jazdy. Choć osobiście wolę jeździć na światłach :D Droga do Gura Humorului minęła błyskawicznie, lecz słońce zaczęło niepokojąco zbliżać się do horyzontu. Ale planowałem nocleg w Casa Polonia w Cacica (lub jak kto woli, w Domu Polskim W Kaczycy) więc dolecę. Po zjeździe w drogę na Kaczycę szeroki asfalt przeszedł w wąską drogę a długie łuki w ciasne, strome agrafki, robi się szaro ale twardo jadę. Wjeżdżam w wioskę, znak w dwóch językach, znaki na Dom Polski nie do przeoczenia - zaczyna mi się podobać. Przestało, gdy przyjął mnie Rumun mówiący po rumuńsku i grecku - o angielskim mogłem zapomnieć, nie mówiąc już o ojczystym. Ale od czego ma się rozmówki polsko-rumuńskie, szybko wyjaśniłem o co mi chodzi, resztę załatwiliśmy już na migi (i ten język jest najbardziej przydatny w Rumunii) i długim dniu okręciłem się śpiworem na łóżku dla strudzonych wędrowców :)
Awatar użytkownika
Deamiens
Forumowicz
 
Posty: 1312
Rejestracja: 20 cze 2010, 20:47
Lokalizacja: Lublin
Motocykl: DR800, DL1000
Tel. kom.: 696082016
Płeć: mężczyzna
Wiek: 36

Następna

Wróć do Podróże

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość

cron