Wietrzne wakacje - Słowenia, Chorwacja i kawałek Bośni

Wycieczki krajowe i zagraniczne oraz relacje z ich przebiegu

Wietrzne wakacje - Słowenia, Chorwacja i kawałek Bośni

Postautor: oleńka dodano: 06 lip 2013, 16:52

Wakacje, wakacje i już po wakacjach. Czas zleciał nie wiadomo kiedy i wracać trzeba było w momencie, jak człowiek dopiero zaczął zasmakowywać w wypoczynku i jeszcze z tydzień by się poszwendał tu i ówdzie :D.
Ale cóż zrobić :(.

A to krótki opis naszych wrażeń i wspomnień z urlopu, pełnego słońca i.... wiatru ;-).

20-06-2013 Dzień 1.

Okiem oleńki

Dzień wyjazdu był słoneczny i gorący. Wyjechaliśmy z Ząbek jak zwykle, zamiast o 9 rano, z półgodzinnym opóźnieniem. To taka nasza rodzinna tradycja :D. Warszawę ominęliśmy pięknie nieco nadkładając kilometrów ( ok. 20 ), żeby na czasie przede wszystkim zaoszczędzić i nie prażyć się w pełnym rynsztunku w korkach .
Prawie samymi autostradami i drogami szybkiego ruchu, w upale i zaduchu, jak z pieca piekarniczego. Ale grunt, że nie padało :).
Do kempu Palava w miejscowości o nazwie Nove Mlyny, blisko Mikulasa dojechaliśmy w 8 godzin. Te tereny są mekką czeskiego winka. Pełno wokół winnic i tabliczek z informacją " Vinna cesta", co po polsku znaczy : winna droga. Niestety winka nie piliśmy, aż takimi amatorami tego trunku w taki upał , nie jesteśmy. Woleliśmi czeskie krusovicke piwko :). Mieli wolne pokoje, więc czym prędzej skorzystaliśmy z okazji, żeby namiotu nie
rozbijać ,bo w takim żarze doprawdy nie bardzo nam się chciało.
Kemping przyjemny, czyściutki, obsługa jak sie patrzy, wszystko pięknie.
A o 20.oo nawet przyjemnie się zrobiło, bo człowiek po prysznicu i zimnym piwku oddech złapał i rozkoszował się ciepłym wiaterkiem.
Na obiadek, w drodze wzięliśmy knedlika z " hovezi maso ", a na kolację smażony serek z frytkami - coś pysznego. Mogłabym żyć i umrzeć w Czechach ;-)
Jutro mamy zamiar ruszyć skoro świt, czyli o 9.00 ;-). Oraz zobaczymy, jak nam upał po drodze dokopie :D.

Zrobione ok. 642 km. Około, bo licznik w milach :)).

Okiem Arcona

Droga miała być łatwa, szybka i przyjemna, bo w większości autostradami. Niestety, wszechobecny wiatr wiejący naraz ze wszystkich stron (czyli nieważne w którą stronę jedziesz, ale zawsze pod wiatr) ;) na tyle skutecznie utrudniał podróżowanie, że nasza prędkość nie przekraczała 130 km/h. Zdziwiłem się za to na stacji benzynowej - Bandzior, mający zwykle apetyt rzędu 4,7 l/100, łyknął... 5,8. Dalej było jeszcze ciekawiej - na Śląsku 6,2 a w Czechach - 6,5. No ja pierniczę, to moja Toyota mniej pali, jak ma dobry humor.
Zagadka zwiększonego apetytu na paliwko została nierozwiązana do końca wyjazdu, ale moje podejrzenia kierują się w stronę zwiększonego obciążenia motorka i dużych oporów powietrza spowodowanych sakwami bocznymi i całym sprzętem biwakowym na tylnym siodełku.
Na tyle ciężko się jechało biedakowi, że gdy na autostradzie w Czechach zabrałem się za wyprzedzanie jakiegoś auta, usłyszałem "ziuuuuu" a motocykl, zamiast przyspieszyć, zwolnił, po czym szarpnął i zaczął przyspieszać "jak żółw ociężale". Suuuuper, tylko ślizgającego się sprzęgła mi brakowało. Na najbliższym postoju zrobiłem pierwszy (jak się później okazało, nie ostatni) użytek z zestawu narzędziowego i zwiększyłem luz na klamce sprzęgła. Niestety, bez wyraźnego efektu.
Do tego wszystkiego w Czechach pobłądziłem szukając drogi do kempingu i w niemiłosiernym popołudniowym upale musieliśmy się zatrzymywać, odpalać nawigację i robić dodatkowe kilometry. Na kemp zajechałem w skwaszonym nastroju, ale zimne piwko skutecznie mi go poprawiło. Pierwsze koty za płoty, jutro będzie lepiej :D

A tu foteczki :


https://plus.google.com/photos/10919320 ... 4459681953
Awatar użytkownika
oleńka
Sympatyk
 
Posty: 1848
Rejestracja: 10 maja 2010, 10:12
Lokalizacja: Wałbrzych/Ząbki/ UK
Motocykl: moto zastępcze HD :D
Płeć: kobieta
Komunikator: GG3705538

Re: Wietrzne wakacje - Słowenia, Chorwacja i kawałek Bośni

Postautor: oleńka dodano: 06 lip 2013, 17:16

21-06-2013 Dzień 2

Okiem oleńki

Wstaliśmy o przyzwoitej, 8 godzinie. I choć jeszcze wcześniej słonko mocno świeciło, to teraz było pochmurno, ale ciepło.
W sam raz na jazdę :). Zanim jednak ruszyliśmy, kawkę i małe co nieco w kempowej restauracji sobie zafundowaliśmy.
I zgodnie z tradycją, z półgodzinnym poślizgiem ruszyliśmy na Mikulas w kierunku granicy z Austrią.
Na stacji paliw winietki kupiliśmy, bo tam autostrada płatna i w drogę. Na obwodnicy Wiednia ruch był tak duży, że choćbym chciała , nawet okiem
rzucić bym nie zdążyła na panoramę miasta ( potem okazało się, że panorama miasta z obwodnicy to senne marzenie, ale o tym później ).
Cztery pasy ruchu zapchane po dziurki w nosie. Ruch choć płynny, to jednak mowy nie było, żeby oko oderwać od jezdni. Ciągle ktoś pas zmieniał, zderzak przy zderzaku i lepiej było uważać, co się na jezdni dzieje.
Generalnie do samej granicy ze Słowenią naprawdę ruch był duży. Mnóstwo Polaków, Austriaków, Czechów, a prawie wszystko cięło na Chorwację.
Chyba się ucieszyłam, że zostajemy w Słowenii :D.
Jak kto lubi zakręty, to polecam autostradę na Graz. Tnie sie pięknie takimi fajnymi winklami, poezja :)).
Ograniczenie tam do 100km/h, ale Arkowi tak się ta autostrada spodobała, że na bok odłożył wrodzone poszanowanie przepisów i ciął 140km/h, a ja biedna za nim ledwie nadążałam ;-).

Okiem Arcona

Dopiero w drodze powrotnej zauważyłem tam napis mówiący coś o odcinkowym pomiarze prędkości :/ Ciekawe, czy Austriacy przyślą mi do domu pocztówkę z wakacji :P

Okiem oleńki

Potem granica ze Słowenią, następne winietki i jadziem w kierunku na Lubljanę. Od samego przekroczenia granicy banana na twarzy miałam od ucha do ucha, bo też i krajobrazy przepiękne.
Tu już ruch mniejszy, ale jednak był. Autostrada prosta jak stół, a jakie widoki.....Dookoła górki, góreczki, wioseczki na nich usiane. Przecudny kraj.
Do Preboldu na kemp Dolina trafiliśmy bez pudła po 14.00. Upał już panował nieziemski. W tempie ekspresowym rozbiliśmy namiot i czym prędzej uciekliśmy do cienia.
Na kempingu stało sobie 8 KTM-ek z Austrii. Chłopaki dobrze w sile wieku i widać, że autostradami nie jechali na pewno :D. Zakurzone i brudne były nie tylko motocykle, ale i ciuchy, rękawice, rzucone byle jak i byle gdzie. A chłopaki w samych galotach raczyli się piwkiem.
My zaś poszlismy do centrum miasteczka na obiad i drobne zakupy. Jak ktoś się kiedyś wybierze do Słowenii, wcześniej nie będąc na "dzikim zachodzie" na ceny radzę nie patrzeć, bo w porównaniu z Polską, to tanio tutaj nie jest.
Ale i tak nie tak drogo, jak ...ale nie uprzedzajmy faktów :). Ceny może nie jak 1 : 1, ale tak 50 centów do złotego trzeba liczyć, choć nie za wszystko.
Obiad - pyszne bałkańskie żarcie, że na samo wspomnienie ślinka leci. Kosztował nas z piwkiem 28 euro. Ale warto było.
( Tak prawdę mówiąc przez pierwsze 2- 3 dni do szoku cenowego musielismy przywyknąć i dopiero potem przestaliśmy tak bardzo na to uwagę zwracać. Do tego stopnia, że już w drodze powrotnej , płacąc za obiad przed Częstochową, aż oczy ze zdumienia szeroko otworzyłam, że tak mało zapłaciliśmy ).

Okiem Arcona

Kto przestał zwracać uwagę, ten przestał. Mnie serce bolało za każdym razem, jak sięgałem po portfel :)

Okiem oleńki

Potem zrobiliśmu zakupy kolacyjno - śniadaniowe i wróciliśmy na kemp.
Idąc w obie strony podziwialiśmy widoki gór , ślicznych domków, zadbanych , z przystrzyżonymi trawniczkami i żywopłotami. Co mnie zdumiało niepomiernie, to to, że ludzie w miasteczku żadnych bram nie mieli, ani nawet furtek. Wszystko stało dostępne, jakby zapraszając na wizytę. I tak też było w prawie całej Słowenii.
Mnie najbardziej zachwyciły stodoły. Nigdy wcześniej takich nie widziałam. Dach był, ale ściany raczej umowne, sprawiało to raczej wrażenie suszarni niż prawdziwej stodoły. A w środku tych stodółek leżało sianko, w pojemnikach suszyła się kukurydza , obok drewno równiutko poukładane.
Przepiękne były :)). Aż się Arek ze mnie zaczął podśmiewywać, bo z ust mi nie schodziły.
Na kempingu Austriacy ze sznapsami w dłoniach moczyli cztery litery w basenie, a my zafundowaliśmy sobie pyszne słoweńskie piwko Lasko (Laszko) i planowaliśmy jutrzejszy dzień. Arkowi nawet udało się wykąpać w basenie :).
Przejechane ok 417 km.

Okiem Arcona

Z językiem słoweńskim to jest śmiesznie. Należy do rodziny języków słowiańskich, a w zasadzie południowo-słowiańskich. I teraz tak - jak się czyta słowo pisane, to większość się rozumie, albo przynajmniej można się domyśleć, bo albo podobne do polskiego, albo rosyjskiego, albo czeskiego. Za to jak mówią - to ni cholery. Najłatwiej się dogadać z nimi po niemiecku, bo mają pełno turystów z Austrii, to się nauczyli. No ale przecież nie będę gadać z bratnią słoweńską duszą w języku naszych wrogów :] I koniec końców, trzeba się było porozumiewać w "języku powszechnym", czyli po angielskiemu.
A Ola faktycznie - dookoła piękne góry, widoki, rozległa dolina, bajeczne krajobrazy... a ona nagle wyciąga aparat i fotografuje studnię. Albo jakąś drewnianą ruderę. Ewentualnie murowaną ruderę. Nie mogłem wyjść z podziwu, więc nie wychodziłem, tylko zostałem w tymże, zakochując się pomału w tym maleńkim, ślicznym kraju.

Fotki :

https://plus.google.com/photos/10919320 ... 7167968801
Awatar użytkownika
oleńka
Sympatyk
 
Posty: 1848
Rejestracja: 10 maja 2010, 10:12
Lokalizacja: Wałbrzych/Ząbki/ UK
Motocykl: moto zastępcze HD :D
Płeć: kobieta
Komunikator: GG3705538

Re: Wietrzne wakacje - Słowenia, Chorwacja i kawałek Bośni

Postautor: Michał_66 dodano: 06 lip 2013, 17:20

Świetne foteczki :D tylko jak byście tak jeszcze odblokowali album :D :D


O już jest widoczny :D
Ostatnio zmieniony 06 lip 2013, 17:24 przez Michał_66, łącznie zmieniany 1 raz
Michał_66
 

Re: Wietrzne wakacje - Słowenia, Chorwacja i kawałek Bośni

Postautor: oleńka dodano: 06 lip 2013, 17:23

Już :))
Awatar użytkownika
oleńka
Sympatyk
 
Posty: 1848
Rejestracja: 10 maja 2010, 10:12
Lokalizacja: Wałbrzych/Ząbki/ UK
Motocykl: moto zastępcze HD :D
Płeć: kobieta
Komunikator: GG3705538

Re: Wietrzne wakacje - Słowenia, Chorwacja i kawałek Bośni

Postautor: LadyDragon dodano: 06 lip 2013, 18:51

Z opisu wychodzi, że to piękny otwarty na ludzi kraj :) Cudowne widoki, z niecierpliwością czekam na kolejne dni wyprawy :)
Awatar użytkownika
LadyDragon
Klubowicz
 
Posty: 1478
Rejestracja: 15 sie 2011, 23:43
Lokalizacja: Głogów, dolnośląskie :)
Motocykl: plecaczek
Tel. kom.: 500721926
Płeć: kobieta
Wiek: 54

Re: Wietrzne wakacje - Słowenia, Chorwacja i kawałek Bośni

Postautor: oleńka dodano: 07 lip 2013, 14:21

22-06-2013 dzień 3

Okiem oleńki

Obudziło nas słoneczko , o nawet przyzwoitej 8 godzinie. Trzeba było kawkę wypić, Arek śniadanko zjadł, poranne ablucje poczyniliśmy , no i w drogę, bo z minuty na minutę robiło się coraz goręcej :)
( Austriacy dopiero wstawali niemrawo ;-) ). Do lamusa poszły skóry i zwykłe motocyklowe ciuchy, bo już wiedzieliśmy, że upał niestety, motocyklowym wędrówkom nie sprzyja.
Trudno, coś za coś ;-). Dżinsy, koszulka, ochraniacze na ręce, Arek krótkie spodenki przywdział i pojechaliśmy.

Okiem Arcona

Nie było to tak do końca, bo obudziło nas już wcześniej twarde podłoże pod plecami, z tego prozaicznego powodu, że z materaca zeszło było powietrze. Nocne dopompowywanie pomagało tylko na 2-3 godziny, stąd urodził się wniosek, że trzeba w pierwszej kolejności zanabyć nowy materac :] Wytypowaliśmy na trasie naszego dzisiejszego przejazdu miejscowość Celje, gdzie mamy szansę znaleźć jakiś hipermarket, i udaliśmy się w drogę. Oczywiście, w wytypowanym mieście materaca nie dostaliśmy, ale gdzieś w którymś z kolejnych miasteczek trafiliśmy na mini-centrum handlowe, i poszukiwania zakończyliśmy sukcesem za cenę poniżej 20 Euro :)

Okiem oleńki

Na pierwszy rzut poszedł Samostan Kartuzija Zice ( czyli klasztor Karuzyjski ). W żadnym przewodniku słowa jednego o tym zabytkowym zespole klasztornym nigdzie nie znalazłam.
Na szczęście lubię grzebać w necie, a szukam nie na polskich stronach, tylko kraju, do ktorego się wybieram.
Samostan trafiłam jakimś psim swędem, obejrzałam fotki i uparłam się, że muszę go zobaczyć :D.
Nawet dość blisko od Preboldu. Drogi piękne, łuczki , zakręty, malownicze , przepiękne widoki, żyć nie umierać :).
Ostatni etap dojazdu to dla mnie był istny koszmar. Wąziutki asfalt bez dziur bez ostrzeżenia zmienił się nagle w szuter. Wrrrr jak ja to kocham :/
Kamole, kamyczki, żwirek, do koloru, do wyboru, póki szedł w górę, to jeszcze, ale jak zaczął schodzić w dół.....no Deamiens byłby usatysfakcjonowany ;-).
Ja tyłek miałam mokry , nie tyle z upału, co ze zdenerwowania. Zjeżdżałam jak chora krowa i na 500m przed dotarciem do celu poddałam się.
Stanęłam prawie na środku drogi z mocnym postanowieniem, że ni ch... dalej nie jadę za nic. Zostanę tu do skończenia świata, bo nawet tej kobyły
( znaczy się Hani ) nie zdołam zawrócić na tej wąziutkiej krętej dróżce. Poza tym tam dalej też będzie w dół. Popatrzyłam rozpaczliwie przed siebie: stromo, wąsko, kręto, po jednej stronie przepaść, nie zjadę za góry złota.
Zlitował się Arek, za co byłam mu wdzieczna jak nie wiem co :kwiatek: . Motor zwiózł, ja na piechotę te ostatnie metry pokonałam, a w takim stresie byłam, że nawet do głowy mi nie przyszło, żeby tej cudownie pięknej drodze foty porobić.

Okiem Arcona

To było trochę straszne, trochę śmieszne, a ja miałem okazję poczuć się jak szlachetny rycerz ratujący królewnę z opresji :D

Okiem oleńki

Cały stres odpuścił i poszedł w siną dal na widok samostanu. Urzekający, przepiękny klasztor z przyległościami został zbudowany w doline tak cudnej, że dech w piersiach zapierało.
Warto było się męczyć, żeby go zobaczyć. Całe Kartuzija Zice zostały wybudowane w XII w. I częściowo uchowało sie w niezłym stanie. Sporo czasu tam spędziliśmy :).

Okiem Arcona

Takie tam ruinki ;)

Okiem oleńki

A potem okazało się, że wracamy inną drogą, malowniczą, krętą, z doskonałym asfaltem i tak też można było tam dojechać . Ale co przeżyliśmy, to nasze :D.
Skierowaliśmy się następnie na Ptuj, najstarsze średniowieczne, doskonale zachowane miasto w Słowenii. Leży na wschód od Mariboru. Niewielki Ptuj nie został jeszcze w tej mierze odkryty przez turystów, nie ma tam dzikich tłumów i bardzo dobrze. Może dlatego wiele z bocznych uliczek jednak wymaga remontu :). Położony nad rzeką Drawą Ptuj, z górującym, nad położoną na wzniesieniu starówką, zamkiem bywa porównywany do Pragi, ale jest znacznie mniejszy.
Spacer starówką sprawiał, jakby człowiek przeniósł się w czasy powieści historycznej. Urokliwe kamieniczki, wąziutkie uliczki, spokój , sprawiają, że ten klejnot słoweńskiej architektury mocno zapadł w pamieć. W tym miasteczku spotkała nas dodatkowa atrakcja w postaci ślubu. Kapela przed urzędem miasta grała ludowe melodie, goście rzucali ryż, strzelali z czegoś co przypominało konfetti, tyle że było pocięte w paski. Udało nam się uwiecznić to na fotce. Motocykle mieliśmy zaparkowane przy samej starówce i musieliśmy przeczekać aż kawalkada aut z weselnikami wyjedzie, trąbiać , uśmiechając się do nas i machając. J ja też sobie potrąbiłam :D.Zauważyłam natomiast, że Państwo Młodzi nie jadą jednym samochodem, jak u nas. Panna Młoda jechała w jednym, a w następnym Pan Młody. Może to taki ich zwyczaj. Kapela zaś zapakowana w jednym aucie raźno przygrywała nawet siedząc w środku.

Okiem Arcona

Ptuj trochę przypominał mi Kłodzką Starówkę :) Jednak tam wyraźnie było widać, że Słowenia nie jest bogatym krajem - gdy zapuściliśmy się w boczne uliczki, znaleźliśmy i kamienice do generalnego remontu, i podwórka z których biło biedą. Ale mimo tego, starówka bardzo urokliwa.

Okiem oleńki

Prosto z Ptuja skierowaliśmy się do odległego o 12 km. zamku Borl. Zamek przepięknie usytuowany na skale wyglądał naprawdę malowniczo i majestatycznie.
Szkoda tylko, że po wjechaniu na ten szczyt okazał się zamknięty na cztery spusty :(. Ale i tak najpiękniej prezentował się z drogi, zupełnie jak zamek w Podcetrtku, przy samej granicy z Chorwacją. Również wznosił się na skale i prezentował się wprost cudownie. Tam nawet nie próbowaliśmy wjeżdżać, bo z przewodnika wiedzieliśmy, że obejrzeć w środku go nie można.
Dzień zwiedzania dobiegał końca i zbieraliśmy się w drogę powrotną, nie spiesząc się, bo krajobrazy ta malutka, urokliwa Słowenia naprawdę ma przepiękne. Zaczęliśmy się spieszyć bardziej i przeżyliśmy chwile strachu , kiedy przed Celje , nad górami zobaczyliśmy czarne niebo i pioruny. Burza szalała na dobre. Złapie nas, czy nie ? Nie złapała. Błyskawice prezentowały się przepięknie, ale byliśmy bez szans na fotki. Nie było absolutnie gdzie stanąć, pomijając fakt, że burza była o włos i mogła nam głupi dowcip zrobić ;-).
Do kempu dotarliśmy suchą nogą, a burza była na tyle litościwa, że Prebold ominęła :D. Austriacy już byli. Swoim zwyczajem siedzieli w basenie z kieliszkami w dłoniach. I tylko coraz bardziej zakurzone motocykle i ich ciuchy świadczyły o tym, że nie przesiedzieli tu całego dnia :D.
My zaś zadowoleni z wycieczki , przebraliśmy się i poszliśmy do znajomej knajpki na pyszny bałkański obiadek.
Poprzedniego dnia , między innymi , siedziały tam dwie starsze panie zajadając słodkości i popijając winko. Dwie sąsiadki po zakupach zrobiły sobie relaks :).
Gdy przyszliśmy, panie akurat już były i ślicznie się uśmiechając pozdrowiły nas po słoweńsku : "Dober dan" .
I jak nie pokochać tak pięknego, pełnego sympatycznych ludzi kraju ? :)

Ps. Jakoś mi przyszło do głowy , tak patrząc na te kobiety, że im się chyba dużo lepiej powodzi niż nam w Polsce.
Nie wspomnę o tym ,że w takich malutkich miasteczkach jest co najwyżej kraina latających kufli, ale rzadkością jest, aby starsze panie latały sobie codziennie do knajpy na winko.
Ot taka dygresja.
Kilometrów przybyło niewiele , bo raptem 230.

Okiem Arcona

Byłem zaskoczony, bo pierwszy raz nie byłem zmuszany do zwiedzania od środka jakichś zamków ani do chodzenia po nudnych muzeach i oglądania jakichś staroci ;) Jazda dobrym asfaltem, kręta droga, słonko świeci, podjeżdżamy pod jakieś malownicze budowle, robimy kilka fotek i dalej ruszamy w trasę. A okoliczności przyrody nadal bajeczne. Krowa, kura, kaczka i droga na Celje. Tak to ja mogę zwiedzać :D


A tu foteczki :


https://plus.google.com/photos/10919320 ... 5812649873
Awatar użytkownika
oleńka
Sympatyk
 
Posty: 1848
Rejestracja: 10 maja 2010, 10:12
Lokalizacja: Wałbrzych/Ząbki/ UK
Motocykl: moto zastępcze HD :D
Płeć: kobieta
Komunikator: GG3705538

Re: Wietrzne wakacje - Słowenia, Chorwacja i kawałek Bośni

Postautor: LadyDragon dodano: 07 lip 2013, 22:10

Piszcie kochani, piszcie, czytając śmiałam się w głos ściągając na siebie zdziwione spojrzenia domowników :rotfl: :rotfl: :rotfl:
Awatar użytkownika
LadyDragon
Klubowicz
 
Posty: 1478
Rejestracja: 15 sie 2011, 23:43
Lokalizacja: Głogów, dolnośląskie :)
Motocykl: plecaczek
Tel. kom.: 500721926
Płeć: kobieta
Wiek: 54

Re: Wietrzne wakacje - Słowenia, Chorwacja i kawałek Bośni

Postautor: Luca dodano: 08 lip 2013, 08:52

Fajne górki na zdjęciach, ale temperatura w tym słońcu to chyba była z +40 :)
Awatar użytkownika
Luca
Klubowicz
 
Posty: 5105
Rejestracja: 25 mar 2008, 09:30
Lokalizacja: KIELCE okolice
Motocykl: Jinlun250*XVS*GL1500*HD
Płeć: mężczyzna

Re: Wietrzne wakacje - Słowenia, Chorwacja i kawałek Bośni

Postautor: beniamin82 dodano: 08 lip 2013, 08:57

Smaka narobili i przestali pisać!!! CZEKAM na ciąg dalszy :-)
Obrazek
Awatar użytkownika
beniamin82
Zarząd KCM
 
Posty: 6749
Rejestracja: 21 cze 2009, 16:04
Lokalizacja: Zielina k.Krapkowic
Motocykl: Z125->Cruiser 250->BN251
Tel. kom.: 506177711
Płeć: mężczyzna
Wiek: 43

Re: Wietrzne wakacje - Słowenia, Chorwacja i kawałek Bośni

Postautor: dziadek zbyszek dodano: 08 lip 2013, 15:50

Zaczęliśmy ucztę, proszę podawać następne potrawy. Jestem przekonany że najsmakowitszy będzie deser. No podawajcie proszę. :brawa:
Im bardziej jesteś przekonany że masz niezawodne terenowe auto, tym dalej pójdziesz po traktor
Awatar użytkownika
dziadek zbyszek
Klubowicz
 
Posty: 2304
Rejestracja: 16 sty 2013, 17:01
Lokalizacja: Poznań powiat wieś
Motocykl: Soft 2 Szpetny
Tel. kom.: 698282838
Płeć: mężczyzna
Wiek: 72

Następna

Wróć do Podróże

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości

cron