close

Informacja dotycząca plików cookies
Informujemy, że używamy informacji zapisanych na urządzeniach końcowych użytkowników przy pomocy plików cookies, w celu dostosowania naszego serwisu do indywidualnych potrzeb użytkowników. Pliki cookies użytkownik może kontrolować za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej. Korzystanie z naszego serwisu internetowego oznacza, że użytkownik wyraża zgodę na ich zapisywanie.

Wietrzne wakacje - Słowenia, Chorwacja i kawałek Bośni

Wycieczki krajowe i zagraniczne oraz relacje z ich przebiegu

Re: Wietrzne wakacje - Słowenia, Chorwacja i kawałek Bośni

Postautor: dziadek zbyszek dodano: 01 sie 2013, 09:50

Piękno przeżyliście - pięknie opisujecie, oboje ;-)
Im bardziej jesteś przekonany że masz niezawodne terenowe auto, tym dalej pójdziesz po traktor
Awatar użytkownika
dziadek zbyszek
Klubowicz
 
Posty: 2304
Rejestracja: 16 sty 2013, 17:01
Lokalizacja: Poznań powiat wieś
Motocykl: Soft 2 Szpetny
Tel. kom.: 698282838
Płeć: mężczyzna
Wiek: 72

Re: Wietrzne wakacje - Słowenia, Chorwacja i kawałek Bośni

Postautor: Luca dodano: 01 sie 2013, 10:42

Ja się zastanawiam co to za agrafki były po których Arcon pomykał 120 a Oleńka wolała nie :D
aż nabrałem ochoty by pojechać i sprawdzić.
Awatar użytkownika
Luca
Klubowicz
 
Posty: 5105
Rejestracja: 25 mar 2008, 09:30
Lokalizacja: KIELCE okolice
Motocykl: Jinlun250*XVS*GL1500*HD
Płeć: mężczyzna

Re: Wietrzne wakacje - Słowenia, Chorwacja i kawałek Bośni

Postautor: Arcon dodano: 01 sie 2013, 11:01

Tam gdzie leciałem 120, to nie były agrafki :) Ale ogólna zasada na Jadrance jest taka: jeśli przed zakrętem stoi ograniczenie do 60, to bierzesz go setką. Jeśli do 50 - zwolnij do 80. A jeśli do 40 - to lepiej jedź 40 :)
Arcon
Forumowicz
 
Posty: 1542
Rejestracja: 25 lis 2010, 17:36

Re: Wietrzne wakacje - Słowenia, Chorwacja i kawałek Bośni

Postautor: oleńka dodano: 01 sie 2013, 11:34

Arcon pisze:Tam gdzie leciałem 120, to nie były agrafki :) Ale ogólna zasada na Jadrance jest taka: jeśli przed zakrętem stoi ograniczenie do 60, to bierzesz go setką. Jeśli do 50 - zwolnij do 80. A jeśli do 40 - to lepiej jedź 40 :)


Kto może ten może :D. Choppery tak się pięknie składać w winkle nie chcą :D.
Awatar użytkownika
oleńka
Sympatyk
 
Posty: 1848
Rejestracja: 10 maja 2010, 10:12
Lokalizacja: Wałbrzych/Ząbki/ UK
Motocykl: moto zastępcze HD :D
Płeć: kobieta
Komunikator: GG3705538

Re: Wietrzne wakacje - Słowenia, Chorwacja i kawałek Bośni

Postautor: oleńka dodano: 01 sie 2013, 11:56

04-07-2013 Dzień 15

Okiem oleńki

Zgodnie z planem dziś powrót. Wstaliśmy, jak na nas, nawet dość wcześnie, bo o 8.00.
Kaweczka, śniadanko, pakowanie maneli, składanie namiotu. Arek poszedł zapłacić za kemp ( najdroższy w całej naszej eskapadzie ) i w drogę :). Ruszyliśmy punkt 10.00 drogą na Karlovac biegnącą zaraz przy Jeziorach Plitvickich, by potem wskoczyć na autostradę w kierunku Zagrzebia i Mariboru. Widoki po drodze, jak wspominałam wcześniej, trochę bieszczadzkie, bo i góry przypominały te nasze, śliczne i zalesione :) I wioski i miasteczka tez niczego sobie. Zdecydowanie bardziej mi się ta Chorwacja podobała w głębi lądu.
Jechaliśmy, a ja się zastanawiałam, czy nas tu jeszcze w tej Chorwacji jakieś roboty drogowe spotkają ;-). A spotkały, czemu nie :D. Na autostradzie (nowa niby) zwężki były do jednego pasa, nie stanowiły jednak problemu, tyle że wolniej się jechało. Autostrada ruchliwa bardzo i droga jak jasna cholera. Płatna podobnie jak w Polsce: żadnych winietek, bramki co kawałek i cześć. Jechało się jednak dość dobrze, a byłoby lepiej, gdyby pioruńsko nie wiało.
Na bośniackim paliwie dojechaliśmy prawie do Słowenii, zatankowaliśmy i ruszyliśmy dalej w kierunku na Maribor.

Okiem Arcona

Ruch przed Zagrzebiem rzeczywiście był bardzo duży, ale w każdym kraju wokół stolicy jest ciasno na drogach, więc to nic nadzwyczajnego. Za to ceny autostrad faktycznie są niemałe – za przejazd autostradą A1 z Zagrzebia przez całą Chorwację na południe (ok. 450 km) trzeba zapłacić 80 pln za motocykl i 135 pln za samochód. My za odcinek lekko ponad 50 km od Zagrzebia do granicy ze Słowenią zapłaciliśmy po 18 pln, czyli drożej niż u Kulczyka na A2 :)

Okiem Oleńki

Już jakieś 40km przed granicą ze Słowenią krajobraz się zmienił, zaczął przypominać ten piękny – słoweński. Winnice, kościółki za wzgóreczkach… Aż się buziak zaczął uśmiechać :). I tak uśmiechał się caluśki czas przejazdu przez Słowenię, bo to naprawdę piękny kraj jest.
Zaraz za Mariborem zrobiliśmy sobie postój na kanapkę i papieroska. Stacja benzynowa, to stacja benzynowa i widoki z niej zazwyczaj bywają mało piękne, ale zawsze coś :). Aż żal było opuszczać ten kraj, który tak bardzo mi się spodobał i przypadł do serca. Chętnie tam bym jeszcze została.
Słowenia też chyba ze swoich łapek wypuścić nas nie chciała, bo na tej stacji okazało się, że Arkowi padła żarówka od głównego reflektora i trzeba było wymienić ;-). Na stacji żarówki mieli i trudno, ale trzeba było jechać dalej :(.

Okiem Arcona

Wymiana żarówki w reflektorze obudowanym owiewką nie była specjalnie skomplikowana, ale trzeba było najpierw wpaść na to, że trzeba ściągnąć moduł wskaźników i dopiero pod nim jest dojście do żarówki :) Wszystko oczywiście w pełnym słońcu, nowa żarówka kosztowała 10 euro (nieźle, co?), całą operację zakończyłem w 20 minut i udało mi się niczego nie zepsuć ;) Ale na koniec czułem się jak w saunie.

Okiem Oleńki

A tyle jeszcze zostało do obejrzenia.....
A choćby przepiękne jezioro Bohij z rzeźbą kozicy na skale, Kamnik, czy Kropę, która była ośrodkiem kucia żelaza, wodospad Savica, czy samą Lubljanę, Lasco z najlepszym browarem na Bałkanach, góry na południu słabo zamieszkałe ludźmi, za to gęściej niedźwiadkami, z przepięknym zamkiem Otocec….a mogłabym wymieniać do rana :D.
Ale myślę, że jeszcze tam wrócimy, bo oboje zostaliśmy pod wielkim urokiem tego małego kraju.

Okiem Arcona

Przyznaję, mnie się też podobało. Zawsze lubiłem austriackie klimaty – te ich alpejskie wioseczki, kwiatuszki i porządek dookoła bardzo mi odpowiadały. Natomiast w Słowenii z jednej strony było podobnie, trochę po austriacku – czysto, porządnie, wszystko zadbane i kolorowe – ale z drugiej strony, jakoś tak bardziej swojsko, bez niemieckiego ordnungu i szwargotania nad głową. Taka Austria ze słowiańską duszą ;) Poza tym ta różnorodność… w zależności od miejsca, okolice były albo alpejskie, albo wyżynne, albo nadmorskie. Niemal na każdym pagórku kościółek albo zameczek. Regiony winne i te przepiękne winnice. Nieodkryte przez nas tereny gęsto zalesione. W konfrontacji na urodę, Słowenia z Austrią wygrywa, pomimo całej mojej miłości do wysokich gór. Nie bez powodu to Austriacy przyjeżdżają na wakacje do Słowenii, a nie na odwrót :)

Okiem oleńki

Autostrada austriacka przypomina tunel bez dachu. Z obu stron płoteczki, przepierzenia, przez środek biegnie betonowa zapora. Grzeje człowiek przed siebie nic nie widząc oprócz nieba. Pomijam już to, że mocno ona wiekowa i przypomina drobniutką tarę. Może i nie byłoby to takie przykre, gdyby nie paskudne wietrzysko wiejące ze wszystkich stron naraz.
I też cholernica miała roboty drogowe :/. Najgorsza część tej trasy, to była obwodnica Wiednia. Upał panował nieziemski, wszystko posuwało się w tempie żółwim, zderzak przy zderzaku, my w pełnym rynsztunku, beton wokół. Tak właśnie wygląda panorama Wiednia :D. Chyba się zniechęciłam do tego miasta ;-). Jechaliśmy jednak z duszą na ramieniu, bo chmury burzowe gęsto gromadziły się nad górami i mało brakowało, żeby nas zmoczyło, a przeciwdeszcz został w Vrhpolje :D

Okiem Arcona

To było niezłe ;) Pisałem wcześniej, że wzmożony ruch wokół stolic nie jest niczym niezwykłym. A my pojawiliśmy się na obwodnicy Wiednia w godzinach 16-17, kiedy to właśnie wszyscy wiedeńczycy zakończyli pracę, wsiedli w samochody i ruszyli do swoich domów… Ja to bym się jeszcze jakoś przecisnął między autami, ale Oli hondziawka jednak była nieco za szeroka. Do tego jeszcze w pewnym momencie straciłem pewność, czy dobrze jedziemy, bo drogowskazy kierowały na Pragę, zamiast na Brno. Autostrada stoi, nie ma jak zawrócić (jak to na autostradzie), upał 35 stopni, masakra :) Dobrze, że był pas awaryjny. Zjechaliśmy, zweryfikowałem nasze położenie, na szczęście okazało się, że jednak dobrze jedziemy, i ruszyliśmy dalej. Im dalej od centrum, tym ruch był płynniejszy, i wkrótce znaleźliśmy się na nowiutkiej A5 w kierunku Brna.

Okiem Oleńki

Jakoś udało nam się wyjechać z tej masakry. Potem kawałek w kierunku Brna i zjazd z autostrady. A tam ze 20 kilometrów pól pełnych dojrzewającego zboża, dróg prostych jak stół i witaj piękna czeska ziemio, i zapachu lasów iglastych :).
Kemp mieliśmy pod Lednicami. Zajechaliśmy, kolejka do recepcji długachna, ale chłopaki czeskie zlitowały się nad babą w skórach i przepuściły :). W chatce pościągaliśmy z siebie co się dało i do knajpy na zimne, najpyszniejsze na świecie piwko kurcgalopkiem podążyliśmy.
I człowiek poczuł się jak w domu :). Jakoś tak swojsko się zrobiło, bo i rozumiał wszystko, co mówią i co jest napisane :D.

Okiem Arcona

Bo dla Oli w Czechach, to prawie jak w domu :) Nie chwaląc się, to był mój pomysł, żeby spróbować zarezerwować telefonicznie domek, zamiast rozbijać namiot. Pomysł niezły, bo odpadało rozbijanie namiotu po 600 km trasy oraz poranne zwijanie i pakowanie biwaku przed kolejnymi 650. Poza tym, spanie w łóżku jest jednak jakieś wygodniejsze ;) Jednak już jakoś tak smutno zaczęło się robić, bo „prawie w domu” brutalnie oznaczało koniec wakacji. Koniec cevapcici, jagnięciny, piwa Lasko, winkli i przepięknych widoków. Dziś Czechy, jutro Warszawa.

Okiem Oleńki

Knedli nie było, ale był „smażak”, tys piknie :). Kemp zapchany był do wypęku, w życiu tylu ludzi nie widziałam na tak małej przestrzeni. Cud, że tę chatkę dostaliśmy, bo namiot rozbić w takim tłoku, to wielka sztuka ;-) Kamperów zatrzęsienie, namiot przy namiocie, ludzi jak na jarmarku Dominikańskim. Ale wiem dlaczego. Otóż Czesi mają niewiele jezior w swoim sympatycznym kraju i tłumnie pchają się nad nie spragnieni zamoczenia tyłków w wodzie. Nic więc dziwnego, że w okresie wakacyjnym kempingi przy jeziorach są tak oblegane :). A że nauczyli się kulturalnie współżyć i zachowywać w takim tłumie, to i hałasu wielkiego nie było. Nikt w nocy mordy nie darł, muzy na cały regulator nie puszczał, zwoje papieru toaletowego nie poniewierały się po łazienkach, mimo że ich standard był nieco niższy. Odetchnęłam z ulgą, że nie ma Włochów, a Czechy zyskały tym sposobem jeszcze większą sympatię z mojej strony :D.
Jutro powrót do domku. Zrobione ok. 600 km.

I foteczki:


https://plus.google.com/photos/10919320 ... 6744208161
Awatar użytkownika
oleńka
Sympatyk
 
Posty: 1848
Rejestracja: 10 maja 2010, 10:12
Lokalizacja: Wałbrzych/Ząbki/ UK
Motocykl: moto zastępcze HD :D
Płeć: kobieta
Komunikator: GG3705538

Re: Wietrzne wakacje - Słowenia, Chorwacja i kawałek Bośni

Postautor: oleńka dodano: 05 sie 2013, 20:18

05-07-2013 Powrót do Warszawy oraz krótkie podsumowanie

Okiem olenki

Rano wstaliśmy nawet w miarę przyzwoicie, kawkę sobie zrobiłam i śniadanko Arkowi z resztek bośniackich zapasów. Namiotu nie trzeba było pakować, tylko te parę ciuchów do sakw włożyć i można wracać w ukochane pielesze domowe :D. Pogoda piękna, słoneczko przygrzewało i ruszyliśmy. Wiatr niestety wiał, jak zawsze od frontu i za szybko nie dawało się jechać. Stwierdziliśmy, że walczyć z wiatrem nie będziemy, żeby się nie umęczyć w drodze, a i tak wrócimy o przyzwoitej porze. I tak też się stało, do Ząbek przyjechaliśmy około 19.00. Dziecko nas powitało na parkingu, pomogło zabrać toboły do domu. A w domu powitały nas trzy ciężko urażone koty, bo co to za granda, żeby je pozbawiać naszego towarzystwa na dwa tygodnie ;-).
Na marginesie dodam, że kocia obraza trwała cały następny dzień i dopiero w sobotę wieczór widać było w kocich zachowaniach radość z powrotu państwa do domu :D.

I tak skończyła się nasza tegoroczna przygoda z Bałkanami. Szkoda, że czas upłynął jak z bicza trzasnął i brakowało nam jeszcze tak z tydzień, żeby czuć się wypoczętym i rozsmakować się w tych wakacjach. Niestety, charakter naszej pracy pozwala tylko na 2 tygodnie wakacji i trzeba się z tym pogodzić.

A teraz czas na krótkie podsumowanie, bo pewnie ciekawość Was zżera ile też tej kasy na wakacjach poszło w siną dal. No poszło, więcej niż przypuszczaliśmy, bo że Chorwacja okaże się tak upiornie droga, pojęcia nie mieliśmy. Nie wcinaliśmy też zupek chińskich, ani kanapek przez cały czas, stołowaliśmy się w knajpach, co prawda bez szału, ale też i nie kupowaliśmy najtańszej pizzy. Piwko co dzień pite było, jakieś bilety wstępu kupowaliśmy, no i paliwo dla dwóch motocykli na „dzikim zachodzie” swoje kosztuje :D. Noclegi też :). I tak na żarcie nie poszło tej kasy aż tak wiele.

W sumie wydaliśmy 7550 złociszy. W tym:
- ubezpieczenia Assistance i jakieś tam leczenie w razie czego: 360,00
- noclegi – 1500,00
- paliwo na dwa motongi – 3000,00
- opłaty autostradowe – 270,00
- wejściówki – 330,00
- żarcie, drobne upominki i inne drobiazgi (w tym materac) – 2090,00

Okiem Arcona

Co prawda dodatkowe koszty związane z motocyklem może nie powinny być brane pod uwagę, ale po powrocie musiałem wymienić napęd (500), tylną oponę (bo jednak zaczęła pękać w miejscu przebicia – kolejne 500), byłem pewien że skończyło się sprzęgło, więc je wymieniłem (350), a później okazało się, że wystarczyło wymienić filtr powietrza (50). Po wymianie filtra powietrza od razu spadło też spalanie, więc gdybym zrobił to przed wyjazdem, to koszty paliwa byłyby mniejsze o co najmniej 300 zł. Cóż – moja wina :(

Okiem oleńki

Przejechaliśmy w przybliżeniu 4200 km. Ani razu w trakcie jazdy motocyklem kropla deszczu na nas nie spadła :D. Wrażenia niezapomniane. I już myślimy o tym, gdzie by tu za rok ruszyć ;-).
Przyznam szczerze i pewnie wielu to zdziwi, że bardzo ciągnie mnie Anglia. Naczytałam się historii tego kraju tyle, że pewnie wiem więcej niż niejeden Anglik, naoglądałam przeróżnych dokumentów, zachwyca mnie architektura małych miasteczek i wsi, zachwycają przepiękne zabytki uchowane bardzo porządnie, bo to dbający o historię naród, przepiękne pejzaże z wrzosowiskami na czele i ta Anglia tupta sobie za mną uparcie. A co za mną tupta, to się zawsze doczeka realizacji :D. Z tym, że po wypadzie na Bałkany musiałam skorygować nieco koszty wyprawy angielskiej i wyszło mi, że najmarniej będziemy potrzebować ok. 10.000,00. Najmarniej, bo tam już na pewno drożej zapłacimy za bilety wstępu (paru rzeczom nie odpuszczę za nic na świecie :D ) oraz noclegi, które kosztują rozmaicie, od 17 do 28 funtów za dobę (na kempingu rzecz jasna). Więc ta Anglia zależna jest od naszych przyszłorocznych możliwości finansowych. Ale mamy furteczkę w postaci Bośni z przyległościami, która jest ciekawa, piękna, warta zobaczenia i cenowo podobna do Polski, a nawet nieco tańsza. Bośni zaledwie liznęliśmy, spodobała nam się i kto wie, gdzie nas powiodą drogi w przyszłym roku :D

I tym optymistycznym akcentem…:D

ostatnie fotki :

https://plus.google.com/photos/10919320 ... 7053295281
Awatar użytkownika
oleńka
Sympatyk
 
Posty: 1848
Rejestracja: 10 maja 2010, 10:12
Lokalizacja: Wałbrzych/Ząbki/ UK
Motocykl: moto zastępcze HD :D
Płeć: kobieta
Komunikator: GG3705538

Re: Wietrzne wakacje - Słowenia, Chorwacja i kawałek Bośni

Postautor: Luca dodano: 06 sie 2013, 09:10

No to piękne niezapomniane wakacje mieliście :)


P.S.
A do Bośni trzeba mieć paszport?
Awatar użytkownika
Luca
Klubowicz
 
Posty: 5105
Rejestracja: 25 mar 2008, 09:30
Lokalizacja: KIELCE okolice
Motocykl: Jinlun250*XVS*GL1500*HD
Płeć: mężczyzna

Re: Wietrzne wakacje - Słowenia, Chorwacja i kawałek Bośni

Postautor: oleńka dodano: 06 sie 2013, 09:15

Z tego co wiem, to trzeba mieć paszport, bo przecież Bośnia w Unii nie jest. My mieliśmy paszporty zabrane na wszelki wypadek i się przydały :). Na dowód nie próbowaliśmy granicy przejeżdżać. Tyle dobrze, że wizy mieć nie trzeba :D
Awatar użytkownika
oleńka
Sympatyk
 
Posty: 1848
Rejestracja: 10 maja 2010, 10:12
Lokalizacja: Wałbrzych/Ząbki/ UK
Motocykl: moto zastępcze HD :D
Płeć: kobieta
Komunikator: GG3705538

Re: Wietrzne wakacje - Słowenia, Chorwacja i kawałek Bośni

Postautor: LadyDragon dodano: 06 sie 2013, 11:28

Dwie dziurki w nosie i skończyło się jak to zwykle w pięknych opowieściach bywało. Szkoda, ale za rok będą nowe opowieści :)
Awatar użytkownika
LadyDragon
Klubowicz
 
Posty: 1478
Rejestracja: 15 sie 2011, 23:43
Lokalizacja: Głogów, dolnośląskie :)
Motocykl: plecaczek
Tel. kom.: 500721926
Płeć: kobieta
Wiek: 54

Re: Wietrzne wakacje - Słowenia, Chorwacja i kawałek Bośni

Postautor: dziadek zbyszek dodano: 09 sie 2013, 15:52

Spędziłem miłe chwile czytając Waszą relację z pięknych wakacji. Dziękuję. Oleńko podziwiam twoją wiedzę na temat zwiedzanych miejsc i to że w ruinach widzisz nie tylko cegły ;-)
Im bardziej jesteś przekonany że masz niezawodne terenowe auto, tym dalej pójdziesz po traktor
Awatar użytkownika
dziadek zbyszek
Klubowicz
 
Posty: 2304
Rejestracja: 16 sty 2013, 17:01
Lokalizacja: Poznań powiat wieś
Motocykl: Soft 2 Szpetny
Tel. kom.: 698282838
Płeć: mężczyzna
Wiek: 72

PoprzedniaNastępna

Wróć do Podróże

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość