No to czas zacząć pomału zdać relację z wakacyjnych wojaży

.
Dzień 1 19-06-2014O dziwo udało nam się wyruszyć równiutko, jak planowaliśmy o 9.oo. Fakt należy zaliczyć do niezwykłych, bo zazwyczaj ruszamy z poślizgiem co najmniej półgodzinnym. ( Na marginesie. Powinno nas to zastanowić. Wszystkie nasze eskapady naprawdę zawsze były rozpoczynane z poślizgiem, ale były bardzo udane. Tu wyruszyliśmy w świetnych humorach i punktualnie.... myślałby kto, że wszystko będzie z górki i usłane różami

)
Ciepło było, słonecznie, więc na luziku ubrani ruszyliśmy w kierunku na Berlin. Nie bawiliśmy się w żadne tam lokalne drogi, tylko prościutko autostradą.
Po pierwsze przed nami było ponad 700km. drogi, a po drugie nie mieliśmy ochoty na spotkanie z procesjami, bo to akurat Boże Ciało wypadało, czy "cóś"
Do Poznania było ok., oprócz tego, że wiatr duł niemiłosiernie i spalanie zdecydowanie, po dwóch pierwszych tankowaniach, wpłynęło na szybkość jazdy. Przy pełnym obciążeniu i pod wiatr wahało się w granicach 6,5-7 l/100km. No dajcie spokój, masakra jakaś

. Zwolniliśmy, wiatr wiał nieustająco, a poza tym zrobiło się pochmurno i zimno, a potem zaczęło mżyć. No tak, Niemcownia blisko

. A jak twierdzi Arcon, tam zawsze pada

. Trzeba było polary założyć i przeciwdeszcze. Męcząca to była droga. Dostawczaków pełno, szczególnie na obwodnicy Berlina. Do Wittenbergii jednak dojechaliśmy, choć sporo później niż się spodziewaliśmy. Kemping poza miastem, na jakimś zadupiu. Na kempingu z namiotami tylko rowerzyści i my, reszta w kamperach.Sklepu na szczęście odwiedzać nie musieliśmy, bo przewidująco zabraliśmy coś tam ze sobą z uwagi na Boże Ciało. Okazało się, że takie coś w Niemczech nie istnieje - przynajmniej jako święto i oni normalnie funkcjonują. Myśleliśmy, że po rozbiciu namiotu polecimy na piechotkę na starówkę, ale ciemno zaczęło się pomału robić, czego w pierwszym momencie nawet nie zauważyliśmy, a poza tym było to dość daleko. Na oko ze 4,5 km. Nawet kawałek w kierunku miasta ruszyliśmy, ale po pół godzinie zawróciliśmy. Nie było sensu lecieć na piechtę i to po zmroku. To już lepiej siąść przy piwku w przykempowej knajpie i meczyk obejrzeć

. Poza tym jutro też jest dzień, nie ?
https://plus.google.com/photos/10919320 ... 3072832977