" DZIKI ZACHÓD " 20.06 - 06.07-2014

Wycieczki krajowe i zagraniczne oraz relacje z ich przebiegu

Re: " DZIKI ZACHÓD " 20.06 - 06.07-2014

Postautor: Lupus dodano: 10 lip 2014, 20:09

Nie w trochę innym :D i do tej pory mam dość namiotów hehe mało się w kask nie zwymiotowałem w drodze powrotnej z kempingu :D (ze szwagrem piliśmy)
Awatar użytkownika
Lupus
Klubowicz
 
Posty: 1311
Rejestracja: 27 sty 2009, 20:29
Lokalizacja: Dzierżoniów
Motocykl: Honda CBF 600S
Płeć: mężczyzna
Komunikator: whatsup :D
Wiek: 45

Re: " DZIKI ZACHÓD " 20.06 - 06.07-2014

Postautor: Grzeno dodano: 10 lip 2014, 21:10

Prawdziwa Kobieta nawet z torebką pod prysznic , mam nadzieję że to ostatnia z takich akcji . Ciekawe co Arco wziął pod prysznic :D
Charlej Chininson/V-Stromx2/VN-900/NC750X
Awatar użytkownika
Grzeno
Klubowicz
 
Posty: 1466
Rejestracja: 25 mar 2008, 09:32
Lokalizacja: Gdańsk (na blachach) GD ....
Motocykl: CHARLEJ CHININSON/Vstrom/VN900
Tel. kom.: 792550845
Płeć: mężczyzna
Wiek: 44

Re: " DZIKI ZACHÓD " 20.06 - 06.07-2014

Postautor: Lupus dodano: 10 lip 2014, 21:12

mydełko i laptopa
Awatar użytkownika
Lupus
Klubowicz
 
Posty: 1311
Rejestracja: 27 sty 2009, 20:29
Lokalizacja: Dzierżoniów
Motocykl: Honda CBF 600S
Płeć: mężczyzna
Komunikator: whatsup :D
Wiek: 45

Re: Odp: " DZIKI ZACHÓD " 20.06 - 06.07-2014

Postautor: Arcon dodano: 10 lip 2014, 23:14

Eeee tam. Poszła z torebką, żeby pieniędzy nikt z namiotu nie ukradł :-D Ja niosłem szczoteczkę do zębów i ręcznik :-P


I laptopa :-D
Arcon
Forumowicz
 
Posty: 1542
Rejestracja: 25 lis 2010, 17:36

Re: " DZIKI ZACHÓD " 20.06 - 06.07-2014

Postautor: LadyDragon dodano: 10 lip 2014, 23:17

Niewesoło Wam się zaczęła wyprawa, wychodzi na to, że przez Niemcy najlepiej przelecieć jednym kopem, najlepiej nie oglądając się za siebie...smutne, że Was krzywda spotkała :(
Awatar użytkownika
LadyDragon
Klubowicz
 
Posty: 1478
Rejestracja: 15 sie 2011, 23:43
Lokalizacja: Głogów, dolnośląskie :)
Motocykl: plecaczek
Tel. kom.: 500721926
Płeć: kobieta
Wiek: 54

Re: " DZIKI ZACHÓD " 20.06 - 06.07-2014

Postautor: Luca dodano: 11 lip 2014, 08:25

oleńka pisze: Materac zaraz na dzień dobry wziął i złośliwie złapał dziurkę, jak od szpilki. Dwie nocki go sprawdzaliśmy pod tym kątem i dooopa. ..... Namiot nawet nie przeciekał i duży przedsionek zdał egzamin, ale okazało się, że ...... szybko zaczął się przecierać, gdzieniegdzie szwy zaczęły puszczać, a na koniec pękł patyk.Normalnie cholernik się rozpadł .

No ja nie chcę nawet myśleć co się tam działo w tym namiocie :wielkieoczy: ..... :rotfl:
Awatar użytkownika
Luca
Klubowicz
 
Posty: 5105
Rejestracja: 25 mar 2008, 09:30
Lokalizacja: KIELCE okolice
Motocykl: Jinlun250*XVS*GL1500*HD
Płeć: mężczyzna

Re: " DZIKI ZACHÓD " 20.06 - 06.07-2014

Postautor: Jack dodano: 11 lip 2014, 11:42

To początek faktycznie pod górkę, zwłaszcza utrata gotówki.
Romet Kadet 50 -> Romet Mińsk 125 -> Romet Soft 125 -> Romet R 250 -> Yamaha FJ 1200 A-> HONDA CBF 600 S
Awatar użytkownika
Jack
Klubowicz
 
Posty: 2324
Rejestracja: 15 cze 2012, 23:34
Lokalizacja: Podbeskidzie
Motocykl: Honda CBF 600 S
Płeć: mężczyzna
Wiek: 57

Re: " DZIKI ZACHÓD " 20.06 - 06.07-2014

Postautor: wydech dodano: 11 lip 2014, 18:36

szkoda ze przykra przygoda u niemiaszków, czekam na dalsza część
Awatar użytkownika
wydech
Klubowicz
 
Posty: 1225
Rejestracja: 14 lis 2012, 20:09
Lokalizacja: okolice Torunia
Motocykl: TS 350+GSF 600
Płeć: mężczyzna
Wiek: 52

Re: " DZIKI ZACHÓD " 20.06 - 06.07-2014

Postautor: selmen dodano: 13 lip 2014, 14:14

kuźwa 400 euraczy stracić na początek...nie nastraja to optymistycznie...trza było tę frałszmatę na jakie profesjonalne przesłuchanie wziąść, szkoda ze mnie tam nie było...a tak na poważnie trzeba to było policajom zgłosić...
Non Omnis Moriar...
Awatar użytkownika
selmen
Klubowicz
 
Posty: 1465
Rejestracja: 19 sie 2010, 22:08
Lokalizacja: Białystok; Czerwony Bór
Motocykl: WSK;KZ550;Fj;R1100RT;Duke II
Płeć: mężczyzna
Wiek: 51

Re: " DZIKI ZACHÓD " 20.06 - 06.07-2014

Postautor: oleńka dodano: 14 lip 2014, 10:39

Adaś, strata czasu, a poza tym za głupotę trzeba płacić :D.
Potem już torebki pilnowałam jak oka w głowie.

Dzień 3 21-06-2014

No dobra, stratę trzeba przeboleć jakoś. Grunt, że cała reszta jest, bo bez dokumentów to już tylko powrót do ojczyzny wchodziłby w grę.
Zwinęliśmy się i w drogę do Holandii. Już na tym etapie plany diabli wzięli. Pogoda nam je skutecznie wybiła z głowy :(. Nie będzie przejazdu najdłuższą tamą. Zbyt silny wiatr i w każdej chwili mógł spaść deszcz, więc zdecydowaliśmy się na autostradę, tym bardziej, że za darmo :). Sieć autostrad i dróg szybkiego ruchu w Holandii jest naprawdę imponująca, ruch na nich wielki, a wszystko porusza się płynnie i szybko. I wyglądają zupełnie inaczej niż niemieckie. Niemieckie autostrady mają to do siebie, że oprócz asfaltu i innych użytkowników nie widać na nich nic. Obudowane wszystko, betonowe pasy biegnące przez środek, wysokie osłony po bokach. Człowiek tylko patrzył, żeby jak najszybciej uciec z tych dróg. Ja miałam nieodparte uczucie, że znalazłam się w jakimś obozie i nic mi nie wolno.Natomiast w Holandii te autostrady były już zupełnie inne. Nie obudowane, jakieś sympatyczniejsze i oko można było zawiesić na czymś innym niż beton i asfalt ;-). Co pierwsze rzuciło mi się w oczy, to potężne stada krów. Mnóstwo ich tam było. A i czasem owieczki się trafiały. Zielono i domki schludne, bez żadnych tandetnych ozdób, czyściutko wokoło. Kemp znajdował się w miejscowości pod Amsterdamem, w której mieszkali sami bogaci ludzie, o czym dowiedzieliśmy się później. Domki, a raczej domy prześliczne, w większości kryte strzechą, przeważnie budowane w starym stylu.Ogródki niewielkie, ale tak zadbane i zaprojektowane, że komponowały się z całą resztą idealnie. Kemping okazał się mieć oddzielny parking po drugiej stronie ulicy. Nie strzeżony. Po ostatnim ekscesie w Niemcowni motoru samopas nie zostawię za nic, uraz mam i cześć.
Arek w recepcji pogadał i udało się załatwić wjazd motocykli na teren kempu i trzymanie ich przy namiocie. Z tej recepcji musiałam wyjść szybciej niż weszłam, bo myślałam, że uduszę się ze śmiechu :)).Z panienką porozumieć można się było bez problemu po angielsku. W czasie tej rozmowy panienka odebrała telefon i zaczęła rozmawiać po holendersku. I nastąpił koniec mojej wizyty w recepcji. Język mają tak dziwny i śmieszny, że nie byłam w stanie się opanować. Wycofałam się prawie zgięta w pół i śmiałam się w głos dopiero po wyjściu. Prawie popłakałam się i posmarkałam ze śmiechu :D .
Nic dziwnego, że oni tam wszyscy mówią po angielsku i mało który obcokrajowiec jest w stanie nauczyć się tego dziwnego, do żadnego innego niepodobnego, języka. Wyznaczone miejsce pod namiot okazało się być zaraz obok rozwrzeszczanych bachorów, które robiły co chciały używając płuc całą mocą. Opiekunowie w tym czasie popijali winko. Wyglądało to na taką ichnią zieloną szkołę. Od tej bliskości rozdartych bachorów mnie ręce opadły, a Arka trafił nieziemski szlag :/ . Pizgnął rzeczami i poszedł sobie gdzieś dalej, żeby się opanować. Wykrzesał z siebie resztki energii i jeszcze raz poszedł do recepcji. Efekt był taki, że mogliśmy przenieść częściowo rozłożony namiot tam, gdzie było cicho i spokojnie. Namiot postawiliśmy i nie zrzucając reszty ekwipunku z motocykli ruszyliśmy zobaczyć sławetne lotnisko w Schiphol. Autostradą rzecz jasna. To mały kraj, który każdą piędź ziemi wydarł morzu, mieszkańców sporo, a co za tym idzie i pojazdów mechanicznych, więc stąd ta gęsta sieć autostrad, na których zresztą jest i tak bardzo gęsto.
Na lotnisko doprowadził nas GPS, faktycznie przy samym pasie, ale nie startowym, jak mniemaliśmy, a raczej do lądowania. Jedyne, co można było z tego miejsca zobaczyć to samoloty, które wylądowały i podjeżdżały pod terminale. Samego lądowania nie było widać z racji potężnych chaszczy, które widok zasłaniały. Arek na piechotę poleciał dalej, żeby to zobaczyć i uwiecznić na fotografiach, ja zostałam. Lądowały cholerniki co minutę z zegarkiem w ręku.Bałam się, że hałas będzie okrutny, ale te samoloty jakieś ciche i prawie wcale ich nie słychać. Ludzi trochę było, nawet jacyś Polacy się trafili.Posiedzieliśmy tak z pół godziny i wróciliśmy na kemp, gdzie w pierwszej chwili poszliśmy do restauracji na małe co nieco. Karta po holendersku, diabli wiedzą co tam serwują. Z rozmowy z kelnerką, która angielski znała jakoś słabiej, wyszło że zamawiamy talerz mięs. Po czym okazało się, że to talerz przeróżnych wędlin z ciepłymi bułeczkami i majonezem. Całkiem smaczne to było, nie powiem :)).
Potem poszliśmy pooglądać miasteczko, a po powrocie i grzecznościowej wymianie uprzejmości z holenderskimi sąsiadami, dowiedzieliśmy się, że tu sami bogacze mieszkają. Aaaaa no to już rozumiem skąd te ogromne domy, przepięknie utrzymane, który wywołały u mnie tęskne westchnienia. :))

https://plus.google.com/photos/10919320 ... 6531939089
Awatar użytkownika
oleńka
Sympatyk
 
Posty: 1848
Rejestracja: 10 maja 2010, 10:12
Lokalizacja: Wałbrzych/Ząbki/ UK
Motocykl: moto zastępcze HD :D
Płeć: kobieta
Komunikator: GG3705538

PoprzedniaNastępna

Wróć do Podróże

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości

cron