23-06-2014 Dzień 5Dziś zwiedzamy Brugię

. Na ten moment czekaliśmy ze trzy lata. Po obejrzeniu filmu z C. Farrelem i B. Gleesonem " Najpierw strzelaj potem zwiedzaj " zapragnęliśmy zobaczyć te miasto. W filmie wyglądało magicznie i przepięknie.
Rodacy wstali wcześnie i pojechali do pracy tak cichutko, że nawet ich nie słyszeliśmy. A my po kawce i śniadanku na motocykle i hajda do Brugii, całe 26 km.

Szybciutko tam dojechaliśmy. Parkingi ciągną się przy głównej ulicy, są też inne, naziemne, ale przy ulicy bliziutko, a że to jeszcze nie okres wakacyjny i na dodatek poniedziałek, więc miejsce się znalazło. Kufry puste, można było kurtki, buty , kaski i spodnie tam upchnąć i iść sobie na luziku

.
Do jednej z bram prowadzących na Stare Miasto mieliśmy kilkadziesiąt metrów.
Z serca radzę, jeśli chcecie zobaczyć to piękne, średniowieczne miasto, za nic na świecie nie oglądajcie go PO obejrzeniu filmu. Za nic, bo się rozczarujecie.
Nastawieni byliśmy na uroki małych średniowiecznych uliczek, pięknych kanałów, zabytków. I wszystko to owszem było, ale.........
Już pal licho, że ludzi było multum, pal licho, że rowerzystów jak na Tour de Pologne, ale ruch samochodowy w centrum starego miasta przekroczył wszystko.

. Osobówek taki natłok, jak na Marszałkowskiej w godzinach szczytu, mnóstwo ciężarówek dostawczych, śmieciarek i autobusów w cholerę.Hałasowało to wszystko, że słabo się robiło i po godzinie człowiek chciał uciec nawet na pustynię

.Z robieniem zdjęć trzeba było uważać, bo zrobić je można było stojąc na środku ulicy i bardzo przeszkadzały nam w tym samochody, a my zapewne im

. Cud, że nam się udało bezkolizyjnie. A na tzw. rynku akurat rozbierali wielgachne rusztowanie z estradą. Zapewne jakaś impreza tam była dnia poprzedniego. Wszystko fajnie, ale kobyła zasłaniała ile mogła i zdrowo trzeba było się napocić, żeby te fotki były ładne. Z głównego placu z wieżą uciekliśmy w boczne uliczki, na których ruch był nieco mniejszy i można było odetchnąć. ładnie to tam naprawdę jest bez dwóch zdań, ale wrażenie byłoby większe, gdyby był zakaz poruszania się samochodów. Psuły wszystko. Na ten główny plac jednak wróciliśmy; chcieliśmy wejść na wieżę i Zobaczyć panoramę miasta, a także wejść do Bazyliki św. Krwi.
Od wejścia na wieżę skutecznie nas zniechęciła kolejka do kasy. Do Bazyliki weszliśmy bez przeszkód. Nazwa Bazyliki wzięła stąd że, jak głosi legenda, posiadają jako relikwię kawałek szaty Chrystusa zabarwionej jego krwią. Wystawionej na widok publiczny. Wierzyć w to nie wierzę, wszelkie relikwie, moim zdaniem, to czysty wymysł kościoła, mający na celu przyciągnąć ludzi i zarobienie kasy, ale zobaczyć mogę

. Biletów wprawdzie nie było, ale za to wielka skarbona na datki. Świece, kartki i inne takie na sprzedaż i to nie przed, ale w samej Bazylice. Na nas nie zarobili

. Ogonek ludzi stał w ciszy i pomalutku pojedynczo podchodził, żeby to zobaczyć. Czarny siedział i pilnował, żeby nikt nie rąbnął tej fiolki. No coś tam było, ale przypominało raczej stary, brudny piasek niż cokolwiek innego. Ale zobaczyliśmy

.
Potem poszliśmy jeszcze trochę pospacerować po mieście. Najbardziej podobały mi się kanały. Urocze, podobne do tych holenderskich. Pełne były łodzi z turystami. Szczerze mówiąc, od tego hałasu zgłupieliśmy do szczętu i nie przepłynęliśmy się taką łodzią, czego do dziś żałujemy.
W sumie przez ten film w pierwszych chwilach czułam się tą Brugią rozczarowana. Dopiero po powrocie do domu przeszło to pierwsze wrażenie, ale i tak twierdzę, że Ci Belgowie są kompletnie obrani z rozumu wpuszczając ruch samochodowy na stare miasto.
Zmęczeni byliśmy tym hałasem i tłumem, więc uciekliśmy z tej Brugii . Wracaliśmy przez Slunis, gdzie odwiedziliśmy znajomy market i przy okazji obejrzeliśmy centrum miasteczka, który wydało nam się w tym momencie ładniejsze od Brugii

. Pewnie z tego powodu, że ludzi było mniej i jakoś ciszej

. Choć, tak jak już pisałam, po paru dniach, przeglądając zdjęcia ta Brugia wydała nam się dużo ładniejsza. Ale na zdjęciach nie widać rusztowań, ciężarówek i diabli wiedzą czego jeszcze, co starannie omijaliśmy aparatem

.
Na kemping wróciliśmy, zjedliśmy obiadek i mogliśmy trochę poleniuchować. ( hehehe Arek twierdzi, że ja nie umiem nic nie robić, bo leniuchowanie u mnie wygląda tak, że chwilę posiedzę i namawiam na spacerek

)
Jutro zamierzamy dotrzeć do Falaise starannie omijając autostrady

.
A właściciel kempu kasy tego dnia od nas nie chciał brać machając ręką, że jutro, jutro
Fotki :
https://plus.google.com/photos/10919320 ... 9934833057