Dzień 2.
26.07.2014 - Postanowiliśmy że spać jednak długo nie będziemy i od 7:00 już szwędamy się po pokoju i po cichutku pakujemy. Domownicy niestety chcąc nie chcąc też powstawali (Przepraszamy).
Szybkie śniadanko i Tomala nieśmiało napomyka o odprowadzeniu nas kawałek na moto. Niestety wczorajszy wieczór wzbudził uzasadnione obawy, więc niezbędna była wizyta na komisariacie- nie było tak źle- alkomat wskazuje 0.00 promila.
Godzina 9:00 jesteśmy już gotowi do drogi.

Ponieważ na Mazury do granicy z Litwą, a dokładnie do Leszczewa mamy około 520 km. to biorąc pod uwagę nasze Polskie drogi a dodatkowo to, że jedzie z nami mały pilot (Justa) byłem pewny że na jeden dzień tego nie zrobimy i chciałem dojechać gdzieś w okolice Białegostoku i tam nocować.
Wyruszamy w stronę Starachowic po drodze odwiedzając w pracy kolejnego klubowego kolegę Szkieletora.





Już koło 11:00 jesteśmy w Grójcu i decydujemy się skręcić tu na drogę nr 50 w stronę Góry Kalwarii aby ominąć Warszawę.
Droga mijała nam spokojnie, jest sobota piękna pogoda ruchu nie ma więc lecimy cały czas do przodu.
Justa ku mojemu zdziwieniu ma się całkiem nieźle i już koło 17.00 jesteśmy na obwodnicy Białegostoku. Co zrobić z tak pięknym dniem??
Dziadki czekają, Justa napalona na spotkanie z nimi powiada „jedziemy dalej dzisiaj dojedzmy do nich please...”. No to dłuższy postój i w drogę.
Obiad spałaszowaliśmy w knajpce znanej z rozpoczęcia w 2013r. w Broku. Miło było powspominać.

Za Białymstokiem pierwsza niemiła przygoda. Nasza prędkość przelotowa była około 90-100 km/h i tak sobie cały czas jechaliśmy jak warunki drogowe pozwalały dojeżdża do nas TIR na blachach Litewskich i się zaczęło mruganie światłami, trąbienie, jazda 2 m. za nami !!! Chwila nieuwagi gwałtowniejsze hamowanie i nie było by co z nas zbierać. Strasznie mu się spieszyło i po paru kilometrach postanowiłem zjechać na stację benzynową i puścić idiotę przodem szkoda się denerwować i psuć sobie tak pięknie rozpoczęty urlop.
No i jak postanowiliśmy tak się stało, godz.20:00 meldujemy się w Suwałkach gdzie spotykamy dziadków podróżników (Moi rodzice, tutaj troszeczkę o nich:
http://kamperemprzezswiat.blogspot.com/ .
Pozbywam się balastu z motocykla, bo Justa już jedzie tylko kamperem. Przejeżdżamy parę kilometrów dalej do miejscowości Leszczewo gdzie rozbijamy obozowisko i udajemy się na zasłużony odpoczynek.
Tego dnia zrobiliśmy lekko ponad 500 km. jak na Polskie drogi właściwie bez autostrad było nie lada wyczynem. Jeszcze kąpiel w jeziorku szybkie piwko i do spania.
Dystans pokonany – 512 km.
Godzin jazdy- 11
Koszty: (sklep+jedzenie)- 100 zł
Nocleg- 30 zł