W końcu i ja coś pyknąłem coś konkretnie wkoło komina

Plan na dzisiejszy wyjazd był prosty- trzymać się jak najbliżej czerwonej linii na mapie

Jako, że drogi tam głównie żwirowe, a i sprzęt trzeba czasem ręcznie ustawić- wyciągnąłem ze stajni nie byle jaki


całe 110cm3 włożone niegdyś przez Deamiensa w ramę od 50cm; ale ustawia się jak rower w razie potrzeby i nie ma znaczenia, ze wygladam na nim jak na psie, ja tam nie z tych co lubią się lansować

Zacząłem ambitnie od mało uczęszczanych szlaków:




Za Bielskiem Podlaskim zrobiło się bardziej egzotycznie:


Klimatyczny stary dworzec kolejowy w Kleszczelach:



Prawosławny cmentarz leśny, gdzies już przy samej granicy za Czeremchą

Skrzyżowanie na przygranicznej drodze leśnej...tylko, że żadnej z tych miejscowości nie było na mojej mapie...

pojechałem na azymut i...
dojechałem do końca naszej pięknej Ojczyzny:


wzdłuż samej granicy biegła szutrowa droga, która pojechałem jeszcze parę km

i władowałem się prosto na patrol Straży Granicznej, który to widząc mój profesjonalny strój i motocykl od razu uznał, ze żaden ze mnie przemytnik tylko mototurysta pełną gębą...
skończyło się więc na paru odwzajemnionych uśmiechach...
Przygraniczne klimaty:

Pokręciłem się jeszcze po głuszy znajdując z 200m od pasa granicznego kolejny prawosławny cmentarzyk:

Jadąc wzdłuż pasa odwiedziłem klimatyczną wioskę leżącą kilkadziesiąt metrów od granicy składającą się z kilkunastu domów (w większości wykupionych już i wyremontowanych przez mieszczuchów):
Z racji kłębiących się czarnych chmur i nasycony nieco rubieżą odbiłem na zachód. Wyszło 173km wszystkiego, trasy w google mapie nie potrafię narysować bo nie widzi takich dróg jak jechałem

Non Omnis Moriar...