Witajcie.
Mam problem i przydałaby mi się rada od bardziej doświadczonych motocyklistów

. Ostatnio złapałam gwoździa w tylną oponę (ot pokarało mnie za jeżdżenie bez prawka po wertepach i polach, przyznaję się

), ale gwóźdź wbił się w bok opony nie przebijając tej "komory" z powietrzem, nie wiem jak to nazwać. Poniżej wrzucam fotki jak to w tej chwili wygląda, ślad jest dosyć wyraźny ale powietrze z opony nie schodzi (opona jest bezdętkowa). Za radą poprzedniego właściciela i tak planowałam wymienić opony na jakieś firmowe, które będą bardziej przyczepne na mokrym (planuję dojeżdżać na uczelnię, a pogoda nie zawsze dopisuje), ale chciałam zrobić to dopiero na początku przyszłego sezonu, bo aktualnie fundusze dosyć mocno nadszarpnął kurs, motocykl, ubiór itd. Pewnie najlepszą opcją byłoby odstawić moto do wiosny, ale chciałam wycisnąć z tego sezonu tyle ile się jeszcze da i chociaż trochę nacieszyć się nowym nabytkiem. Widzę w tej chwili takie rozwiązania:
1) jeździć na takiej oponce do końca sezonu, tylko na ile to bezpieczne?
2) zanieść oponę do wulkanizacji, może mają jakiś sposób żeby ją posklejać, coby jeszcze miesiąc się do jazdy nadawała?
3) wymienić na razie samą tylną oponę, ale nie wiem na ile to dobre rozwiązanie, bo będzie miała inną twardość i bieżnik niż przednia, co przynajmniej w teorii może mieć negatywny wpływ na prowadzenie moto. Czy w praktyce to bezpieczne do świeżo upieczonego kierowcy, który dopiero oswaja się z nowym motocyklem?
4) wymienić obie oponki od razu, a potem się martwić skąd się wzięło pieniądze

, w sumie bezpieczeństwo najważniejsze. Szkoda by było kończyć sezon pierwszą poważną glebą tylko dlatego że się kasy na opony pożałowało...
Co byście zrobili na moim miejscu? To moje pierwsze moto i naprawdę będę Wam wdzięczna za pomoc
Tu zdjęcia oponki:

