) i możemy podzielić się naszymi wrażeniami Zanim jednak zacznę relacyjkę chciałam podziękować wszystkim tym, którzy przyczynili się do tego, że nasze wakacje stały się naprawdę wyjątkowe
A teraz już clou, czyli jak spędziliśmy nasz urlopik
20-07-2012
Wyjechaliśmy z domu niespiesznie po 10 rano. W Bory Tucholskie mieliśmy równiutko 400km. Droga minęła nam bez przygód i na miejscu zameldowaliśmy się o 18.oo. Okazało się, że wcale nie jesteśmy pierwsi, Bartek już tam był
Potem dojechał Artur z Ewcią i Niebieski z Anią
Przy grilu posiedzieliśmy dość długo i nie przy oranżadce, bo potem okazało się, że zwolennik ciężkiego rocka- Arcon doskonale radzi sobi z disco polo, a Bartek pozazdrościł jednemu takiemu chodzenia po wodzie
.https://picasaweb.google.com/1091932081 ... 012Dzien1#
21-07-2012
Obudziło nas łomotanie do drzwi pokoju..... A to Arturo urządził pobudkę, głośnym głosem oznajmiając, że już południe. Południe, jak południe, zaledwie 8 była, ale co tam
.Pomału zaczęli się zjeżdżać KCM-owicze i nie tylko i tradycyjnie czekaliśmy aż Kociaki do nas dotrą
.A potem już ognicho, gril i zabawa prawie do białego rana
https://picasaweb.google.com/1091932081 ... 012Dzien2#
22-07-2012
Wstaliśmy jakoś trochę później, ale w sumie niewiele
Jechaliśmy jak się patrzy, ale coś nam było za długo, sprawdziliśmy w przewodniku i stwierdziliśmy, że chyba coś nie bardzo pojechaliśmy. Zawrotka i wg. przewodnika już.....Jak się okazało przewodnik kłamał jak z nut, poprzednia droga była ok. Ale w między czasie Zbyszek zadzwonił po Wiesia i dzięki temu zobaczyliśmy miejsce, gdzie w Borach zaczęła się trąba powietrzna. Ludzi, dla których to atrakcja, całe mnóstwo.Wszyscy robili zdjęcia, a wyglądało to naprawdę masakrycznie. Potężne sosny połamane jak zapałki na wysokości kilku metrów, długachny pas lasu tak wyglądał. Potem już bez przeszkód dotarliśmy do Fojutowa i okazało się, że zawróciliśmy jakieś 3 km od celu

W drodze powrotnej , już sami, odwiedziliśmy Mariusza i Janeczkę . Przy kawce posiedzieliśmy u nich ,przyjemnie spedzając popołudnie.
https://picasaweb.google.com/1091932081 ... 012Dzien3#
23-07-2012
Wstaliśmy rano i po śniadanku, pożegnawszy się z Marysią i Zbyszkiem, ruszyliśmy w kierunku Koszalina, po drodze odwiedzając zamek w Bytowie.Do Bytowa droga wiodła przez przepiękne lasy. Zamek z zewnątrz prezentuje się nawet ładnie, niestety w środku zawiódł moje oczekiwania, ponieważ była tam wystawa narzędzi rolniczych, rybackich i sztuka ludowa. A gdzie zamkowe mebelki i obrazy
. Chłopaki do obiadku wypili po piwku i kiedy przybył Solo z Kariną, okazało się, że w 1 samochód się nie zmieścimy, bo Arturo zaplanował wizytę w Mielnie, więc robiłam za drivera i bardzo sobie chwalę ten "przymus", bo autko w odpowiednim trybie ma zryw marzenie....nic tylko ciąć Na plaży już było ciszej, bo wieczór pomału się robił , więc plażowicze tłumnie opuszczali miejsce. Nogi zamoczyliśmy, a co
https://picasaweb.google.com/1091932081 ... 012Dzien4#
24-07-2012
Po 9 rano, pożegnawszy się z Arturem ( Ewcia już w pracy była) ruszyliśmy w kierunku wyspy Wolin do Kołczewa, gdzie mieliśmy kemping.
Droga niby krótka, ale akurat pogoda zrobiła się prześliczna i całe tłumy waliły nad morze. Po drodze zwiedziliśmy ruiny kościoła w Trzęsaczu i faktycznie, bardzo malownicze są, fotki nie oddają ich uroku. Korki, zawalidrogi, całe tłumy aut, wyjeżdżających i wjeżdżających z bocznych uliczek spowodowały, że ledwie żywi przyjechaliśmy na miejsce i po rozbiciu namiotu byliśmy w stanie tylko iść na smaczną rybkę
.Złapawszy oddech postanowiliśmy zobaczyć choć turkusowe jeziorko w Wapnicy i wioskę prasłowian w Wolinie.Na nic więcej nie starczyło nam sił. Obok nas prawie sami obcokrajowcy , z przewagą Niemców , którzy jakoś bardziej niż rodzimi turyści szanują ciszę nocną, więc nie było problemów z zaśnięciem https://picasaweb.google.com/1091932081 ... 012Dzien5#
Reszta ciut później, bo strasznie długo to opisywanie trwa, razem z przesyłaniem zdjęć, a obiadek sam się cholernik zrobić nie chce

-- EDYTOWANY Dzisiaj, 18:23 --
25-07-2012
No i pozazdrościlismy Selmenowi jego wyprawy za niemiecką granicę
Wstaliśmy raniutko, kawka, śniadanko i na motorki. Kolejka do promu w Polsce, jak za mięchem w tych "lepszych" czasach, ale ominęliśmy boczkiem i wcisnęliśmy się na prom bez żadnych problemów. Motorki zatankowane jeszcze przed granicą, co by za ciężkie ojro nie kupować za wiele, ale tankowanie tam i tak nas nie ominęło, bo cała trasa zaplanowana była na ponad 450km. Ze stałego lądu na Rugię popłynęliśmy promem, nawet drogo nie wyszło, bo chłopak przy kasie drobnych nie miał i wpuścił nas za pół ceny
. Na plus za to można im zapisać, że człowiek czuł się o wiele bezpieczniej niż w Polsce jadąc drogami. I ani jednego patrolu, radarów , bo i po co? Marnowanie czasu dla glin, bo nikt przepisów nie łamie W pierwszej kolejności dojechaliśmy do Narodowego Parku Jasmund , żeby zobaczyć słynne kredowe klify. Pod same klify nie można podjechać, zakaz istnieje i tylko autobusy kursowe tam mogą się poruszać. Zaparkowaliśmy, kupiliśmy bilety na autobus , który powiózł nas do samego wejścia do Parku. No bilety wstępu kosztują nieco, od łebka 7, 50 euro, ale przeboleliśmy
. Klify przepiękne. Żadne zdjęcie nie odda ich uroku. Warto pojechać i zobaczyć na własne oczy. Potem pomalutku, przez wsie, pola ( bo lasów aż tak wiele nie ma ) dokulaliśmy się do Sassnitz, czyli po polsku po prostu Sośnicy, słyniącej z najdłuższego mola w Europie ,1, 5 kilometrowego, na którego końcu znajduje się latarnia morska. No wg.mnie to raczej latarenka, ale co tam
. Miasteczko typowo portowe, ale zadbane i milusie. Molem się przeszliśmy, lody zjedliśmy i pomału trzeba było jechać, bo trasa krótka nie była, a nie byliśmy pewni jak te promy kursują. Niby można lądem wracać, ale to miała być objazdówka, więc była. Rugią jestem zachwycona. Przepiękna spokojna wyspa. Polskich turystów w ogóle nie spotkaliśmy , może dlatego na parkingu niemieccy motocykliści zostawiali kaski przypięte do motocykli
Chętnie bym tam wróciła i zjeździła ją we wszystkich kierunkach. Nie zdążyliśmy zobaczyć straszydła w pobliżu Binz, ale może następnym razem
https://picasaweb.google.com/1091932081 ... 012Dzien6#
26-07-2012
Rano spakowaliśmy się niespiesznie, bo trasa krótka , do Szczecina rzut beretem.
Po drodze jeszcze raz wpadliśmy do Wolina, żeby tutejsze muzeum sobie zwiedzić. Wszystko co tam się znajduje dotyczy wyspy. Kemping przewidziany mieliśmy nad jeziorem Dąbie i nie na darmo te 5 gwiazdek miał
. Zamek dookoła gęsto zabudowany, też w remoncie, rynku nie ma, a to stare miasto.... takie jakieś bez wyrazu. Niezbyt długo trwało to nasze zwiedzanie Szczecina, bo gorąc panował okrutny. Wróciliśmy na kemping i zrobiliśmy sobie potem wieczorny spacerek po pomostach https://picasaweb.google.com/1091932081 ... 012Dzien7#
27-07-2012
Tego dnia mieliśmy dotrzeć do Jelenia, miejscowości położonej blisko Bornego Sulinowa. Trzeba było szybko się spakować, bo po drodze mieliśmy w planach zwiedzanie, czyli to, co tygryski lubią najbardziej
.W miejscowości Płoty znajdują się dwa zamki , stary XVIw i nowy XVII w. Najpierw trafiliśmy na nowy zamek. Potem stary. Oba niestety rozczarowały, bo trochę zaniedbane i obejrzeć można było tylko z zewnątrz. W nowym zamku obecnie mieści się Urząd Gminy, a w starym biblioteka publiczna. Nastepnie był Świdwin i zameczek, już bardziej zadbany, ale to samo - zwiedzanie z zewnątrz, bo same urzędy, szkoły tańca i takie tam, a dla turystów 1 sala z repliką broni. Replik już się naoglądaliśmy, więc nie pokusiliśmy się na wejście do środka. Za to na plus można zapisać , że prawie wszystkie tabiczki na dziedzińcu napisane w stylu staropolskim, więc w oczy nie gryzły
. Dotarliśmy na kemping , malutki przy głównej drodze ze Szczecinka do Czaplinka, gdzie panowała atmosfera prawie rodzinna. Jak bardzo, napiszę za chwilę.Ledwie zdążyliśmy namiot rozbić, przyjechali do nas Marysia ze Zbyszkiem. Posiedzieliśmy pod wiatą przy kawusi i cieście, a potem poszliśmy zjeść wspólnie smażoną rybkę
A potem się zaczęło....
Właściciel, albo naspraszał znajomków, albo sami przyjechali, bo jak tylko ciemno się zrobiło, zaczęli imrezę w stylu " łup, łup, łup", a w miarę ilości wypitego alkoholu byli coraz głośniej, dzieci puszczone samopas darły gęby, że chyba słychać je było trzy wsie dalej. Żadne korki nie pomogły, ani nawet grzeczne prośby , żeby trochę ciszej się zachowywali. Normalna masakra, nie noc
https://picasaweb.google.com/1091932081 ... 012Dzien8#
c.d.n.......

Pozazdrościć