Podróż za jeden uśmiech, czyli jak to było ;-)

Wycieczki krajowe i zagraniczne oraz relacje z ich przebiegu

Podróż za jeden uśmiech, czyli jak to było ;-)

Postautor: oleńka dodano: 05 sie 2012, 14:14

Urlop, urlop i po urlopie. Wczoraj wrócilismy do domku, odpoczęliśmy ( choć za bardzo nie było po czym, bo autostradą to się szybciutko jedzie ;-) ) i możemy podzielić się naszymi wrażeniami :).

Zanim jednak zacznę relacyjkę chciałam podziękować wszystkim tym, którzy przyczynili się do tego, że nasze wakacje stały się naprawdę wyjątkowe :). I tak : Marysi i Zbyszkowi za przyjęcie, spływ , organizację wszystkiego, wspólną wycieczkę, odwiedziny w Jeleniu i przepyszne ogóreczki :D,Mariuszowi i Janeczce za pyszne ciasto i kawusię, Ewci i Arturowi za przenocowanie i ugoszczenie nas w Koszalinie, przejazd do Mielna ( Arturo dzięki za możliwość jazdy próbnej Twoim autkiem , zryw ma super :D ), Solo za odwiedzinki i wspólnie spędzony czas, Lady Dragon i Jinseyowi za to, że wytrzymali z nami całe 3 dni, ugościli i pojeździli z nami po okolicach, Mike_russowi za przyjazd i wspólnie spędzony czas w Stęszewie :). I wszystkim uczestnikom spływu za super zabawę :)).

A teraz już clou, czyli jak spędziliśmy nasz urlopik :).

20-07-2012
Wyjechaliśmy z domu niespiesznie po 10 rano. W Bory Tucholskie mieliśmy równiutko 400km. Droga minęła nam bez przygód i na miejscu zameldowaliśmy się o 18.oo. Okazało się, że wcale nie jesteśmy pierwsi, Bartek już tam był :D.
Potem dojechał Artur z Ewcią i Niebieski z Anią :). Nie było zbyt zimno, więc z domu przenieśliśmy się troszkę niżej, nad stawik Zbyszka, gdzie zadomowił się prawdziwy bóbr, ale pyszczka nie chciał nam pokazać. Zbyszek z Marysią urządzili tam super miejsce, gdzie można przyjechać, pobiwakować, a nockę spędzić w przyczepie kempingowej :).
Przy grilu posiedzieliśmy dość długo i nie przy oranżadce, bo potem okazało się, że zwolennik ciężkiego rocka- Arcon doskonale radzi sobi z disco polo, a Bartek pozazdrościł jednemu takiemu chodzenia po wodzie ;-).

https://picasaweb.google.com/1091932081 ... 012Dzien1#

21-07-2012
Obudziło nas łomotanie do drzwi pokoju..... A to Arturo urządził pobudkę, głośnym głosem oznajmiając, że już południe. Południe, jak południe, zaledwie 8 była, ale co tam :). Czas na kawkę w sam raz, poza tym teoretycznie spływ miał się rozpocząć o 11, więc niech już tak będzie ;-).Pomału zaczęli się zjeżdżać KCM-owicze i nie tylko i tradycyjnie czekaliśmy aż Kociaki do nas dotrą :D. Z godzinnym poślizgiem spływ się rozpoczął, wszyscy w wyśmienitych humorach. I nawet kajak - Tytanic, nie popsuł Mariuszowi humoru ;-).
A potem już ognicho, gril i zabawa prawie do białego rana :)).

https://picasaweb.google.com/1091932081 ... 012Dzien2#

22-07-2012
Wstaliśmy jakoś trochę później, ale w sumie niewiele :). W planach były akwedukty w Fojutowie i zapora schodkowa w Mylofie. Ekipa kajakowa przystosowywała się do życia, a my : Marysia, Zbyszek, Arcon, Tadzio i ja ruszyliśmy na wycieczkę.Bartek również nam przez czas jakiś towarzyszył, ale potem pojechał w kierunku domu, bo też i miał ładny kawałek do pokonania :). Deszczyk nam odrobinę siąpił , ale nie bardzo i z przerwami.
Jechaliśmy jak się patrzy, ale coś nam było za długo, sprawdziliśmy w przewodniku i stwierdziliśmy, że chyba coś nie bardzo pojechaliśmy. Zawrotka i wg. przewodnika już.....Jak się okazało przewodnik kłamał jak z nut, poprzednia droga była ok. Ale w między czasie Zbyszek zadzwonił po Wiesia i dzięki temu zobaczyliśmy miejsce, gdzie w Borach zaczęła się trąba powietrzna. Ludzi, dla których to atrakcja, całe mnóstwo.Wszyscy robili zdjęcia, a wyglądało to naprawdę masakrycznie. Potężne sosny połamane jak zapałki na wysokości kilku metrów, długachny pas lasu tak wyglądał. Potem już bez przeszkód dotarliśmy do Fojutowa i okazało się, że zawróciliśmy jakieś 3 km od celu :D. :rotfl: .Do Mylofa już nam się nie chciało jechać ;-)
W drodze powrotnej , już sami, odwiedziliśmy Mariusza i Janeczkę . Przy kawce posiedzieliśmy u nich ,przyjemnie spedzając popołudnie.

https://picasaweb.google.com/1091932081 ... 012Dzien3#

23-07-2012
Wstaliśmy rano i po śniadanku, pożegnawszy się z Marysią i Zbyszkiem, ruszyliśmy w kierunku Koszalina, po drodze odwiedzając zamek w Bytowie.Do Bytowa droga wiodła przez przepiękne lasy. Zamek z zewnątrz prezentuje się nawet ładnie, niestety w środku zawiódł moje oczekiwania, ponieważ była tam wystawa narzędzi rolniczych, rybackich i sztuka ludowa. A gdzie zamkowe mebelki i obrazy ??? :(. Po zwiedzeniu zamku jechaliśmy już bezpośrednio do Ewci i Artura. Wyściskali nas tak, jakbyśmy się nie widzieli przynajmniej z pół roku, a nie jeden dzień ;-). Chłopaki do obiadku wypili po piwku i kiedy przybył Solo z Kariną, okazało się, że w 1 samochód się nie zmieścimy, bo Arturo zaplanował wizytę w Mielnie, więc robiłam za drivera i bardzo sobie chwalę ten "przymus", bo autko w odpowiednim trybie ma zryw marzenie....nic tylko ciąć :D. Mielno okazało się pełniuśkie hałaśliwej młodzieży, która przy głośnym " łup, łup,łup" " wypoczywała" nad morzem. Chroń mnie Boże przed takim wypoczynkiem, dnia bym tam nie wytrzymała :).
Na plaży już było ciszej, bo wieczór pomału się robił , więc plażowicze tłumnie opuszczali miejsce. Nogi zamoczyliśmy, a co :). A potem w knajpeczce na piwko i lody poszliśmy. Potem miły wieczór u Arturów w towarzystwie Sola, Karniny i znajomych Artura i Ewci , którzy mieszkają w Anglii.

https://picasaweb.google.com/1091932081 ... 012Dzien4#

24-07-2012
Po 9 rano, pożegnawszy się z Arturem ( Ewcia już w pracy była) ruszyliśmy w kierunku wyspy Wolin do Kołczewa, gdzie mieliśmy kemping.
Droga niby krótka, ale akurat pogoda zrobiła się prześliczna i całe tłumy waliły nad morze. Po drodze zwiedziliśmy ruiny kościoła w Trzęsaczu i faktycznie, bardzo malownicze są, fotki nie oddają ich uroku. Korki, zawalidrogi, całe tłumy aut, wyjeżdżających i wjeżdżających z bocznych uliczek spowodowały, że ledwie żywi przyjechaliśmy na miejsce i po rozbiciu namiotu byliśmy w stanie tylko iść na smaczną rybkę ;-).Złapawszy oddech postanowiliśmy zobaczyć choć turkusowe jeziorko w Wapnicy i wioskę prasłowian w Wolinie.Na nic więcej nie starczyło nam sił. Obok nas prawie sami obcokrajowcy , z przewagą Niemców , którzy jakoś bardziej niż rodzimi turyści szanują ciszę nocną, więc nie było problemów z zaśnięciem :))

https://picasaweb.google.com/1091932081 ... 012Dzien5#

Reszta ciut później, bo strasznie długo to opisywanie trwa, razem z przesyłaniem zdjęć, a obiadek sam się cholernik zrobić nie chce ;-)

-- EDYTOWANY Dzisiaj, 18:23 --

25-07-2012
No i pozazdrościlismy Selmenowi jego wyprawy za niemiecką granicę :D. Wymyśliliśmy sobie, że dzień dłużej tu zostaniemy i objedziemy calutką Rugię :)). Gdzieś wyczytałam, że wyspy przepiękne, przez polskich turystów jakby zapomniane. Niby nic szczególnego, zabytków na lekarstwo, ale......
Wstaliśmy raniutko, kawka, śniadanko i na motorki. Kolejka do promu w Polsce, jak za mięchem w tych "lepszych" czasach, ale ominęliśmy boczkiem i wcisnęliśmy się na prom bez żadnych problemów. Motorki zatankowane jeszcze przed granicą, co by za ciężkie ojro nie kupować za wiele, ale tankowanie tam i tak nas nie ominęło, bo cała trasa zaplanowana była na ponad 450km. Ze stałego lądu na Rugię popłynęliśmy promem, nawet drogo nie wyszło, bo chłopak przy kasie drobnych nie miał i wpuścił nas za pół ceny :D. No i żadnych kolejek na te ichne płatne promy . Rugia przywitała nas złocistymi łanami zbóż aż po horyzont. Ani skrawka ugorów, w przeciwieństwie do naszych landów, niestety . Drogi równiutkie, wioski i miasteczka nie tak gęsto jak u nas, urokliwe i czyściutkie. Domeczki w większości murowane i pokryte strzechą, wyglądały przepięknie :). Najbardziej żałuję, że przy tych drogach nie ma żadnego pobocza, parkingu, czy choćby zatoczki autobusowej, bo zdjęć bym zrobiła całą masę. Ale nie było, a na wąskich drogach stawianie moto, żeby sobie fotki porobić trochę nie teges. Jedno co mi przeszkadzało, to praworządność niemieckich kierowców. Idealnie zgodnie z przepisami jeździli, a że pusto na drogach nie było, to i wyprzedzać za bardzo się nie dało. Żadnej fantazji ułańskiej w nich nie ma ;-). Na plus za to można im zapisać, że człowiek czuł się o wiele bezpieczniej niż w Polsce jadąc drogami. I ani jednego patrolu, radarów , bo i po co? Marnowanie czasu dla glin, bo nikt przepisów nie łamie :).
W pierwszej kolejności dojechaliśmy do Narodowego Parku Jasmund , żeby zobaczyć słynne kredowe klify. Pod same klify nie można podjechać, zakaz istnieje i tylko autobusy kursowe tam mogą się poruszać. Zaparkowaliśmy, kupiliśmy bilety na autobus , który powiózł nas do samego wejścia do Parku. No bilety wstępu kosztują nieco, od łebka 7, 50 euro, ale przeboleliśmy ;-). Klify przepiękne. Żadne zdjęcie nie odda ich uroku. Warto pojechać i zobaczyć na własne oczy.
Potem pomalutku, przez wsie, pola ( bo lasów aż tak wiele nie ma ) dokulaliśmy się do Sassnitz, czyli po polsku po prostu Sośnicy, słyniącej z najdłuższego mola w Europie ,1, 5 kilometrowego, na którego końcu znajduje się latarnia morska. No wg.mnie to raczej latarenka, ale co tam ;-). Miasteczko typowo portowe, ale zadbane i milusie. Molem się przeszliśmy, lody zjedliśmy i pomału trzeba było jechać, bo trasa krótka nie była, a nie byliśmy pewni jak te promy kursują. Niby można lądem wracać, ale to miała być objazdówka, więc była. Rugią jestem zachwycona. Przepiękna spokojna wyspa. Polskich turystów w ogóle nie spotkaliśmy , może dlatego na parkingu niemieccy motocykliści zostawiali kaski przypięte do motocykli ;-) :rotfl:
Chętnie bym tam wróciła i zjeździła ją we wszystkich kierunkach. Nie zdążyliśmy zobaczyć straszydła w pobliżu Binz, ale może następnym razem :). Straszydło zaś nie dlatego, że potwór jakiś, ale dlatego że w latach 30-tych Hitler sobie wymyślił w Prorze ośrodek wypoczynkowy dla nazistów. Został wybudowany 4,5km. ośrodek na 20 tyś osób. Miały powstać baseny ze sztuczną falą, kina, teatry i inne luksusy. Wybuch wojny zahamował budowę i dziś straszy tu nadłuższy niemiecki pustostan.

https://picasaweb.google.com/1091932081 ... 012Dzien6#

26-07-2012
Rano spakowaliśmy się niespiesznie, bo trasa krótka , do Szczecina rzut beretem.
Po drodze jeszcze raz wpadliśmy do Wolina, żeby tutejsze muzeum sobie zwiedzić. Wszystko co tam się znajduje dotyczy wyspy. Kemping przewidziany mieliśmy nad jeziorem Dąbie i nie na darmo te 5 gwiazdek miał :D. Namiotów sztuk kilka, z czego nasz jedyny krajowy. Reszta same kampery z różnych stron Europy. Cichutko, czyściutko, za plecami kołysały się jachciki zacumowane przy pomoście. Słoneczko przepiękne. Szczecin zachwytu w nas niestety nie wzbudził. Nie dość, że w większości rozkopany, to jeszcze jest to typowo portowe miasto i twierdzę, że jedyne, co mi się tam spodobało, to baszta, w której siedzibę miało biuro nieruchomości ;-). Zamek dookoła gęsto zabudowany, też w remoncie, rynku nie ma, a to stare miasto.... takie jakieś bez wyrazu. Niezbyt długo trwało to nasze zwiedzanie Szczecina, bo gorąc panował okrutny. Wróciliśmy na kemping i zrobiliśmy sobie potem wieczorny spacerek po pomostach :).

https://picasaweb.google.com/1091932081 ... 012Dzien7#

27-07-2012
Tego dnia mieliśmy dotrzeć do Jelenia, miejscowości położonej blisko Bornego Sulinowa. Trzeba było szybko się spakować, bo po drodze mieliśmy w planach zwiedzanie, czyli to, co tygryski lubią najbardziej ;-).
W miejscowości Płoty znajdują się dwa zamki , stary XVIw i nowy XVII w. Najpierw trafiliśmy na nowy zamek. Potem stary. Oba niestety rozczarowały, bo trochę zaniedbane i obejrzeć można było tylko z zewnątrz. W nowym zamku obecnie mieści się Urząd Gminy, a w starym biblioteka publiczna. Nastepnie był Świdwin i zameczek, już bardziej zadbany, ale to samo - zwiedzanie z zewnątrz, bo same urzędy, szkoły tańca i takie tam, a dla turystów 1 sala z repliką broni. Replik już się naoglądaliśmy, więc nie pokusiliśmy się na wejście do środka. Za to na plus można zapisać , że prawie wszystkie tabiczki na dziedzińcu napisane w stylu staropolskim, więc w oczy nie gryzły ;-). Dotarliśmy na kemping , malutki przy głównej drodze ze Szczecinka do Czaplinka, gdzie panowała atmosfera prawie rodzinna. Jak bardzo, napiszę za chwilę.
Ledwie zdążyliśmy namiot rozbić, przyjechali do nas Marysia ze Zbyszkiem. Posiedzieliśmy pod wiatą przy kawusi i cieście, a potem poszliśmy zjeść wspólnie smażoną rybkę :). Przy pięknej pogodzie i dobrym towarzystwie czas szybko zleciał i ani się człowiek obejrzał, jak nasi goście musieli wracać do domku.
A potem się zaczęło.... :wnerw:
Właściciel, albo naspraszał znajomków, albo sami przyjechali, bo jak tylko ciemno się zrobiło, zaczęli imrezę w stylu " łup, łup, łup", a w miarę ilości wypitego alkoholu byli coraz głośniej, dzieci puszczone samopas darły gęby, że chyba słychać je było trzy wsie dalej. Żadne korki nie pomogły, ani nawet grzeczne prośby , żeby trochę ciszej się zachowywali. Normalna masakra, nie noc :/

https://picasaweb.google.com/1091932081 ... 012Dzien8#

c.d.n.......
Ostatnio zmieniony 05 sie 2012, 23:52 przez oleńka, łącznie zmieniany 4 razy
Awatar użytkownika
oleńka
Sympatyk
 
Posty: 1848
Rejestracja: 10 maja 2010, 10:12
Lokalizacja: Wałbrzych/Ząbki/ UK
Motocykl: moto zastępcze HD :D
Płeć: kobieta
Komunikator: GG3705538

Podróż za jeden uśmiech, czyli jak to było ;-)

Postautor: selmen dodano: 05 sie 2012, 18:53

jak zwykle na luzie opisane i dobre fotki na okrasę...czekam na więcej i gratuluję podróży...te klify na wyspie muszę nakarmić z ręki kiedy... ;)
Non Omnis Moriar...
Awatar użytkownika
selmen
Klubowicz
 
Posty: 1465
Rejestracja: 19 sie 2010, 22:08
Lokalizacja: Białystok; Czerwony Bór
Motocykl: WSK;KZ550;Fj;R1100RT;Duke II
Płeć: mężczyzna
Wiek: 51

Podróż za jeden uśmiech, czyli jak to było ;-)

Postautor: oleńka dodano: 06 sie 2012, 20:14

28-07-2012
Rano wstaliśmy wściekli, bez mała ciskając błyskawice z oczu. Co z tego, że właściciel przyszedł przepraszać i tłumaczyć, że co on mógł zrobić? Ludzie przyjechali się wyluzować ect, ect.... A to, przepraszam bardzo, nie trzeba ogólnodostepnego kempingu otwierać, tylko działkę dla znajomków, bo na normalnych kempingach takie postępowanie jest nie do przyjęcia :/. Także jeśli ktoś chciałby w tamtych terenach pobiwakować, to szczerze odradzam kemping w Jeleniu. Na szczęście kempingów tam jest trochę więcej :).
Otwarcie powiedzieliśmy, że sorry batory, ale będziemy szukać czegoś innego.
A że objazdówkę mieliśmy w planach Selmenowymi ścieżkami, więc po drodze i normalny kemp się znajdzie :D.
W pierwszej kolejności pojechaliśmy do Bornego Sulinowa. Jak zapewne każdy wie, wieś była do 1992r. zamieszkiwana wyłącznie przez żołnierzy radzieckich i ich rodziny.Do 1993r. tego miejsca nie było w ogóle na mapie. Po wyjeździe Armii Radzieckiej , w 1993 roku nastąpiło uroczyste otwarcie miasta i otrzymanie praw miejskich. Jadąc przez Borne Sulinowo aż rzuca się w oczy wojskowy , skoszarowany charakter miasteczka. Wiele z budynków przystosowano na normalne mieszkania, ale wiele budynków popadło w ruinę. Prawie nad samym jeziorem mieścił sie kiedyś Dom Oficera, czyli kasyno. Musiało być naprawdę ładne i robić wrażenie swoim przepychem i wielkością, ale teraz to obraz nędzy i rozpaczy. A tak niewiele lat upłynęło od opuszczenia tego miasteczka przez sowietów.
Największe jednak wrażenie zrobił na nas Radziecki Cmentarz Wojskowy. Powstał w 1945 r. i chowano tam dorosłych ludzi do 1970r. Potem już tylko dzieci. Jest tam ponad 340 grobów żołnierzy radzieckich, zmarłych w czasie służby w garnizonie i ich rodzin. Ponad 140 grobów to osoby o nieustalonej tożsamości, dziwne, bo przecież to nie była wojna, a dokumentów brak. Najwięcej mogił datowanych jest na lata 1956-1959. Sami młodzi ludzie, przed 30-tym rokiem życia, małe dzieciątka , niejednokrotnie nie przeżywszy nawet roku. Chodzą słuchy, że prowadzono tam jakieś eksperymenty z bronią jądrową, ale żadnych dokumentów, potwierdzających te pogłoski nie ma. I tylko pozostały groby żołnierzy, ich rodzin,zmarłych w kwiecie wieku i sił oraz tajemnica, dlaczego tak wielu w tak krótkim czasie.
Podobno niedaleko za Bornem Sulinowem jest miasteczko - Gródek , całkowicie opuszczone i nie zamieszkane po opuszczeniu przez Sowietów, ale o tym dowiedzieliśmy się później, więc nie zdążyliśmy zobaczyć.
Z mieszanymi uczuciami opuściliśmy Borne , nad którym wisiała jakaś dziwna atmosfera i troszkę na okrętkę ruszliśmy do Starego Drawska. W tymże miasteczku, czy też wsi, znajdują się ruiny zamku. Z zewnątrz nic ciekawego. Ot takie sobie ruinki. Ale ktoś miał niezły pomysł, żeby zagospodarować dziedziniec i wyszło coś niespotykanego i tak klimatycznego, że z przyjemnością wspomina się tam spędzony czas. Szczegóły na fotkach.
Pokręciliśmy sie po tych Selmenowych ścieżkach i po drodze znaleźliśmy przyzwoity kemping w Czaplinku. Więc szybciutko pojechaliśmy spakować majdan i się przenieść.
W Czaplinku sporo kamperów z Niemiec, więc szanse , że sie wyśpimy wyraźnie wzrosły ;-). Nawet przed deszczem udało nam się cztery litery w jeziorze zamoczyć :D.

https://picasaweb.google.com/1091932081 ... 012Dzien9#

29-07-2012
Jak było do przewidzenia deszcz sobie popadywał przez calutki dzień , w większym lub mniejszym natężeniu. Godzinną przerwę w deszczu czym prędzej wykorzystaliśmy, żeby coś zjeść w miasteczku i zrobić jakieś zakupy. A potem już świat oglądaliśmy z namiotu grając w karty :). Był moment strachu, kiedy opad był naprawdę niezły i woda zdawała się tworzyć małe jeziorka przy przedsionku namiotu. Na szczęście nic nie przemokło :D.

https://picasaweb.google.com/1091932081 ... 12Dzien10#

30-07-2012
Przy dużym wietrze składaliśmy namiot, który miał tendencje do uciekania ;-). Na szczęście nad ranem przestało padać, a wietrzysko zrobiło swoje i namiot był suchutki :). Kierowaliśmy się na Witnicę przez Stargard Szczeciński.No i przez Cedynię rzecz jasna :D. Przed Cedynią trafiliśmy na miasteczko Chojna, które okazało się gratką nadprogramową :). Otóż jest tam szlak zapomnianych cmentarzy żołnierzy Armii Radzieckiech. Przy jednym z nich przepiękne ruiny XV w. kaplicy szpitalnej im. św.Gertrudy. Znaleźliśmy też jedną z XV wiecznych bram tzw. bramę "świecką". Nader malowniczą notabene. Do Cedyni mieliśmy bliziutko, a zaraz za miasteczkiem znajduje się sławna góra Czcibora z największą stojącą rzeźbą orła w Polsce, upamiętniającą bitwę pod Cedynią, w której w roku 972 brat Mieszka I, Czcibor rozgromił wojska margrabiego Hodona.
Do Witnicy droga wiodła nas wzdłuż granicy z Niemcami. I proszę sobie wyobrazić, że w miasteczku Osinów Dolny, przy samej granicy, wszystkie nazwy usług, sklepów są w języku niemieckim, a na stacjach benzynowych ceny w euro :wielkieoczy: . A przecież to jeszcze Polska. Przejeżdżając przez Kostrzyń juz trafiliśmy na objazdy , mimo że do Woodstocku zostało parę dni. Młodzieży sporo zjawiło się wcześniej.
Kemping w Witnicy nie bez kozery miał nazwę " Leśne Ustronie ". Praktycznie już za miastem, częściowo na obrzeżach rezerwatu przyrody , po prostu nas zachwycił :). Przed kempingiem jest hotel, z zewnątrz nic szczególnego, w środku bardzo ładny, a miejsce kempigowe urocze. Sześć domków 4-osobowych, czyściutkich, z ganeczkami, pełnym wyposażeniem i wszystkim, czego sobie można zażyczyć. Pole namiotowe niestety bez drzew, ale wiata, miejsce na gril i sanitariaty eleganckie. I tak sobie pomyślałam, że jakby w tych stronach robić PNPC, to miejscówka idealna :D. A poniżej przepiękne jeziorko z liliami wodnymi, ptactwem wodnym i... wędkarzami ;-).
Bardzo cichutkie, urokliwe miejsce :).
Mieliśmy tam być tylko 1 noc, więc zaszaleliśmy i wzieliśmy domek. Jak się okazało słusznie, bo w kwadrans po wniesieniu tobołów zaczął padać rzęsity deszcz. Namiotu rozbić byśmy nie zdążyli ;-).

https://picasaweb.google.com/1091932081 ... 12Dzien11#

31-07-2012
Na ten dzień zaplanowany był przyjazd do Głogowa, ale nie głównymi drogami, tylko raczej bocznymi , prze Żagań. Zanim wyjechaliśmy poleciałam obfotografować jeziorko, bo też i warte tego było :).W Żaganiu mieliśmy do zwiedzania zamek. Z zewnątrz przepiękny. Właścicielem jest miasto. Zamek od kilka lat pomalutku jest przywracany do dawnej świetności, ale jeszcze trochę potrwa, zanim naprawdę będzie co oglądać. Cały parter zajmują przeróżne urzędy, natomiast zwiedzać można górę, która póki co jeszcze mizernie wygląda. Jest za to w piwnicach bardzo ciekawa Galeria Dobrego Diabła. Prezentuje ona diabełki najróżniejszych zawodów. Były też diabełki piłkarze z tegorocznego Euro :). Po zwiedzeniu zamku, w kafejce spotkaliśmy się z Adamen Żagań, którego baaardzo przepraszam za pominięcie we wstępie mojej skrobaniny :pliz: .Adaś, śliczne dzięki, że poświeciłeś swój czas, żeby się z nami spotkać :)). Potem po drodze mieliśmy Szprotawę, gdzie mogliśmy zobaczyć 2 kościoły, katolicki XVI w., który jest w świetnym stanie, oraz protestancki XVII w., który po wysiedleniu Niemców popadł w ruinę. I znów szkoda, bo zbudowany został na fundamentach starego zamku, a sądząc po ruinach, musiał się pięknie prezentować . Wieczorkiem, kole 18.oo dotarliśmy do Głogowa, do Jinseyów :). Marcin już stał porzy Gwiazdeczce gotowy wyjechać nam naprzeciw :). Nie zdążył ;-).
Dorotka jeszcze w pracy była, ale spokojnie na nią poczekaliśmy, a potem spędziliśmy milutki wieczór przy drinkach i whisky, a także przepysznych daniach, które serwował niezrównany szef kuchni - Jinsey :).

https://picasaweb.google.com/1091932081 ... 12Dzien12#

01-08-2012
Obudziliśmy się raniutko, przy kawce kontemplowaliśmy poranek i budziliśmy się ze snu :). Razem z Dorotką i Marcinem chcieliśmy zrobić objazdówkę po przepieknym lubuskim. Traska miała wynieść ok. 300 km. Można by ją nazwać " szlakiem ruin ".
Droga wiodła przez najpiękniejsze lasy w kraju przeplatane łanami zboż. Słoneczko pięknie świeciło, humory nam dopisywały, czegóż więcej chcieć ?
Na początku dotarliśmy do miejscowości Siedlisko. Tam też znajdują się częściowo już odremontowane ruiny zamku. Ma ten obiekt prywatnego właściciela i do środka nie można było wejść, ale cała budowla warta zobaczenia nawet z zewnątrz. Gdyby nie komary, które całymi chmarami krążyły wokół nas, pewnie dłużej byśmy tam zabawili.Następnie dotarliśmy do Zatonia, gdzie znajdują się bardzo malownicze ruiny kościoła i pałacu. Pałac grozi co prawda zawaleniem i nie widać, żeby ktokolwiek miał ochotę o to choć trochę zadbać, więc tym bardziej warto było go zobaczyć :).
Następne były Brody z imponującym pałacem Bruehla oraz przepiękną i niespotykaną bramą wjazdową do miasteczka. Całość robi wrażenie, tym bardziej, że widać gołym okiem dbałość o utrzymanie tego pięknego zabytku. Wart obejrzenia :).
Natomiast Kożuchów nas bardzo rozczarował. Resztki elewacji może i ładne, ale na samym środeczku przed nimi stoi śmietnik, w którego wręcz wysypują się śmieci. Dobrze trzeba było się napracować, żeby fotki jakoś wyszły :D.Natomiast pałac w Drwalewicach, pobudowany na modłę angielską , prześliczny. Też tylko z zewnątrz można było obejrzeć, bo prywatny właściciel i też w remoncie ( Zamek, rzecz jasna, nie właściciel :D ). Miejmy nadzieję, że przywróci mu dawny wygląd, bo zameczek uroczy :). Z Drwalewic szybciutko wróciliśmy do Głogowa. W chłodnym domku Dorotki i Marcina odpoczęliśmy od upałów smakując pyszne jedzonko i oglądając olimpiadę w Londynie ;-)

https://picasaweb.google.com/1091932081 ... 12Dzien13#

02-08-2012
Dzień zwiedzania Głogowa. Wcale nie spieszylismy się z wyjściem, bo wszystko na miejscu i piechotką :). Dorotka i Marcin robili za przewodników. Głogów to piękne miasto, choć bardzo mocno ucierpiało w czasie II Wojny Światowej. Starówka została w całości odbudowana i prezentuje się naprawdę pięknie. Obejrzeliśmy fosę przerobioną raczej na deptak, bardzo ładny. Z daleka było już widać ruiny protestanckiego kościoła, ale ku naszemu zdumieniu, zaczęli go remontować. Nie wiadomo, czy tylko po to, żeby ruiny przetrwały w obecnym stanie, ale raczej tak, bo zniszczeń jest sporo. Nie mniej wygląda imponująco :). Przy Ratuszu jest wieża, z której rozciąga się panorama na całe miasto. Przy pięknej pogodzie było co oglądać .
A na okrasę zwiedziliśmy zamek w Głogowie, który mimo, że skromny , to jednak wart zobaczenia. Akurat trafiliśmy na wystawę czasową , prezentującą odkrycia archeologiczne , na które nartafiono przy budowie autostrady z Katowic do Krakowa. I niczego bardziej przeboleć nie mogę, jak tego , że wykopano co sie dało, a długachny pas wykopalisk, bardzo interesujący, zalano asfaltem, żeby broń Boże nie zwiększać kosztów budowy autostrady :/. Po prostu zbrodnia ! Wystawy niestety nie udało się uwiecznić na fotach, bo aparat akurat miał fanaberie i zdechł ;-). Potem wróciliśmy do domku naszych gospodarzy i delektując się chłodkiem rozmawialiśmy , jednym okiem patrząc na wysiłki olimpijczyków. Wieczorkiem zaś gril w ogródku :). Kiedy późnym wieczorkiem siedzieliśmy w domku, zaczęło błyskać i grzemieć :D.

https://picasaweb.google.com/1091932081 ... 12Dzien14#

03-08-2012
No i nadszedł dzień wyjazdu z Głogowa :(. Z Dorotką pożegnalismy się już wczoraj, bo raniutko leciała do pracy, ale Marcin akurat z niej wrócił ;-). Nieco pochmurzone niebo było, a że wczoraj zaledwie pucowałam motorek z much i kurzu, więc ledwie wyjechaliśmy z Głogowa na Sławę, zaczęło padać :D. Najpierw troszeczkę, potem coraz bardziej. Marcin jechał z nami, mieliśmy pożegnać się w Sławie, ale niestety....10km. przed , trzeba było stanąć i wykorzystać wiatę autobusową na założenia przeciwdeszczy. I na przystaneczku pożegnaliśmy się z Jinseyem, żeby nie mókł bez potrzeby. My zaś ruszyliśmy do Stęszewa. Nie było mowy o zwiedzaniu Wolsztyna w tym deszczu, a lał sobie rzetelnie. Zajechaliśmy na kemping, o rozbijaniu namiotu nawet mowy nie było.Motocykl wyglądał jak świńskie koryto :/. Wzięliśmy pokój, bo ciuchy trzeba było trochę podsuszyć. Rękawiczki można było wykręcać, buty zdążyły zmoknąć zanim się poubieraliśmy, spodnie do kolan też , chustka jak żaba :D. W jakąś godzinkę później przestało padać i wyjrzało słoneczko :). A niedługo potem zjawił się Mike :D. Bardzo fajnie czas z nim spędziliśmy, ciekawie bardzo opowiadał . Przy kawusi, ciasteczku i tostach czas nam minął niczym z bicza trzasnął. Mike wrócił do domku, a my rozwiesiliśmy w maleńkiej kliteczce ciuchy, co by jakoś doschły.

https://picasaweb.google.com/1091932081 ... 12Dzien15#

04-05-2012
A raniutko pogoda udawała, że o deszczu to może i słyszała, ale nie pamięta za bardzo ;-). Rękawiczki i buty nadal były mokre, ale przy takim ciepełku to nie problem, same po drodze wyschły :). I ruszyliśmy najpierw zwiedzić Rogalin, a potem Kórnik. Pałac w Rogalinie przepiękny, wnętrza częściowo odremontowane, ale jeszcze wyposażenia brak. jednak pieniądze z Unii akurat dostali i w trzy lata mają się z tym uporać.Trochę się uchowało, a resztę pewnie dokupią.Warto będzie tam wrócić i pozachwycać się znów ;-). Bo stiuki, rozetki, odrestaurowane herbarze przecudnej urody :D. A pałac narodu polskiego, bo były prezydent Edward Raczyński w testamencie narodowi zapisał i chwała mu za to :).
Zamek w Kórniku prezentuje się dużo mniej okazale, ale wnętrza zachwycają. Dębowe, rzeźbione drzwi, futryny, szafy gdańskie, obrazy.........napatrzyć się nie mogłam i z rozdziawioną gębą te wszystkie cudeńka oglądałam :).
I tak dobiegł końca ostatni etap naszej eskapady. Do domku już autostradą śmigęliśmy, bo wygodniej i szybciej, do samiuśkiej Warszawki bez jazdy przez miateczka po drodze , które bardzo spowalniają. A że czasem lubię manętkę podkręcić, więc sama radość ;-).

https://picasaweb.google.com/1091932081 ... 12Dzien16#

Przez te 2 tygodnie nawinęliśmy 3400km. Pogoda nam dopisała, bo padalo raptem 2 dni, a i to tylko raz zmokliśmy. Plan zwiedzania prawie w całości udało się zaliczyć. Ominął nas tylko ten Wolsztyn i Świnoujście - Stawa Młyny, co i tak uważam za sukces :D. Obejrzeliśmy całe mnóstwo ciekawych miejsc, krajobrazy zapierały dech w piersiach, żadnych niespodziewanych awarii, nasze kochane KCM-y uprzyjemniały czas , jednym słowem cud, miód i orzeszki, a nie urlop. Chciałoby się więcej , więcej i więcej.....;-)

I tym optymistycznym akcentem......... :D
Awatar użytkownika
oleńka
Sympatyk
 
Posty: 1848
Rejestracja: 10 maja 2010, 10:12
Lokalizacja: Wałbrzych/Ząbki/ UK
Motocykl: moto zastępcze HD :D
Płeć: kobieta
Komunikator: GG3705538

Podróż za jeden uśmiech, czyli jak to było ;-)

Postautor: selmen dodano: 06 sie 2012, 20:43

Gratuluję wyprawy, zazdroszczę bo nie ma to jak porządna objazdówka :) mam nadzieję, że za rok zrobimy wspólnie Chorwację. pozdro i do zobaczenia w sobotę :tango:
Non Omnis Moriar...
Awatar użytkownika
selmen
Klubowicz
 
Posty: 1465
Rejestracja: 19 sie 2010, 22:08
Lokalizacja: Białystok; Czerwony Bór
Motocykl: WSK;KZ550;Fj;R1100RT;Duke II
Płeć: mężczyzna
Wiek: 51

Podróż za jeden uśmiech, czyli jak to było ;-)

Postautor: LadyDragon dodano: 06 sie 2012, 21:54

Olu, Arku, serdeczne dzięki za odwiedziny i dobre słowo, zawsze jesteście u nas mile widziani :) Mieliśmy wakacje w miniaturce :) Jeszcze raz WIELKIE dzięki :) I do następnego razu :)
Awatar użytkownika
LadyDragon
Klubowicz
 
Posty: 1478
Rejestracja: 15 sie 2011, 23:43
Lokalizacja: Głogów, dolnośląskie :)
Motocykl: plecaczek
Tel. kom.: 500721926
Płeć: kobieta
Wiek: 54

Podróż za jeden uśmiech, czyli jak to było ;-)

Postautor: mike_russ dodano: 06 sie 2012, 22:31

Do zobaczenia w Kotlinie Kłodzkiej ;) :motor:

Błotniczek dopasowany, teraz się suszy po malowaniu.
Awatar użytkownika
mike_russ
Sympatyk
 
Posty: 2120
Rejestracja: 12 sie 2009, 22:25
Lokalizacja: Poznań
Motocykl: Zipp Raven "Dzikus"
Płeć: mężczyzna
Komunikator: GG 13140250
Wiek: 43

Podróż za jeden uśmiech, czyli jak to było ;-)

Postautor: jinsei no tenshi dodano: 06 sie 2012, 23:37

LadyDragon pisze:Olu, Arku, serdeczne dzięki za odwiedziny i dobre słowo, zawsze jesteście u nas mile widziani :) Mieliśmy wakacje w miniaturce :) Jeszcze raz WIELKIE dzięki :) I do następnego razu :)


Również sie pod tym podpisuję obiema łapkami :))
Aby zapomnieć o zasadach,
należy je znać i szanować
.





使
Awatar użytkownika
jinsei no tenshi
Klubowicz
 
Posty: 706
Rejestracja: 22 maja 2010, 16:25
Lokalizacja: Głogów (Dolnyśląsk)
Motocykl: ZippV250 -》Honda VT600 Shadow
Tel. kom.: 661058821
Płeć: mężczyzna
Wiek: 55

Podróż za jeden uśmiech, czyli jak to było ;-)

Postautor: Szubi dodano: 08 sie 2012, 18:02

Super wyprawa i pięknie opisana :oklasky: Pozazdrościć
Największe szczęście w świecie, na końskim i motocyklowym siedzi grzbiecie . . .
Awatar użytkownika
Szubi
Klubowicz
 
Posty: 2788
Rejestracja: 08 sie 2011, 18:28
Lokalizacja: Oborniki
Motocykl: Fernando
Płeć: mężczyzna
Wiek: 51

Podróż za jeden uśmiech, czyli jak to było ;-)

Postautor: Luca dodano: 05 wrz 2012, 10:24

No i tak się powinno korzystać z urlopu :D
Awatar użytkownika
Luca
Klubowicz
 
Posty: 5105
Rejestracja: 25 mar 2008, 09:30
Lokalizacja: KIELCE okolice
Motocykl: Jinlun250*XVS*GL1500*HD
Płeć: mężczyzna

Re: Podróż za jeden uśmiech, czyli jak to było ;-)

Postautor: Jack dodano: 10 mar 2013, 19:47

Super objazdówka, i świetnie wykorzystany urlop. No i dobrze opisane, przyjemnie się czyta.
Romet Kadet 50 -> Romet Mińsk 125 -> Romet Soft 125 -> Romet R 250 -> Yamaha FJ 1200 A-> HONDA CBF 600 S
Awatar użytkownika
Jack
Klubowicz
 
Posty: 2324
Rejestracja: 15 cze 2012, 23:34
Lokalizacja: Podbeskidzie
Motocykl: Honda CBF 600 S
Płeć: mężczyzna
Wiek: 57


Wróć do Podróże

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość

cron